Napisałam tego oneshota siedzą w pracy... znowu... ale po prawdzie on akurat siedział długo na moim dysku, więc postanowiłam do skończyć i wstawić, bo szczerze nie mogę się doczekać sezonu 5 Lego Monkie Kid i mam nadzieje, że nowe studio nie spierdoli :)
Also, może kiedyś zrobię kontynuację tego... Może :D
🐵🐵🐵
Ledwie żywy wrócił do domu, lekko utykając i choć nie lubił przyznać się do porażki, to ta była bardzo bolesna. Nie chciał przyznać tego na głos, ale polubił MK i, gdyby nie fakt, że był protegowanym Wukonga, to może szkoliłby go nadal. Niestety zemsta na Wukongu była zbyt wielką pokusą i próbował ukraść moce chłopaka, ale przegrał. Był na siebie zły, ze tak łatwo dał się załatwić dzieciakowi, śmiertelnemu, ale nie mógł uciszyć ukłucia dumy w sercu. Sam przecież nauczył MK ataku, którym został pokonany. Westchnął przeciągle, opierając się o ścianę opuszczonego dojo. Nie potrafił uciszyć rozpierającej dumy z postępów dzieciaka i żalu, że nie jemu został przez los podarowany protegowany. Czy umiałby kogokolwiek właściwie nauczyć swojej sztuczki z cieniami? Skrzywił się, odrzucając takie myśli. Był samotnym wilkiem od czasu zdrady Wukonga i nie potrafił nikomu w pełni zaufać, więc uczenie kogokolwiek jego zdolności odpadało.
Z ciężkim westchnięciem stworzył kilka cieni, żeby przygotowały bandaże, jedzenie, zmieniły pościel, gdy on sam poszedł pod prysznic z zamiarem zmycia z siebie brudu i ciężaru dnia. Nie było to nic nadzwyczajnego. Nie raz tworzył cieniste klony samego siebie, kogoś innego czy stworzeń różnej rasy, o ile sytuacja tego wymagała. Używał swoich mocy od tysiącleci i jak daleko sięgał pamięcią, ale nigdy nie miał z nią żadnych problemów. Nigdy.
Następnego dnia obudził się całkowicie wykończony i z bólem całego ciała. Ostatni raz tak mocno poturbowany był po walce z Wukongiem pięćset lat wstecz, gdy próbował z nim zawalczyć o coś tam, nawet nie pamiętał o co. Światło go raziło po oczach, więc zasłonił je ramieniem. Chciał dać nauczkę dawnemu przyjacielowi, a sam skończył jako worek treningowy i gdzie tu cholerna sprawiedliwość?
Nagle usłyszał ciche mruczenie i coś niewielkiego usiadło przy jego boku. Zignorował to. W okolicy było pełno bezpańskich kotów, które często do niego zaglądały i bywało, że sypiały na nim lub obok i mruczały. Co jednak sprawiło, że jego mózg zaczął działać na pełnych obrotach, to fakt, że koty nie mają dłoni, a to coś definitywnie je posiadało i położyło na jego boku. Ze ściągniętymi brwiami, odsunął rękę i spojrzał w dół.
- Co do...?!
Odskoczył gwałtownie, uderzając boleśnie o ścianę. Zasyczał cicho i pocierając tył głowy, spojrzał skonfundowany na kilkumiesięczne dziecko. Małpka, o ciemnym futerku i fioletowych dużych oczach. Przełknął ciężko ślinę i potarł oczy palcami, próbując usunąć resztki snu. Definitywnie musiał śnić. Spojrzał ponownie. Dzieciak nadal tam siedział i teraz przekrzywiało głowę w bok. Niepewnie dotknął go palcem w brzuch, co zaowocowało uroczym dźwięcznym chichotem. Nim jednak zdążył zareagować, dzieciak przekrzywił się zbyt gwałtownie do tyłu, a kiedy chciał je złapać, zmieniło się w cień i ponownie pojawiło się na podłodze bezpiecznie. Macaque z wrażenia prawie spadł przodem z łóżka, patrząc z niedowierzaniem na małpie dziecko. Jego dziecko? Tylko skąd? Jak? Czy ktoś tam w górze uznał, że to będzie bardzo dobry dowcip i dał mu dzieciaka z jego mocami, czy co się właśnie działo?
CZYTASZ
Mały Cień
FanfictionPo pokonaniu przez MK i Sun Wukonga, Macaque wrócił ranny do swojego dojo. Nie spodziewał się jednak, że młode powstanie z jego cienia. Albo Macaque został tatą i stara się nie panikować i dać sobie ze wszystkim radę. Aha, i nie chce się przyznać, ż...