ROZDZIAŁ 32
_______________________
Gdy wracam z uczelni, jest już prawie ciemno, a ja przez całą drogę do domu rozmyślam, jak, do cholery, wygospodaruję czas na naukę i dodatkowe zajęcia. Miałam plan: znaleźć pracę, odłożyć trochę pieniędzy i wynieść się od Betty. Nie mogę siedzieć jej i Marshallowi na głowie w nieskończoność. W końcu będą mieć mnie po dziurki w nosie i wystawią mi walizki za drzwi.
A idzie zima, pewnie już wszystkie miejsca pod mostem zarezerwowane.
Wychodząc z autobusu, dochodzę do wniosku, że nie mogę się zwolnić z restauracji. Nowa praca to zawsze duże zamieszanie. Nie mam teraz czasu, by wdrażać się w nowe obowiązki. Zostaje więc powrót do Hanka. Gdy przekraczam prób mieszkania i uchylam opatrunek, oglądam moją ranę. Goi się ładnie, ale wciąż nie wygląda najlepiej. Czy będę w stanie chociaż w części wykonywać swoje obowiązki? Zaraz się przekonamy.
Wchodzę do pustej kuchni i próbuję unieść prawą ręką drewnianą deskę. Po niecałej sekundzie syczę z bólu, a przedmiot z hukiem spada na jasne kafelki.
– Ugh... czyli powrót do noszenia tacy nie wchodzi w grę.
Idę wziąć szybki prysznic, w dalszym ciągu rozmyślając nad moimi opcjami. Mogłabym wziąć pożyczkę, jakiś kredyt studencki albo wrócić do akademika, którego koszt właściwie w pełni pokryje moje stypendium. Szkoda tylko, że sama myśl wywołuje we mnie odrzucenie.
Mieszkałam w akademiku przez dwa pierwsze lata studiów i niezbyt dobrze wspominam ten czas. Pani Słodziaszek byłaby pewnie lepszą współlokatorką niż laska, na którą trafiłam na drugim roku. Nigdy nie spotkałam nikogo równie niechlujnego. Wszędzie kubki, pudełka po pizzy, skórki od bananów na każdym kroku. Serio, małpy we wszystkich pittsburskich ogrodach zoologicznych jadły ich mniej. Wspominałam już o mrówkach w łóżku?
Jednym słowem: koszmar.
To głównie z uwagi na jej przymusowe towarzystwo zdecydowałam się tak szybko zamieszkać z Jakiem. Już nawet on był porządniejszy.
Gdy wychodzę spod prysznica, wiem, że obecnie moją jedyną szansą na pogodzenie ze sobą tego wszystkiego jest... telefon do rodziców.
Siadam w ręczniku na łóżku i zastanawiam się, od kogo usłyszę gorszą reprymendę, że nie odzywałam się tak długo. Ile czasu minęło? Miesiąc? Półtora? Straciłam rachubę i dopadają mnie wyrzuty sumienia. Nie przez wzgląd na rodziców, oni mogą zadzwonić sami, ale przez wzgląd na Bena. Dzieciak ma siedem lat i pewnie niedługo zapomni, jak wyglądam. Ostatni raz widziałam go na początku wakacji.
Siostra roku.
Gdy jeszcze mieszkałam w domu, był moim małym promyczkiem i z prawdziwym żalem zostawiałam go w Maine, gdy musiałam wyjechać na studia. Pocieszała mnie jedynie myśl, że rodzice zdecydowanie traktowali go lepiej niż mnie. Mam nadzieję, że to się nie zmieni, a oni nie spróbują zrobić sobie z niego pasującej do obrazka marionetki. Nigdy dość dobrej, dość grzecznej, dość ładnej.
Ostatecznie dzwonię do ojca, denerwując się bardziej z każdym kolejnym sygnałem. Niemal mogę usłyszeć bicie własnego serca. Rozłączam się po kilku sygnałach. Mimo tego że wciąż mam problem, cieszę się, że chociaż na chwilę odwlekłam tę konfrontację.
Jak już wspominałam, jestem strasznym tchórzem.
Wkładam słuchawki do uszu i głośną muzyką próbuję zagłuszyć stres, a potem zakładam czarną sukienkę od Betty, w której Xander nie miał okazji jeszcze na mnie widzieć. Wewnątrz czuję wyrzuty sumienia pomieszane z ekscytacją.
![](https://img.wattpad.com/cover/367582531-288-k906968.jpg)
CZYTASZ
Twoje ciało wybrało. TOM 1
ChickLit(Enemies to Lovers, 17+) A gdyby tak istniała aplikacja, w której to sygnały wysyłane przez ciało decydują, kogo przesunąć w prawo? 21-letnia Elle, studentka kryminologii dorabiająca sobie jako kelnerka, wdepnęła w niezłe... bagno. A to wszystko prz...