Rozdział 2

252 11 6
                                    

Biegłam przed siebie, nie zatrzymując się ani na chwilę.
Nie zważałam na to, że moje ubrania przesiąkły od deszczu.

Chciałam zniknąć.
Zapaść się pod ziemię.

Jeszcze nikt nigdy mnie tak nie potraktował.

Czułam się jak szmaciana lalka - zapomniana, podeptana i rzucona w kąt.
Uciekałam jak najdalej. Już nawet straciłam orientację w terenie. Nie wiedziałam gdzie jestem.

Moje własne łzy zlewały się z kroplami deszczu, które powoli spływały po mojej twarzy.
Nie wiedziałam ile już przebiegłam. Moje nogi niemiłosiernie mnie bolały.

Stanęłam na chwilę.
Zaczęłam rozglądać się wokół własnej osi.

Gdzie ja do cholery jestem?

Od nadmiaru alkoholu, zaczęło mi się kręcić w głowie.
O mało nie upadłam, gdyby nie latarnia obok.

Trzeba było, tyle kurwa pić.

Postanowiłam wezwać taksówkę i dotrzeć do domu.
Chciałam, by ten koszmar się wreszcie skończył.

Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że on dopiero się zaczyna.

Sięgnęłam do mojej kopertówki - a raczej tak myślałam.
Mojej torebki przy mnie nie było.
Zostawiłam ją na kanapie u Tyler'a.

Cholera.

Ponownie rozejrzałam się po otoczeniu.
Nie poznawałam tego miejsca.
Cisza, która tu panowała, była tak gęsta, że przez chwilę nie umiałam oddychać.
Zaczęłam panikować. Nie miałam pojęcia co mam zrobić.
Jedyne co mi pozostało, to iść szukać jakiejś pomocy.

Chwiejnym korkiem szłam po boku ulicy, która ciągnęła się wzdłuż budynków. Wydawało mi się, że były opuszczone, iż szyb praktycznie nie było, a trawa rosła wokół, bez żadnych przeszkód.

Nagle zauważyłam jakąś osobę, która leżała skulona przy ścianie jednego z budynków.
Postanowiłam tam podejść, czy może pomoże mi w zaistniałej sytuacji.

- ee hej? - zaczęłam.

Nieznajomy podniósł na mnie swoje przekrwione oczy. Od razu do moich nozdrzy dotarł zapach wódki.
Mężczyzna wyglądał na 40 lat. Nie mogłam dostrzec jego twarzy, bo jedynym światłem była latarnia na drugim końcu ulicy.

Otworzyłam usta, by kontynuować pytanie, ale facet nagle wstał.
O mało nie stracił równowagi, dlatego złapał się ściany budynku.

Już wtedy powinnam  stamtąd jak najszybciej odejść.

- A taka piękna dziewczyna co tu robi...? - wybełkotał. - To nie jest miejsce dla małych dziewczynek.

Ogarnął mnie niepokój. Rozważałam myśl, by  stamtąd uciec, ale oczywiście byłam zbyt pijana, żeby trzeźwo myśleć i postanowiłam zostać.

Dlaczego nie zaufałam mojej intuicji?

- Czy mógłby mi pan pomóc?... - spytałam niepewnie. - Trochę się zgubiłam i... - nie dokończyłam, bo mężczyzna złapał mnie za rękę.

- Tak, tak. - wybełkotał. - Chodź, pomogę ci.

Wtedy zaczęłam podejrzewać, że coś jest nie tak.

- Zostaw mnie! Nigdzie z tobą nie pójdę.

Próbowałam uwolnić się z jego uścisku, ale ręka faceta mocno mnie trzymała.
Zaczęłam się szarpać, jednak nic z tego.
Kiedy kopnęłam go w kolano, mężczyzna przyszpilił mnie do ściany.
Zaczęłam szybko oddychać. Nigdy aż tak się nie bałam.

Lost HeartsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz