Rozdział 2

30 1 0
                                    

Wokół mnie niczego nie było oprócz pieprzonego lasu... Szłam głębiej i głębiej. Wszędzie była blado biała mgła. Każdy wiedział, że nocne spacery po lesie są zakazane. A ja? Złamałam zasadę. Nagle pośród mgły pojawiła się ciemną postać. Zaczęła się do mnie zbliżać. Bardziej I Bardziej.  Zobaczyłam jego twarz. Sparaliżowało mnie od razu.

× × ×

Obudziłam się przerażona. Dobra to był tylko zły sen.

Niepewnie sięgnęłam po telefon i włączyłam go.

Dziewiąta rano. Świetnie...
Na szczęście to była sobota, więc nie musiałam się trudzić i iść do piekielnej szkoły.

Wstałam niechętnie, tłumiąc ziewnięcie.  Ubrałam swój luźny strój składający się z czarnych dresów i czarnej krótkiej bluzki.

Wyszłam z pokoju I poszłam na dół gdzie spotkałam swojego tatę oraz jakiegoś mężczyznę max po dwudziestce.

Był ubrany w garnitur, choć nawet tak widać było ze jest dobrze zbudowany. Jego ciemny, lodowate wręcz czarne oczy zaczęły od góry do dołu mnie obserwować.

- To ona ? – Spytał mojego ojca a jego głos wywołał we mnie przyjemne ciarki.

- Nie, to moja najmłodsza córka Lily – odrzekł spokojnie mój ojciec.

- No to chcę twoją najmłodszą córkę I tyle. O dwudziestej przyjadą po nią moi ludzie. A teraz Żegnaj Anderson.- i tak po prostu odszedł zostawiając mnie zszokowaną.

- O co chodzi tato? – popatrzyłam na swojego ojca który najwyraźniej zaczął unikać odpowiedzi  na moje proste pytanie – tato powiedz

Cisza. Jedna sekunda....

Druga....

Trzecia....

I kolejna....

aż po jakimś czasie się odezwał.

- Lils posłuchaj.... mogę ci tyle powiedzieć że musisz się spakować i z nim zamieszkać a kiedy będziecie gotowi to weźmiecie ślub

- Ale...

- Nie ma ale. Masz go się słuchać, a teraz marsz się pakować

Wcale go nie poznawałam. Był inny.
Poszłam do pokoju I wyjęłam walizkę. Po paru godzinach byłam już gotowa.

Nastąpiła godzina gdzie Ten „ Tajemniczy Mężczyzna” przyjechał po mnie z swoimi ludźmi.

Jeden z tych ludzi wziął moją walizkę wpakował do bagażnika a drugi zaprowadził mnie do auta gdzie na tyle siedział ten facet i musiałam usiąść koło niego.

Usiadłam trochę spięta i gdy jego ochroniarze wsiedliśmy s przodu i nas oddzielała tylko czarna szyba popatrzyłam w niebo i ... ruszyliśmy.

- Lily tak ? – zagadał do mnie na co ja przytaknęłam a on dalej ciągnął. – jestem Nicholas Clark, więc już twój Ojciec ci ogólnie wyjaśnił co i jak, ale jeszcze poznasz zasady.

- Zasady?

- Tak Anderson. Pierwsza to że będziesz mnie się słuchała

Pojebało go.

- Druga to że jak chcesz się z kimś spotkać to podajesz adres , z kim się spotkasz i o której do której

Jebnięty jest.

- Trzecia to że będziesz miała w telefonie lokalizacje.

Debil.

- Czwarta to że będziesz miała przydzielonych dla siebie ochroniarzy

-Skurwysyn – nie wierzę powiedziałam to na głos. Zasłoniłam usta ręką.

- słucham ?

- mówiłam o nim – Pokazałam na Millera. – Nie polecam go

- On pracuje dla mnie

- O kurwa....

- A piąta zasada to zero przeklinania

- Pomyślę- prychnęłam i patrzę na drogę.
No tak Clark i Miller są chyba tak samo jebnięcie.

- Ile będziemy jechać?

- Jeszcze 6 godzin

- Tak długo ? - jęknęłam

- Lepiej idź spać

- Tak zrobię

Oparłam głowę o szybę i nawet nie wiem kiedy usnełam.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 14 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

The End Of The Moment Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz