Atlanta 05.03.2022
2 lata wcześniejZdzierałam sobie gardło krzycząc na chłopaka stojącego przede mną. Po raz kolejny miałam przeczucie, że zachował się w stosunku do mnie nie fair. Miałam prawo tak myśleć, dawał mi do tego powody. Przestało mi się już to podobać, jego ciągłe mówienie, że do niczego nie doszło, żebyśmy po prostu o tym zapomnieli a po między nami będzie jak dawnej, nie chciałam już nawet go słuchać. Zagłuszałam jego marne tłumaczenie wrzaskiem. Jedyny dźwięk jaki można było usłyszeć w całym budynku to moje odgłosy wycia. Słone łzy spływały mi po policzkach mocząc przy okazji koszulkę.
- Uspokuj się - powiedział zirytowany już chłopak. - Do niczego nie doszło, ja nic nie zrobiłem, to nie moja wina, że za dużo sobie wyobrażasz.
Po usłyszeniu tych słów coś we mnie zawrzało, to jedno zdanie zadziałało na mnie jak płachta na byka. Chwyciłam pierwszą lepszą szklankę ze stołu i rzuciłam nią prosto przed siebie. Mężczyzna zrobił unik zanim szkło rozstrzaskało się na jego ciele. Naczynie uderzyło w drzwi wejściowe a po pomieszczeniu rozniósł się głuchy dźwięk tłuczonego tworzywa. Kolejna dawka łez zaczeła wydostawać się spod moich powiek.
- Masz dosłowie pięć sekund aby wypierdalać z tego mieszkania i mi się wiecej nie pokazywać na oczy. - Powiedziałam zduszonym głosem. Podniosłam hardo głowę i ostatni raz na niego spojrzałam. - Jak tu wrócę, ma cię nie być.
Po tych słowach skierowałam się do swojego pokoju. Wchodząc do pomieszczenia mocno pchnęłam drzwi w skutek czego klamka wbiła się w ścianę pozostawiając po sobie wgłębienie. Zatrzymałam się gwałtownie na środku pokoju i spojrzałam w lustro. Jedyne co dostrzegłam to dziewczynę, słabą dziewczynę. Wplotłam ręce we włosy i mocno pociągnełam, czułam jak pieką mnie wszystkie cebulki, ale tak miało być, musiało zaboleć. Opadłam na kolana bezsilna a spomiędzy moich ust wyrwał się cichy szloch.
Byłam taka słaba, głupia, naiwna, żałosna. Czy byłam smutna? Nie, ja byłam załamana, starałam się, angażowałam, kochałam, on jednak tego nie dostrzegał. Ciągle się kłóciliśmy ale to ignorowałam, bo nie chciałam tego zakończyć. Byłam zaślepiona w głuchej miłości, która raniła mnie od środka, która była jak wirus niszczący od wewnątrz. Tylko, że dla mnie nie było już ratunku, zostałam zepsuta doszczętnie.
Nadal cicho płacząc zaczęłam zdejmować z siebie ubrania, w tym momencie czułam tylko jak parzą moją skórę, były jak rozgrzany do czerwoności metal, który ranił moje ciało. Zdążyłam zdjąć tylko spodnie nim usłyszałam jakiś dźwięk dobiegający z korytarza. Na początku pomyślałam, że to tylko chłopak wychodził z mieszkania, ale jakie było moje zaskoczenie kiedy usłyszałam dwa obce głosy. Nie rejestrowałam co mówili, skupiłam się tylko na policjancie wchodzącym w głąb mieszkania. Najpierw rozejrzał się w prawo a później w lewo, jego wzrok zamarł na widok mnie. Wyglądałam okropnie, cała zapłakana ze spuchnięta twarzą, potarganymi włosami, siedzącej pośrodku pokoju.
- Proszę panią? Wszystko dobrze? - Jego słowa nie docierały do mnie, słyszałam go jak przez ścianę. Ocknęłam się dopiero gdy mężczyzna znajdował się w progu drzwi. - Słyszy mnie pani? Czy ten mężczyzna coś pani zrobił?
Czy on mi coś zrobił? Chyba nie, ale czy zachowywał się wobec mnie źle? Tak, zdecydowanie tak. Więc co powinnam zrobić, co powiedzieć? Przecież zasługiwał na zło, za to, jakie krzywdy mi wyrządził. Jedyna szansa na odkupienie.
CZYTASZ
Smak Słodkich Kłamstewek
Ficção Adolescente"Strzeżcie się ślicznego chłopca o paskudnym wnętrzu" Jak to jest żyć ciągle w iluzji stworzonej przez samego siebie? Tkwić w bańce pełnej własnych kłamstw i oszustw? Codziennie po przebudzeniu zadawać sobie jedno zasadnicze pytanie: "Kiedy to wszys...