Rozdział 20 - Walka do końca i nadzieja, która nie przemija - cz. 2

8.6K 577 25
                                    

Jest i ona! Przepraszam, że tak późno, ale ledwie się wyrobiłam <3 

Rozdziały możecie komentować tutaj, jak i na X (Twitter): #coffeeonicewatt

Zapraszam również na moje social media:

Instagram: Lori_rave_watt

TikTok: Lori_rave_

MASON

W końcu otrząsnąłem się udając w stronę swojego domu, bo jeszcze chwila i sąsiedzi mogliby się zastanawiać, czemu stoję pod domem Avery. Jeszcze uznaliby mnie za jakiegoś stalkera albo psychopatę, a takich problemów nie potrzebowałem. Już widziałem te nagłówki w prasie - "Czy Mason Crawford jest stalkerem?". Chociaż chyba gorszy byłby fakt, że musiałbym się tłumaczyć trenerowi, a to mógłby być gwóźdź do mojej trumny.

Wchodząc do domu skierowałem się do sypialni, aby się przebrać. Miałem zamiar wyrzucić wszystkie głupie myśli z głowy przez porządny trening. Dzisiaj nie miałem ochoty iść na siłownię, potrzebowałem pobyć sam ze sobą w czterech ścianach, które należały tylko i wyłącznie do mnie. Dopiero teraz dotarła do mnie niepewność, czy nie zadziałałem z Avery zbyt impulsywnie. Wydawało mi się, że uspokoiła się, gdy już wszystko przemyślała, ale zawsze mogła wszystko odwołać. Gdyby Wayne słyszał teraz moje myśli to miałby niezły ubaw. Nigdy nie zachowywałem się w taki sposób, gdy chodziło o jakąś kobietę, a teraz stworzyłem listę, którą planowałem w całości wypełnić, dodając do niej nowe punkty. Skoro już miałem taką misję to zamierzałem ją kontynuować. Nie chciałem w żaden sposób skrzywdzić Avery, dlatego prawdą było to, co jej powiedziałem. Jeśli chciała działać powoli to tak właśnie będzie.

Ustawiłem swoją ulubioną muzykę na odpowiednią głośność i wszedłem na bieżnię zaczynając od lekkiego truchtu traktując go jako rozgrzewkę. Kilka minut później przyspieszyłem rozpoczynając interwały. Dla mnie była to najlepsza forma treningu biegowego, która pozwalała mi się odpowiednio rozgrzać przed treningiem siłowym, a przy okazji naprawdę ją lubiłem. Potem wykonałem kilka ćwiczeń w seriach, do których zaliczały się wykroki, skoki na jednej nodze i przysiady sumo rozpisane nam przez naszych trenerów przygotowania motorycznego. Dodatkowo wyrobiłem swoje klasyczne ćwiczenia, czyli pompki i podciąganie na drążku, ale nie chciałem przesadzić, bo sztab mógłby mnie za to zabić. W końcu nie po to trenerzy układali nam plany treningowe, abyśmy zniszczyli się tuż przed rozpoczęciem sezonu. Już raz dostałem od nich reprymendę, która była dla mnie wystarczająca. Na koniec rozciągnąłem się uważając trening za zakończony. Byłem usatysfakcjonowany dzisiejszym dniem, ale musiałem zrobić jeszcze jedną rzecz.

Wykąpany, zrobiłem sobie posiłek i wyruszyłem w drogę do ośrodka. Po drodze kupiłem ulubione praliny pielęgniarek, aby w jakiś sposób umilić im dzień. Czasami zdarzało się, że przychodziłem z pustymi rękami, jednak kiedy tylko mogłem przynosiłem coś kobietom, które opiekowały się moją mamą, a także innymi podopiecznymi.

- Dzień dobry. - Uśmiechnąłem się do Larissy, jednej z opiekunek.

- Dzień dobry, Masonie. - Przytuliła mnie na przywitanie. Miałam około pięćdziesięciu lat i zawsze śmiała się, że na spokojnie mogłaby być moją mamą. Sam traktowałem ją jak dobrą ciocię. Po tylu latach odwiedzania przeze mnie tego miejsca dość mocno zżyłem się z personelem. Być może mój ojciec dla mnie nie istniał, a mama była tutaj tylko ciałem, ale miałem rodzinę, nie tylko tą związaną krwią, ale także tą, którą sam sobie wybrałem. - Tak się zastanawiałam, czemu tyle czasu cię nie widziałam, a potem stwierdziłam, że musieliśmy się mijać.

Coffee on Ice [ZOSTANIE WYDANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz