01-03-2003

10 3 2
                                    

- Musisz się zrelaksować, skup się na boga! - krzyknął Nikodem, lekko już poddenerwowany dziecinnym zachowaniem przyjaciela.

Od godziny siedzieli i ćwiczyli medytacje. Za namową zdesperowanego Huberta, Niko zgodził się nauczyć go tego, w końcu jak on by mógł odmówić przyjacielowi? Teraz zaczynał już żałować że się zgodził, ponieważ mimo że był bardzo cierpliwym i wyrozumiałym chłopcem, to Hubi potrafił niejednokrotnie przekroczyć granicę i doprowadzić szatyna do chwilowej straty empatii.

- Przecież jestem zrelaksowany! Ta cała medytacja to chyba nie moja bajka Nikoo. Możemy już skończyć te tortury? Za nic nie potrafię tego zrobić i nie mam pojęcia dlaczego. Zresztą mogłem iść poprosić Oliego o pomoc. - Prychnął rozproszony i pełen energii blondyn nadymając zaróżowione policzki. W ogóle nie przejmując się siedzącym obok zdenerwowanym przyjacielem z wymalowaną chęcią mordu na twarzy.

- Nie potrafisz bo nie umiesz usiedzieć na dupie przez pięć sekund! Mam już ciebie serdecznie dość. Jeśli ja jestem w tym momencie na skraju wytrzymałości, to znając Oliego najpewniej odrazu poderżnie ci gardło gdy tylko będziesz nierówno oddychać. - westchnął Nikodem przeczesując palcami swoje kasztanowe loki. - Idź wkurwiać kogoś innego szatanie wcielony.

Blondyn szybko wstał z zimnej i mokrej trawy, zachowując się jakby zakończenie tego było dla niego wielkim zbawieniem (co oczywiście jeszcze bardziej zdenerwowało Nikodema).

- To ja pójdę może zobaczyć co Flo porabiaa. Założę się o krzyżówki mojego dziadka że nie moooże doczekać się kiedy do niego wpadnę i tylko wyczekuje mojej wizyty przy otwartym okienie z chusteczką w kratkę. - Chłopak wyszczerzył się bezczelnie i zaśmiał krótko na własne słowa. Wybiegł czym prędzej z ogrodu Niko przeskakując przez niski płot, zahaczając przy tym o niego nogą oraz oczywiście prawie wywalając się na chodnik.

- Przysięgam że to jest najbardziej dziecinny chłopak który nie jest równocześnie ani trochę dziecinny jakiego kiedykolwiek widziałem. - mruknął szatyn patrząc jak Hubert potyka się o ogrodzenie.

Posłał mu zmęczony uśmiech na pożegnanie i stwierdził że przyda mu się chwila odpoczynku i wytchnienia po czasie spędzonym z Hubertem.

𓆝𓆞𓆟𓆜𓆛


Kurwa...

mruknął pod nosem brunet podejmując kolejną próbę naprawienia klawiatury której "zupełnie przypadkowo" wypadła połowa klawiszy. Tak zupełny przypadek.

To wcale nie tak że podczas gry w simsy 1 za mocno uderzył ręką w spację, przez co uszkodził tez inne klawisze.

Tym razem spróbował patentu na jakiś mocny klej który znalazł w jednej z miliona szuflad jego babci. Niestety okazało się że nie był to za dobry pomysł i klej przykleił klawisze odrobinę za mocno przez co nie dało się nimi ruszyć, nie wiadomo jak bardzo próbował odkleić, te nie odchodziły.

Końcowo nerwy mu puściły i rzucił nieszczęsnym sprzętem o ziemie.

Te całe gry to zdecydowanie nie było coś dla niego. Kto by się spodziewał.

Nikodem i Oliwier niejednokrotnie wyjaśniali mu jak używać każdego klawisza w rozgrywce, ale on za nic nie mógł tego zrozumieć. Pomijając fakt że Hubert non-stop nabijał się z niego za to że w taką banalną grę jak simsy nie umie poprawnie zagrać. On wolał trzymać się z daleka od świata gier i w tym momencie przypieczętował już tą decyzje.

Najprawdopodobniej już nigdy nie dostanie klawiatury do rąk, a jego babcia nie da mu żyć przez najbliższy miesiąc za zniszczenie tak kosztownego sprzętu jakim był komputer, który zresztą miał służyć też jego siostrą, a w jednym kawałku przetrwał tylko 3 dni.

Albo może uda mu się skombinować skądś nową klawiaturę, w co szczerze wątpił.

Już miał dyskretnie podnieść z dywanu zmasakrowane urządzenie i wrzucić jak gdyby nigdy nic do jakiegoś pudła, gdzie miał nadzieje że babcia albo jego wścibskie siostry nie będą zaglądać, lecz jego działania uprzedził glośny łomot.

Wyrwany z transu Chłopak szybko zaczął rozglądać się na boki żeby wyłapać źródło dzwięku. Rozległ się następny huk.

Jego wzrok wylądował na oknie, serce mu podskoczyło do gardła a jedyny dźwięk jaki był wstanie wydać to zduszony i zdziwiony wdech. Odskoczył na bok gdy rozległ się dźwięk tłuczonego szkła, a do pokoju wleciał kamień wielkości pięści przeciętnego 16 latka.

Flo wybałuszył oczy i upuścił biedną klawiature spowrotem na ziemie, podbiegając jak najszybciej do rozbitej szyby, raniąc kawałkami roztrzaskanego szkła nagie stopy.

Ostrożnie wyjrzał zza okno, rozglądając się, poszukując osoby winnej za ten bałagan. Zęby miał mozcno zaciśnięte, a oczy zmrórzone, wtedy usłyszał krzyk z dołu.

- O kurwa japierdole! Sorry Flo!.. To nie miało.. nie miałem na celu żeby weszło tak ostro... - oczywiście jak podejrzewał. Na dole na wzdłuż od jego okna stała postać, blondyn którego Florian nie pomyliłby z nikim innym. Pierdolony Hubert stał jak ciołek pod jego oknem, oto i twórca wielkiej i widocznej w nim dziury, stał sobie jak gdyby nigdy nic, drapiąc się w zakłopotaniu po karku, na twarzy przyklejony niezręczny uśmiech, ale widać że jest rozbawiony sytuacją. W przeciwieństwie do piegowatego chłopaka patrzącego teraz na niego z niedowierzaniem i irytacją.

Jebany Hubert właśnie załatwił Florianowi szlaban u babki. Jebany obiekt westchnień i równocześnie jego najlepszy ale wkurwiający przyjaciel rozjebał mu szybę, a teraz z przepraszającym wzrokiem w tych jebanych sarnich oczach, tłumaczy się.

Blondyn zbliżył się powoli i wspiął zwinnie po drabinie prowadzącej do zmasakrowanego okna. Gdy był już tuż przy parapecie, przecisnął się przez niemałych rozmiarów dziurę, przesuwając nadal zdezorientowanego i zirytowanego Flo na bok. Otrzepał swoją granatową bluzę i zaczął przyglądać się swojemu dziełu z bliska.

- No to nieźle... - Hubi znowu podrapał się po glowię i wyszczerzył szeroko całym uzębieniem do nadal wbitego w podłogę pełną kawałków szkła Flo.

𓆝𓆞𓆟𓆜𓆛

You're like a Goldfish // bxbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz