01-03/04-2003

0 0 0
                                    

- Mówię ci wymyślimy coś! Może zadzwonimy po... Oliego?.. albo lepiej nie, on nas zabije zanim twoja babcia to zrobi... Niko też odpada, on chodzi spać o równej dwudziestej drugiej... - wybijała dwudziesta trzecia, a dwaj szesnastolatkowie rozmawiali ze sobą od godziny, zdążyli posprzątać odłamki potłuczonego szkła, nakrzyczeć na siebie. Bardziej to Flo krzyczał na Huberta za to że zrobił mu dosłownie wielką dziurę w oknie, ale niestety dla siebie samego, chłopak nie potrafił szczerze i nienawistnie złościć się na ślicznego blondwłosego chłopaka, przecież skrycie szalał na jego punkcie.

- Nie wiem kurde... Przecież nic takiego się nie może stać, moja babcia może i za tobą nie przepada ale... - Flo wypuścił powietrze z ust już po raz setny w zrezygnowaniu, już dawno pogodził się ze swoim losem, ale blondyn obok nie dawał tak łatwo za wygraną. Hubert wyznawał zasadę, że tylko pizdy się tak łatwo poddają, a jak widomo on pizdą nie był, i Florianowi też nie pozwoli nią być, trzeba mieć jakiś honor.

- Może i za mną nie przepada?! - Wydarł się blondyn z oburzeniem, stukając się palcem wskazującym w czoło, zmierzył Flo wzrokiem pełnym niedowierzania i politowania, ale zniżając głos do szeptu gdy ten szybko pokazał mu że ma być ciszej - przecież ona mnie nienawidzi. Gdy to zobaczy i dowie się że to ja, no bo nie oszukujmy się, domyśli się, to będę miał jutro przesrane, bo ona przyjdzie po mnie, i najpewniej zabije gołymi rękoma. Flo... Masz może taśmę? Albo klej? - Blondyn spojrzał mu głęboko w oczy tym zdeterminowanym i błagalnym spojrzeniem, do którego Flo zawsze miał słabość - kurwa zrobię wszystko dla ciebie w rekompensacie, tylko zróbmy najpierw coś żeby ta jędza tego nie zauważyła.

Florian przełknął ślinę, patrząc z nieprzekonaniem na rozbudzonego chłopaka, który już zaczynał grzebać mu zwinnie w koszu na śmieci, gdzie dopiero co wyrzucili odłamki szkła. Każdy kto znał tego chłopaka dobrze wiedział, że jego pomysły nigdy nie kończą się dobrze, lecz tym razem brunet stwierdził że przecież nie może być tak źle, może ma sensowny plan.

- Uh tak... mam klej - przypomniał sobie o czymś, co mogło by bardzo pomóc. Wstał z materaca i ruszył w stronę biurka, a tuż obok na podłodze już zdążył rozsiąść się Hubi, próbując ułożyć puzzle ze odłamków szkła.

 Flo szybko zaczął grzebać w szufladzie do której jeszcze godzinę temu włożył klej, dzięki któremu klawiatura jest niezdolna do użytku, ale teraz akurat może się w końcu przydać do czegoś dobrego. 

- Masz, ten jest mocny... - podał mu go i usiadł na przeciwko, przypatrując się ze zdumieniem i oczarowaniem jak Hubert z przezroczystych jak woda kawałków szkła układa sensowny, trzymający się kupy kształt.

"Jak jest skupiony wygląda tak ładnie, jego duże i brązowe oczy, przypominające sarnie, mrużą się i  skanują uważnie odłamki szyby, lekko zagryza swoje idealnie wyglądające, nawet jeśli obgryzione i popękane, to idealne, usta, ciekawi mnie jakie są w dotyku? Może szorstkie? Może jednak miękkie? A może..."

- O proszę... jak nowe - blondyn uniósł dumnie zlepione szkło na wysokość ich twarzy, brutalnie przerywając tym rozmyślania i maślane spojrzenia kierowane do jego osoby.

Kiwnął głową otrząsając się z rozmyślań i wziął do rąk dzieło Huberta, ze zdumieniem trzeba przyznać że dobrze wyszło i nie wyglądało to źle. Podeszli do dziurawego okna, Flo przytrzymał w miejscu, Hubert przykleił, i można powiedzieć że im wyszło, i nie widać z daleka co się tu wydarzyło. Teraz tylko trzeba poczekać aż zaschnie, czyli na pewno żadnego otwierania okna w najbliższych godzinach, bo to mogłoby tylko doprowadzić do rozwalenia wszystkiego i spisania ich wysiłków na marne.

- To... chyba śpię dziś tutaj - Hubert uwalił się bez zawahania na nie za dużym materacu służącym za łóżko bruneta, a zadowolony uśmiech rozlał się na jego twarzy gdy tylko przymknął wymęczone dniem powieki, ziewnął błogo po raz ostatni i odpłynął.

Florian westchnął, patrząc jak blondyn szybko zasypia na jego materacu.

 Zgasił światło, wziął koc, okrył nim delikatnie przyjaciela, przyglądał mu się jeszcze przez kilka sekund które trwały jak wieczność, kierowany ciekawością i pragnieniem wyciągnął dłoń, chcąc sprawdzić strukturę tych pięknych ust, ale zanim zdążył cokolwiek poczuć pod opuszkami palców, powstrzymał się, tylko odgarniając kosmyki jego roztrzepanych na twarzy blond włosów, tak jakby sam próbował się oszukać, zmylić że wcale nie chciał zrobić blondynowi czegoś innego. 

Szybko oddalił się od drugiego ciała i położył się w odpowiedniej od niego odległości.

Spanikowany i wytrącony z równowagi, serce waliło mu jak dzwon gdy leżał na drugim krańcu materaca,  zaciskając powieki i próbując wymusić sen, który, miał nadzieje uwolni go od myśli i problemu chociaż na chwile. Kiedy wybiła druga w nocy, a zmęczenie wygrało nad natrętnymi myślami, zasnął.

~~~•°•~~~•°•~~~•°•~~~*(੭*ˊᵕˋ)੭*ଘ

Bruneta obudziły promienie słońca i dziwne dźwięki szmerania. 

Zmrużył oczy i odgarnął z nich przydługą grzywkę, pomyślał że w sumie przydałoby się ją obciąć, ale jego poranne myśli prędko przerwał głośniejszy dźwięk. Rozproszony podniósł się opierając na łokciach i zaczął mrugać nadal klejącymi się powiekami żeby wyostrzyć wzrok.

Kiedy zobaczył źródło hałasu wydał zaskoczony dźwięk, zdążył zapomnieć o Hubercie, który przecież spał w jego pokoju, a teraz właśnie wyskoczył z jego okna, dosłownie. Ledwo Flo zorientował się co się dzieje, to tego już nie było, zniknął za szybą, która trzeba przyznać ładnie się skleiła, i z daleka nawet nie widać przez co przeszła.

Florian westchnął, siadając na materacu. Blondyn znikł tak szybko, jak się pojawił, to było bardzo w jego stylu, zawsze tak robił, przychodził wieczorem, a rankiem już go nie było, znikał. Tak po prostu, żadnego głupiego dzień dobry, ani nawet spojrzenia. Chociaż Hubi pewnie myślał że brunet nadal spał gdy postanowił wyjść.

Taka błahostka, a jednak Flo zrobiło się trochę przykro, chyba wolał nie widzieć jak niższy się wymykał, wolał już po prostu obudzić się po tym.

Spojrzał na zegarek zajmujący taboret przy materacu, byłą ósma rano, wypadało dać jakiś znak życia innym domownikom, bo jeszcze przypadkowo zaczną się martwić.

Ogarnął szybko włosy, przebrał się w ubrania świeższej jakości i wyszedł z swojego pokoju, choć pokojem to by tego raczej nie nazwał, prędzej małą sypialnią z materacem zamiast łóżka i biurkiem.

Drewniane i stare panele skrzypiały pod jego bosymi stopami gdy powoli człapał po zakurzonych schodach, rozglądając się za jakimś znakiem po obecności jego sióstr. Gabriela i Maria, nazywane częściej Mara i Gaba, starsze o dwa lata od szesnastolatka bliźniaczki, gdyby nie ich zupełnie różniące się od siebie charaktery i style bytu, nie dałoby się ich rozróżnić, ale dla Flo obie były tak samo wkurwiające, no dobra, może Mara trochę mniej, ale tylko czasami, ostatnio na pewno nie.

Po tym jak stwierdził że w pobliżu nikogo nie ma, a babcia nadal śpi w swojej sypialni, prze czmychnął czym prędzej do kuchni, zadowolony chwycił jedną świeżą bułeczkę z koszyka wypełnionego nimi, które najprawdopodobniej Mara upiekła, nie obchodziła go zbytnio przyczepiona obok karteczka, jasno mówiąca "nawet nie waż się kłaść swoich brudnych łap na tych bułkach Flo, nie są dla ciebie" prychnął, zajadając się ze smakiem oraz złowieszczym uśmiechem, niech Mara ma za swoje, otóż ostatnio gdy Florian mógł wybrać albo zjazd kajakami z znajomymi bliźniaczek, albo gnicie na osiedlu i pilnowanie z Nikodemem jego młodszego brata, Mara zabroniła mu jechanie z nią, przez co cały dzień był zdany słuchać ujadania dzieciaka, a Flo nienawidził dzieci, to była męka. 

Zemsta jest słodka, tak jak bułka, pomyślał zadowolony.

𓆝𓆞𓆟𓆜𓆛


To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: 4 days ago ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

You're like a Goldfish // bxbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz