Pada deszcz. Siedzę na parapecie i patrzę na krople spływające po oknie. Są identyczne, a jednak różnią się niesamowicie. Jedna spływa wolniej, a druga szybciej. Jeden człowiek poddaje się wolniej, a drugi szybciej. Mam wrażenie, że wszystko można porównać do ludzi. Żaden pomysł nie wpada mi teraz do głowy, ale wiem, że tak jest.
-Harry, obiad!- woła moja mama. Nie słucham jej. Wyciągam tylko paczkę papierosów i odpalam jednego. Wydmuchuję dym. Przez chwilę unosi się w powietrzu, a potem znika.
-Harry!- woła ponownie. Tym razem puka w drzwi od mojego pokoju. Ignoruję ją. Otwieram okno i wystawiam nogi. Siadam na dachu, zjeżdżam po nim do samej krawędzi. Skaczę i upadam twardo na nogach.
-Harry!- słyszę jej zaniepokojony, cichy głos, gdy oddalam się od domu. Kilkanaście minut potem pukam do drzwi. Otwiera mi mama Nat.
-Dzień dobry- uśmiecham się do niej, bezczelnie wyrzucając na wycieraczkę wypalonego papierosa, i przygniatając go butem. Spojrzała na mnie z odrazą.
-Nat!- krzyknęła.
-Mogę wejść?- zrobiłem krok w przód.
-Nie postawisz nogi w moim domu, rozumiesz?- warknęła. Stanęła odważnie przede mną. Została jednak szybko zepchnięta na bok, przez jej córkę, która wleciała mi w ramiona.
-Chodź na górę- pociągnęła mnie za dłoń. Weszliśmy po schodach. Jej matka posłała mi groźne spojrzenie, ale nie próbowała zmienić decyzji córki.
-Nate powiedział, że możemy się spotkać u niego, jutro. Zrobimy kilka nowych zdjęć- uśmiechnęła się.
-Okay- wyciągnąłem paczkę papierosów.
Kolejny rozdział będzie w domu Nate'a ;)
Dlaczego piszę to o 5:30? Tak, nie spałam całą noc :))
CZYTASZ
90's Kids
FanfictionJesteśmy dzieciakami lat dziewięćdziesiątych. Wszyscy spotykamy się na strychu. Słuchamy nirvany, pijemy, gramy w karty, robimy zdjęcia z lampą i wszyscy mamy tumblr'y. ©sweetdoleczkihazzy