02.

65 6 2
                                    

rozdział drugi; sprawa niewielkiej wagi






– Tutaj jesteś, panienko.

Roztrzaskujące się o potężne mury fortecy, fale zafascynowały Elaenę na tyle, by stracić rachubę czasu. Dopiero kiedy do jej uszu napłynął znajomy, dziewczęcy głos, uniosła głowę, która do tej pory swobodnie spoczywała na jej ramieniu.

– Ellia! – wyraźnie ucieszona widokiem swojej towarzyszki, odgarnęła z czoła kosmyki, pozostawionych w nieładzie włosów – Szukałam cię wczoraj chyba cały wieczór. Nawet nie wiesz jakie nużące może być przesiadywanie w towarzystwie Cerelle.

– Wybacz – zajęła miejsce tuż obok młodej Baratheonównej – modliłam się z matką w sepcie. Chciałam żebyś do nas dołączyła.

– Oh, to raczej nie moje ulubione miejsce. – Uśmiechnęła się słabo.

Prawdą było, że nigdy nie należała do osób nadto wierzących. Po śmierci matki była zbyt mała, żeby zrozumieć, dlaczego co każdy wieczór septa Maegelle zabierała ją przed oblicze Siedmiu i każe przyznawać do popełnionych grzechów. Kiedy nieco dorosła, robiła to jedynie dla Elli, której głęboka wiara pomagała w codziennych udrękach.

Ellia Swann, najmłodsza z czterech dziedziczek lorda Kamiennego Hełmu - jednego z najwierniejszych doradców Orysa, stała się towarzyszką jego córki, od kiedy ta skończyła swój szósty dzień imienia. Starsza o dwa lata, niezwykle czarująca i wygadana, bardzo szybko zyskała przychylność niemal wszystkich ludzi na dworze lorda Baratheona. Elaena zaś obdarzyła ją miłością silną i bezgraniczną, odnajdując w pannie Swann swoją pierwszą, najserdeczniejszą przyjaciółkę.

– Musimy w coś wierzyć, moja panienko. – Chwyciła rękę dziewczyny w swoją, a kiedy zauważyła pokaleczone od wczorajszej lekcji haftowania dłonie czarnowłosej, dodała z przekąsem. – Oh, septa Maegelle musiała być na ciebie naprawdę wściekła.

– Ojciec znalazł dla mnie męża, Ellio.

Cisza jeszcze nigdy nie wydawała się Elaenie tak głośnia, jak wtedy. Panna Swann spojrzała na nią tępym wzrokiem, a zaraz potem położyła dłoń na burgundowym materiale sukni, próbując dodać jej choć odrobinę wsparcia.

– To daleki krewny babki Alyce, zdolny rycerz z Wysogrodu. Jest tylko dwanaście lat starszy, ale ciotka Jayne obiecała mi, że nie muszę iść z nim do łoża, dopóki nie zacznę krwawić. To jeszcze kilka lat – kontynuowała, zaciskając zęby – ojciec zainicjował nasze spotkanie w stolicy na turnieju króla. Chce żebym zyskała obycie na dworze. Oh, Ellio błagam jedź tam ze mną.

Popatrzyła na pannę Swann swoimi niesamowicie smutnymi oczami, zupełnie jakby szukała w niej oparcia na wszystkie zmartwienia świata.

– Obawiam się, że to niemożliwe, panienko – uśmiechnęła się lekko, ściskając mocniej zmarznięte już nieco dłonie Elaeny – sama kończę niedługo piętnaście lat. Już dawno powinnam być z kimś choćby zaręczona.

— Możemy znaleźć tobie przecież jakiegoś dobrze urodzonego giermka w Królewskiej Przystani. Albo rycerza z Reach. Porozmawiam z ojcem. – Odparła pewnie. Przekonywanie Orysa bywało trudne, ale nie niemożliwe. Wymagało jedynie dużej odwagi lub przychylności Roberta, którego z kolei nic nie nakłaniało do współpracy tak, jak kilka butelek arborskiego wina.

– Elaeno...

– Wiem, że masz mnie za głupca, Ellio – wyznała w końcu, spoglądając bezczynnie w horyzont – nie ma jednak rzeczy na świecie, której boję się tak bardzo i której tak bardzo nie chce. Dlaczego nie mogę zostać tu z tobą na zawsze? Albo wyjechać gdzieś za Wąskie Morze, leżeć w słońcu i jeść ciastka przez cały dzień?

– To wspaniały plan. – Usłyszała w odpowiedzi. Ellia wiedziała, że nie znajdzie rozwiązania na wszystkie niepokoje swojej podopiecznej. Sama była jedynie dzieckiem, niewiele starszej od niej wiekiem, której z wielkim trudem przyszło zaakceptowanie własnego przeznaczenia. – Słyszałam jednak, że to nie aż takie straszne. Siostra opowiadała mi, że tak naprawdę niewiele się widujecie. Mężowie, mają ponoć głupkowatą tendencję, do otaczania się kurwami, niżeli własnymi żonami. Musisz dać mu jedynie kilku dziedziców i nie przynieść mu wstydu.

Elaena westchnęła głośno. Anegdota Elii, choć przygnębiająca, była w gruncie rzeczy niezwykle trafna. Nic w życiu młodej damy nie liczyło się bardziej, niż małżonek dający jej godne życie i status na tyle pewny, aby liczyć się wśród innych wysoko urodzonych panien na dworze. Uczucie było sprawą drugorzędną, niewartą uwagi. A przynajmniej nie dla tych, którzy w grze o szacunek i władzę, chcieli zajść nieco wyżej.

Bowiem, z tych, którzy wybrali miłość, bogowie drwili najbardziej, nieustannie bawiąc się ich losem, niczym parą szmacianych lalek.








nie sądziłam, że coś z tego wyjdzie, a jednak. cóż, wciąż daleko mi do regularnych publikacji i minie jeszcze sporo, zanim przejdziemy do konkretów, na które pewnie duża część z was czeka, aleeeee już teraz, z tego miejsca chciałabym podziękować wszystkim za gwiazdki i miłe komentarze - to niezmiernie budujące! do następnego,
kimkolwiek jesteś, życzę Ci jak najlepiej!

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 31, 2024 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

from blood and ashes; aemond targaryen Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz