XXIII

185 13 0
                                    

-Przepraszam pani Jauregui, ale przyszła pani Cushner i nalega na spotkanie z panią, mam ją wpuścić?-kiwnęłam głową do mojego asystenta i po chwili zobaczyłam w swoim gabinecie wysoką brunetkę ubraną w biały garnitur.

-Nieźle się urządziłaś dzięki kasie z rozwodu.-usiadła na krześle przede mną i założyła nogę na nogę rzucając na moje biurko teczkę.

-Nie wiem może jakieś dzień dobry czy coś a nie wchodzisz jak do siebie mając gdzieś czy pracuje i czy w ogóle jestem w gabinecie.-wzruszyła ramionami jakby moje słowa kompletnie jej nie ruszyły.

-Dzień Dobry moja eks żono przyszłam żebyś mi sprzedała 100% udziałów w tej swojej śmiesznej agencji.-zaskoczona uniosłam brwi i chwyciłam w dłoń teczkę i zaczęłam przeglądać jej zawartość.

-Ty siebie słyszysz co ty mówisz? Wydaje mi się że nie i weź te swoje śmieszne dokumenty mi z blatu, proponujesz mi 1/20 tego co jest teraz warte moje królestwo które wybiłam na taką skalę że znają moje modelki w każdym zakątku świata.-prychnęła i uniosła głowę patrząc mi prosto w oczy, to nie była ta sama urocza 20 latka której nakładałam obrączkę na palec.

-Myślisz że ten twój burdel jest więcej wart? Moja agencja w najbliższych latach cię zniszczy no chyba że pierwsza siebie zniszczysz tymi plotkami o romansach z modelkami.-przetarłam czoło dłonią i odetchnęłam, nie chciałam nie potrzebnie wywoływać awantury.

-Mogłabyś zważać na słownictwo bo chyba nie chcesz żeby wyprowadzała cię moja ochrona bo ty będziesz głównym tematem plotek dlaczego przychodzisz do swojej eks do biura.

-Nie bądź śmieszna dobrze? I te głupoty które gadałaś na mojego ojca 10 lat temu ci nie uwierzyłam nadal nie wierzę, próbujesz zrobić szum wkoło siebie bo nikt nie chce zwrócić uwagi na biedną Lauren.-wstałam opierając dłonie na biurku i z lekką siłą upuściłam nogę z obcasem tak że wydała dźwięk który mnie oderwał od myśli zamordowania jej.

-Głupoty naprawdę? Skoro tak twierdzisz to po co tu przyszłaś, liczyłaś że przekonasz mnie byle czym żebym opuściła to co stworzyłam od zera, to co stworzyłam żeby żadna modelka nie była molestowana żeby mogły rozwijać się na arenie między narodowej bez wchodzenia pod biurko prezesa.

-Nie miałam pojęcia że aż tak się zmieniłaś, a byłaś taka super urocza i nieśmiała, zaczynasz się starzeć i to dosyć widocznie. Wiesz co skoro nie to nie ale z tego co wiem dwoje twoich byłych podopiecznych przeszło do mnie może jeszcze zapoluję na pannę Cabello. Przydałaby mi się taka urocza idealna do aktów.-stuknęła mnie palcem w nos i udała się w stronę drzwi.

-Masz drogę wolną Cushner, ale wiedz że ze mną nie ma co wojować bo to może się źle skończyć.

-Oj już mi tak nie groź gorąco, ale spokojnie zobaczymy się w sądzie w odpowiednim momencie i odpowiesz za zniewagę i fałszywe oskarżenia wobec mojego ojca.-wyszła trzaskając drzwiami a wtedy ja wyłączyłam dyktafon w telefonie i zadzwoniłam na jedyny numer który mógłby mi poprawić humor.

-Alex proszę powiedz że coś masz że ktoś się do ciebie zgłosił.-usłyszałam śmiech kobiety i jak opada na swoje stare krzesło biurowe.

-Nawet nie wiesz jakie masz szczęście, z tego co zdążyłam przesłuchać i policzyć sprzed 10 lat mamy oprócz ciebie 7 ofiar a najnowszych jest 8 w tym jak nie miło dla pana Cushnera dosyć młody chłopak.

-Ratujesz mi dupe, nie wiem jak mam ci dziękować.

-Daj mi w końcu numer do Dinah albo do jakiegoś fajnego faceta.-pokręciłam głową na boki uświadamiając sobie że ona nigdy się nie zmieni.

-Nigdy ci nie dam numeru do Dinah bardzo dobrze wiesz że masz u niej przejebane ale mogę ci załatwić numer do faceta może i młodszy od ciebie ale zabawny, szalony a do tego przystojny.

-A do Cabello masz numer powiedz że tak, na pewno go musisz mieć.-pokręciłam głową na boki i prychnęłam śmiechem.

-Odpuść za wysokie progi jak na twoje nogi, już ci wysyłam numer do Marcusa a jak wolisz na żywo go spotkać to dzisiaj w moim i Dinah ulubionym klubie będziemy o 19.

-Wpadnę na pewno a tak to narka starucho.-rozłączyła się a ja mogłam odetchnąć od jednej sytuacji czekała mnie jeszcze sprawa ale na razie wypad do klubu się liczy tylko o reszcie zacznę myśleć od poniedziałku.

Poza Aparatem||CamrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz