♛ 3 ♛

13 7 1
                                    

Mrugam kilkakrotnie oczami. Pulsujący ból rozchodzi się po moich skroniach. Wzrok rozmywa się, zaburzając widzenie. Próbuję wstać jednak coś mnie przytrzymuje. Nogi mam miękkie i obolałe, przez co ledwo utrzymują moje ciało w pionie. Zostaję gwałtownie złapana za włosy. Moja głowa przeżywa mocne spotkanie ze ścianą. Pięć razy. Zaczynam czuć spływającą krew, która płynie od łuku brwiowego aż po brodę. Chwilę po tym dostaję mocne kopniaki w żebra i brzuch. Zwijam się z bólu, łkając cicho. Ostatni kopniak kończy się uderzeniem tyłu głowy w mur. Ponownie mdleje. Cierpienie jest zbyt silne, by doświadczać je w pełni świadomie.

Nagle moja twarz zostaje oblana lodowatą wodą. Biorę wielki haust powietrza, będąc totalnie w szoku. Co się kurwa dzieje? Zarejestrowałam ciemność. Jedynym źródłem światła był księżyc, który przedzierał się przez szczeliny swoimi białymi promieniami. Nie wiedziałam, gdzie jestem, ale jednego byłam pewna: chciałam stąd uciekać jak najszybciej. Wstałam z zamiarem wyjścia, ale moje ręce były przypięte do muru. Wielkie, grube i zardzewiałe łańcuchy leżały ciężko na ziemi a ich koniec, został owinięty na moich nadgarstkach, raniąc je. Rozejrzałam się wokół. Byłam w małym pomieszczeniu, w którym mogę zrobić maksymalnie cztery kroki. Na ziemi znajdowała się brudna słoma. Gdzieniegdzie poplamiona moją krwią. Odwróciłam się przodem do celi, słysząc kroki. Widząc swojego oprawcę, przerażenie ogarnia całe moje ciało. Stwór, ten sam, który spłoszył Almond, stał za kratami i patrzył się na mnie jak na najlepszy kąsek świata. Odsunęłam się od niego jak najdalej, aż moje plecy zderzyły się z chłodem murów.

— Czego ode mnie chcesz!? — Wypowiedziałam drżącym głosem, zasłaniając się rękoma, jakby miałoby mi to  jakkolwiek pomóc.

Potwór odpowiedział językiem, którego nie znałam. Brzmiał trochę jak bulgotanie. Wtedy wypluł maź, którą pokryte było jego ciało a teraz również moje. Odór, jaki się z niej wydobywał, spowodował, że zwróciłam ostatnio jedzony prowiant. Substancja ciasno przylegała do mojej skóry. Czemu oni mnie zabrali ze sobą, a nie zabili? Wolałabym umrzeć w tamtym lesie niż być tu torturowana i głodzona. Usiadłam na brudnej i zimnej podłodze. Oczy same z siebie się zamknęły, pozwalając mi odpłynąć w objęcia morfeusza. Sen był teraz moim jedynym zbawieniem w tej sytuacji.

*

Nie wiem ile dni, tygodni, miesięcy tu spędziłam. Mój organizm był wykończony z głodu i pragnienia. Mało pamiętam, ponieważ sen i omdlenia były na porządku dziennym. Teraz stwierdzam, że było to na plus. Przynajmniej nie czułam bólu, będąc w pełni świadomą. Wstałam na trzęsących się nogach i wyjrzałam przez szparę w murze. Z przerażeniem odsunęłam się od niej. Czarny ptak wsuwał swój gruby dziób do środka, pragnąc za wszelką cenę się tu dostać. Złapałam się za szybko bijące serce i uspokoiłam oddech. Odsunęłam się na bezpieczną odległość, pozwalając zwierzęciu dziobać. Musi mieć jakiś powód. Inaczej by tu nie wchodził.

Kilkanaście minut później czarny jak noc ptak przedostał się do mojej celi. Obserwowałam każdy jego ruch. Okrążał mnie, patrząc w moje oczy i przechylając swoją główkę na boki. Już wiedziałam, kim jest. To Vinian, o którym opowiadał wczoraj Asterius. Wybierają osobę, przywiązują się do niej na całe życie. Czy to znaczy, że zostałam wybranką?

Kucnęłam i pogłaskałam go delikatnie. Rozłożył swoje skrzydła i skrzecząc bardzo głośno, skoczył na moje ramię. Gęsta mgła osadziła się wokół nas, a ściana rozsunęła, umożliwiając mi ucieczkę. Ruszyłam biegiem poprzez ciemne korytarze. Grunt skrzypiał pod moimi stopami, a unoszący się kurz sprawił, że kaszlałam i przymykałam oczy. Widząc światło, wiedziałam, że jestem blisko wyjścia i wolności. Zatrzymałam się gwałtownie. Stwór stał przede mną i charczał wściekle. Przełknęłam głośno ślinę, wyobrażając sobie mój koniec. Vinian mocniej zacisnął swoje pazury na moim ramieniu i zaskrzeczał, wydobywając z siebie łunę niebieskiego światła wprost na zagrożenie. Potwór padł, rozlewając się na podłodze. Kałuża tego, co z niego zostało, bulgotała niczym lawa. Przeskoczyłam nad nią bez problemu i znalazłam się na zewnątrz. Mgła opadła a przejście, którym przed chwilą szłam, się zrosło. Stres dał miejsce szokowi, jaki wystąpił po przeanalizowaniu sytuacji. Ptak otworzył mi wejście i zabił stwora.

The mystery of the forestOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz