ROZDZIAŁ 03

9 2 0
                                    

━━ Powiedz po dobroci, kto cię tutaj przysłał? ━━ warknął po chwili, a wokół niego zaczęły unosić się fioletowo ━━ biało ━━ czarne ogniki, co zapewne źle wróżyło.

━━ J-ja... ━━ tak bardzo był przerażony Ji-sung, że nie był w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa, co nie umknęło jego rozmówcy, który jeszcze bardziej chciał dowiedzieć się, kim on tak naprawdę jest.

━━ Mów, a nie stój, jakby ci mowę odjęło! ━━ ponowił swoje słowa, a jego twarz zbliżała się niebezpiecznie coraz bliżej jego, o czym jak zapewne nie zdawał sobie kompletnie sprawy, bo gdyby tak było, to teraz nie czułby on jego oddechu na swojej twarzy.

━━ Sam nie wiem, co tutaj robię! Puść mnie! Wciągnęło mnie dziwne światło i nim się obejrzałem, znalazłem się tutaj! ━━ pisnął po chwili Ji-sung z przerażeniem wymalowanym na twarzy.

Tym bardziej że pierwszy raz ot, tak bardzo dawna, czuł się tak paskudnie, że wolał, aby coś go ścigało, nuż świdrujące spojrzenie tego mężczyzny! Chociaż z drugiej strony, nieco pod tym względem rozumiał jego zachowanie w stosunku do niego. Może inaczej by się zachował, gdyby poznali się w innych okolicznościach?

Wówczas po jego twarzy niekontrolowanie zaczęły spływać łzy. Łzy, których za żadne skarby nie potrafił zatrzymać i nie miał zamiaru tego robić. Zważywszy, że jedna z nich zaczęła się krystalizować, odpychając z całą mocą od niego mężczyznę. Mężczyzny, który był kompletnie zszokowany, tym co właśnie się wyprawiało.

Sam Ji-sung nie wiedział, o co chodziło, ale po jego minie mógł wywnioskować, że się tego tak samo, jak on nie spodziewał. Nie wiedzieć czemu, ale czuł przypływ niewyjaśnionej energii tak znanej mu, lecz zarazem dobrze mu nieznanej. Stąd nie był w stanie określić, czym ona była, ale jednego był pewny, że była tą, której od tak dawna szukał. A co za tym idzie, nie bał się jej wcale, bo tak naprawdę była ona częścią jego samego.

Więc nic dziwnego, że podświadomie wiedział, jak miał się z nią obchodzić. Przez co, nie zważał nawet na minę swojego rozmówcy, kiedy to światło ujrzał. A, który wyglądał tak, jakby co najmniej zobaczył przed sobą ducha, albo inną zjawę i to w jego własnym śnie, co poniekąd według niego było dziwnym doświadczeniem, tego był w stu procentach pewny! Nic więc dziwnego, że wypowiedział takie, a nie inne słowa podczas tego, jak był zszokowany.

━━ To niemożliwe‽ Jakim cudem! ━━ usłyszał Ji-sung, jak wypowiadał on owe słowa.

Jednakże już tak jakby z oddali, a to dlatego, że on i cała sceneria oddalała się od niego. Wszystko wokół Ji-sung’a zaczęło znikać i już nie było mu dane, cokolwiek więcej do niego powiedzieć. Wyciągał ręce przed siebie, próbując nie dopuścić, aby opuścił to miejsce, w którym się obecnie znajdował. Nie ważne jakby próbował to zatrzymać, tym bardziej wszystko znikało i pozostała po tym pustka i czerń.

Wówczas usłyszał w swojej głowie kobiecy głos mówiący „Wasze prawdziwe spotkanie, dopiero będzie miało swoje miejsce. A to dopiero początek tego, co cię ma dopiero spotkać...”, który niejednego wystraszyłby na śmierć. Co jak wiadomo było mocno zrozumiałe, bo jazdy by się na jego miejscu wystraszył. Gdyby nagle taki głos w swojej głowie usłyszał.

Tak czy inaczej, jego zmysły zaczynały się budzić i to dlatego tak raptownie opuścił to zagadkowe miejsce. A jego powieki powoli podnosiły się do góry, on dalej miał wrażenie, że nadal śnił. Stąd, pierwsze co ujrzał, chociaż mocno niewyraźnie, to sufit jakiegoś pokoju. Wychodziło na to, że musiał Ji-sung znajdować się w jakimś miejscu, ale w kościele, w jakim tego na tę chwilę nie był pewny.

Tym bardziej że w tym samym czasie, zaczął odzyskiwać czucie w swoim ciele. A co za tym idzie, poczuł, że leży na czymś miękkim, co przypominało łóżko. Dopiero po kilku chwilach, dotarło do niego, że znajduje się w swoim domu, we własnym pokoju i łóżku. Chociaż jeszcze chwilę temu, nie poznawał kompletnie, gdzie się aktualnie obecnie znajdował.

Nic więc dziwnego, że przez chwilę zaczął się denerwować, że ktoś go porwał. Co jak wiadomo niego było zrozumiałe, jeśli patrzeć na to, co chwilę temu mu się śniło. A to jak wiadomo, wcale, prawdę mówiąc, śmieszne według niego nie było. Tym bardziej że cisza, jaka w nim panowała, aż zaczęła dźwięczeć mu niemiłosiernie w uszach. Tak jakby, panowała w zupełna pustka, w której żaden dźwięk nie miał prawa bytu.

Teraz już zupełnie nie wiedział, czy to był sen, czy jednak już to była jawa. Czy jednak naprawdę się obudził, czy jednak dalej śnił i to nie była prawda. A to wcale dobrze nie wróżyło, bo tylko potęgowało jego skołowanie i mętlik w głowie. Bo na tę chwilę, jednak nie był już on pewny, co to właściwie tak naprawdę było, ale jednego był pewny, że to zaledwie początek tego, co dopiero nadejść. Nic więc dziwnego, że wypowiedział takie, a nie inne słowa, które cisnęły mu się na usta.

━━ Co miał oznaczać ten dziwny sen? ━━ pomyślał Ji-sung po chwili, podnosząc się do pozycji pionowej, co spowodowało ostry ból głowy, którego jak wiadomo, Ji-sung się wcale nie spodziewał.

━━ Kto normalny śni o jakiś ruinach, a tym bardziej o mężczyźnie, którego wcześniej na oczy nie widział? Chociaż z drugiej strony, wydawał mi się dosyć znajomy jednak... ━━ dodał po chwili w myślach, powoli składając części układanki, powstałej z wcześniejszych snów, jakie miał.

━━ A poza tym, jeśli nie na mnie czekał, to na kogo w takim razie? To by wyjaśniało jego zachowanie, gdy zorientował się, że nie jestem tym, na którego czekał. A tym bardziej kim właściwie on był? ━━ z rozmyślań wyciągnął go dopiero odgłos kroków na korytarzu, które zbliżały się w kierunku jego pokoju.

Nie mało Ji-sung podskoczył, kiedy je usłyszał, bo takie głośne one były. Może dlatego, że w całym pomieszczeniu panowała cisza, przez którą wszystko było wyolbrzymione? Tak czy inaczej, zaraz potem drzwi się otworzyły i stanął w nich właściciel tychże kroków, a, którym okazała się jego ukochana mama, która zapewne planowała go obudzić.

Nic więc dziwnego, że miała taki dziwny wyraz twarzy, kiedy ujrzała, że się obudził przed jej próbą obudzenia jego. Nic dziwnego, bo, kiedy spojrzał się na zegarek. Zdał sobie sprawę z tego, jak wczesna była jeszcze pora. Zwykle zaraz pewnie wróciłby do spania, ale coś podpowiadało mu, że lepiej było wstać z łóżka.

Tak też i zrobił, ciesząc się w duchu, że jego mama przyszła nieco później niż zwykle. Bo gdyby przyszła wcześniej, to wtedy trudniej byłoby mu się z tego, co wyprawiał wytłumaczyć. A czego jak wiadomo, nie miał zamiaru robić, bo i tak za żadne skarby by mu nie uwierzył. W sumie nikt normalny by mu nie uwierzył, gdyby im to, co mu się przyśniło.

Chociaż nie był w 100 procentach pewny. Czy to naprawdę był sen, czy jednak była to jawa. A tym bardziej, kim był ów mężczyzna o czarnych długich włosach i fioletowych oczach? I co znaczyły słowa, które wypowiedziała tamta kobieta? To było teraz najważniejsze dla niego do odkrycia, tego był w 100 procentach pewny.

Eoduun Unmyeong [ chenji / PL ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz