ROZDZIAŁ 02

8 2 0
                                    

Tylko bez towarzyszy podróży, co wcale mu to nie przeszkadzało, a wręcz było mu to na rękę. Czując, że nie musiał się bać, że coś się mu stanie, ale i tak wolał trzymać się na baczności. Bo z czytanych przez niego książek, wyciągnął taki morał, że nie wolno ufać niczemu i nikomu. A to dlatego, że nigdy nie wiadomo było, na co lub na kogo się miało możliwość trafić.

Każda osoba, nawet zarzekając się, że nie ma żadnych ukrytych zamiarów, zawsze w większości przypadków jakieś musieli mieć. Nim jednak się spostrzegł, same nogi doprowadziły go na skraj porośniętym mchem, trawą i drzewami, które chwilę później okazały się ruinami jakiegoś pałacu. Nie wiedzieć czemu, ale kiedy spoglądał się na niego ze smutkiem wypisanym na twarzy.

Czuł, jeszcze silniej te mieszane uczucia, które z każdą chwilą, coraz bardziej się natężały. Stąd po chwili podszedł ostrożnie do pobliskiego muru, aby dotknąć go prawą dłonią, by sprawdzić, jaki jest on w dotyku. Już dawno zapomniał, że to był sen, a nie jawa, ale to na tę chwilę nie było ważne. Chociaż tak naprawdę, nie miał bladego pojęcia, czemu to robił, ale widać musiało być tak, a nie inaczej.

Dlatego z tym nie walczył, bo i tak nic na to poradzić już nie mógł i on doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Bo nawet gdyby z tym walczył, to i tak nic by z tym nie wskórał. Więc wolał się poddać, aby móc przebrnąć przez to do samego jego końca. Tym bardziej że i tego 100 procentach nie był pewny, ale innego wyboru jak wiadomo, już nie miał. Nim jednak zdążył cokolwiek zrobić, z jego ust wydobyły się słowa, których nie potrafił zatrzymać.

━━ Jak mogłem o nim zapomnieć ━━ szepnął do siebie Ji-sung, zarazem próbując powstrzymać łzy.

Łzy, które kapały cicho na trawę, wnikając w nią i nie pozostawiając po sobie, ani jednego śladu. Otarł je ostrożnie ręką, próbując zarazem się uspokoić, bo dotarło do niego, że owe emocje, które teraz przeżywał, nie należały do niego. Co nie znaczyło, że przeszkodził mu one w tym, aby dowiedzieć się, do kogo one tak naprawdę należały.

Stąd odszedł od muru, aby móc ruszyć przed siebie kompletnie na ślepo. Nie miał zielonego pojęcia, co za chwilę ujrzy albo czy kogoś na swojej drodze spotka. Wówczas, tuż za samym zakrętem ujrzał przed sobą taką samotnię wyglądającą figurę mężczyzny. O czarnych jak noc włosach, które sięgały mu bodajże do samego tyłka.

Jednak i tego w stu procentach nie mógł być pewny. A to dlatego, że był ubrany w czarną szatę, która dość ekscentrycznie jak dla niego wyglądała. Nic nie mówiąc, przyglądał się mu z każdą chwilą coraz uważniej, niż tak naprawdę powinien. Z tego powodu, że z każdą chwilą coraz bardziej wydawał mu się znajomy. Chociaż nie miał Ji-sung bladego pojęcia, czemu był mu tak znajomy.

Bo jakby nie patrzeć nie przypominał sobie, aby go wcześniej spotkał. Jednakże miał co do tego zupełnie inne wrażenie jakby go znał i to bardzo dobrze. Co jeszcze bardziej go zastanawiało, ale nic nie był w stanie, na tę chwilę wykombinować, co dla niego było nieco irytujące. A to dlatego, że jak można znać kogoś, jeśli się go wcześniej na oczy nie widziało? To było według Ji-sung’a dobrym pytaniem, na które na tę chwilę nie znał odpowiedzi.

Stąd pozostało mu tylko brnąć dalej, bo tylko tak mógł odkryć coraz więcej, tego był w stu procentach pewny. Nim zorientował się, z jego ust wydobyły się kolejne słowa, których kompletnie nie rozumiał. A tym bardziej że nie był w stanie, tychże słów zatrzymać, co było jeszcze mocniej według niego zastanawiające. Tak czy inaczej, machnął na to ręką i skupił się na tym, co miało dopiero nadejść.

━━ Ty jesteś Chenle‽ ━━ wyszeptał po chwili do siebie cicho Ji-sung, nie mając bladego pojęcia, skąd wytrzasnął jego imię.

Ledwo Ji-sung wypowiedział owe słowa, to on odwrócił się i spojrzał się na niego tymi ciemno-fioletowymi oczami. Oczami, które przewiercały go na wylot, co było trochę niekomfortowe. Zarazem nie odezwał się do niego ani jednym słowem. Chociaż podejrzewał, że te słowa wypowiedziane przez niego niemało musiały go zaskoczyć. Tak czy inaczej, nie mało one go zaskoczyły, bo jakby było pod tym względem inaczej? Sam był mocno pod tym względem zaskoczony, ale to, co usłyszał chwilę później, jeszcze bardziej go poruszyły.

━━ A już myślałem, że zmieniłaś zdanie... ━━ zwrócił się do Ji-sung’a, jakby nigdy nic Chenle.

Co nie było dobrym ruchem z jego strony, bo mało Ji-sung’owi nogi ugięły się pod nim. Kiedy usłyszał jego łagodny, pełnym radości tonie głosu, który kompletnie nie pasował do jego wyglądu. Widać, powiedzenie „nie oceniaj po okładce”, ma w sobie dużo racji. Chociaż z drugiej strony nie mógł być tego pewien, bo nie znał jego normalnego zachowania.

Co poniekąd nie ukazywało go w pełnej krasie, więc jego ocena była tak naprawdę niepełna. A to ani źle, ani tym bardziej dobrze pod tym względem wróżyło, bo nie był Ji-sung pewien, czy był on dobry, czy też był tak naprawdę zły. Dlatego też wolał trzymać się na baczności i jak tylko coś będzie nie tak, to spróbuje się z tego miejsca ulotnić.

Tym bardziej że i to w stu procentach nie był pewny, bo jakby nie patrzeć, możliwe to nie był aktualnie jego sen. A co za tym idzie, nie mógł mieć nad nim kontroli, co nie było mu na rękę. Stąd wszystko mogło tak naprawdę się stać, co mu się wcale pod tym względem ani trochę podobało. Jednak teraz nie miał innego wyboru, jak skupić się nad jego przetrwaniem. Zaraz też powrócił do skupienia się, nad tym, co jeszcze miało się wydarzyć.

━━ Więc... Jednak przyszłaś... ━━ zwrócił się do niego z pogodnym uśmiechem wymalowanym na twarzy, zarazem podchodząc do niego.

By po chwili zmniejszyć w zastraszającym tempie, dystans między nimi. W tym momencie mało Ji-sung’owi serce nie wyskoczyło z nerwów z piersi. Bo za żadne skarby nie spodziewał się takiego obrotu sprawy i to, że ujrzy go z tak bliskiej odległości. Nie wiedzieć czemu, ale w tym momencie chciał, jak najszybciej ulotnić się z tego parszywego miejsca, tego był w stu procentach pewny. A to dlatego, że jego najgorsze obawy zaczynały aktualnie się sprawdzać, co mu się wcale nie podobało. A to dlatego, że wyraz twarzy jego rozmówcy zmieniał się niczym jak w kalejdoskopie.

━━ Kim jesteś‽ Co tu robisz ‽ Jak się tutaj dostałeś‽ Jak śmiałeś, mnie oszukać! ━━ ton jego głosu diametralnie się zmienił.

Tak samo, jak jego wyraz twarzy, po którym można było stwierdzić, że był wściekły. Nim się Ji-sung ogarnął i zorientował, co jest grane, a gorsza odezwał. Został przez niego złapany za ręce i przyciśnięty do zimnego jak lód muru i nic na to poradzić już nie mógł, bo nie był w stanie z nim walczyć. A tym bardziej że nie był w stanie wydostać się z jego mocnego uścisku. Kiedy już chciał się odezwać, usłyszał, jak on kontynuował swoje słowa, z każdą chwilą będąc coraz bardziej wkurzonym.

Eoduun Unmyeong [ chenji / PL ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz