II. Za mundurem...

518 37 25
                                    

Późnym wieczorem wygramoliłam się z pokoju. Okazało się, że tak jak zapowiadała Diana, tak zrobili. Mojego rodzeństwa nie było w domu, a rodzice poszli niedawno się przejść. To znaczyło, że miałam cały dom dla siebie. Przez bite dwie godziny jedyne co robiłam to słuchałam muzyki na cały głośnik i robiłam sobie kolację. Postawiłam na makaron w sosie szpinakowym. Kiedy miałam zamiar usiąść na kanapie w salonie, włączyć jakiś film i rozkoszować się samotnością i zrobionym przeze mnie jedzeniem, do moich uszu dotarł dźwięk otwieranych drzwi. Stawiałam raczej na to, że rodzice wrócili.

Jakaż ja byłam naiwna.

- Madison! – usłyszałam za sobą znany mi entuzjazm Florence. Piła. Powoli odwróciłam się w jej stronę, dostrzegając iż była kompletnie pijana. Zresztą nie ona jedyna. Zalani w trzy dupy bliźniacy O'Sullivan to jedna z najgorszych rzeczy jakie dane mi było kiedykolwiek doświadczyć. Szybko traciłam cierpliwość, a do osób pijanych z reguły trzeba mieć nerwy na wodzy. W przypadku mojego rodzeństwa był to armagedon. – Patrz! Pa...Patrz kto z nami przy-przyjechał! – wykrzyknęła po raz kolejny, a ja przewróciłam oczami. Dopiero po chwili dostrzegłam razem z nimi jeszcze jedną osobę. – Ace! Ace jest świetny, zapamiętaj te słowa, kocha-kochana!

A więc Ace. Naczelny gbur miał na imię Ace. Spojrzałam na niego, dostrzegając iż on wpatrywał się we mnie cały czas. Nie wiedziałam dlaczego, ale nie czułam się z tym spojrzeniem komfortowo. Po sekundzie dotarło do mnie jednak co miałam na sobie. Za dużą, ciemnogranatową koszulkę Reymonda. Od razu poczułam jak moje policzki przybrały różowy odcień, ale nie odezwałam się.

Odłożyłam wszystko co miałam pod ręką i podeszłam najpierw do swojej siostry. Rodzice byli nieco bardziej cięci, kiedy Florence się upijała, dlatego to właśnie nią musiałam zająć się na początku.

- Chodź, Flossie – zaczęłam łagodnie. Nie często zwracałam się tak do siostry. Robiłam to raczej właśnie w takich sytuacjach. Wzięłam blondynkę pod ramię i zaczęłam bardzo powoli iść z nią w stronę schodów. Poczułam, że koszulka podwinęła mi się zdecydowanie za wysoko, ale w tamtej chwili ważniejsza była Florence. Nie obchodziło mnie co mógłby pomyśleć sobie Ace. On mnie nie interesował. – Hej, hej, Florence...współpracuj, proszę. – poprosiłam również delikatnym tonem, kiedy ta zaczęła odwracać się w stronę przyjaciela.

- Ace! A czy ty wie-wiesz, że Maddie...KOOOCHA wooojskowyych?! – wykrzyknęła. Na szczęście połowa jej zdania była zakłócona przez pijacki bełkot. Niestety nie była to ta druga część zdania. A właściwie pytania. – B-bo wiesz...za mundureeem...

Nie dokończyła, bo brunet, który chwilę wcześniej znajdował się parę kroków od nas nagle pojawił się obok mnie i bez słowa wziął Florence na ręce. Bez problemu zaniósł ją po schodach do jej pokoju. Nie mogłam przyznać tego na głos, ale gdzieś głęboko byłam mu wdzięczna. Sama nie dałabym rady wnieść jej po tych schodach, a on zrobił to z ogromną łatwością. Po chwili wrócił na dół i pomógł mojemu ledwie kontaktującemu bratu. Na schodach szłam tuż za nim jak jakiś piesek na smyczy. Weszłam za nim do pokoju Reya i oparłam się o framugę drzwi. Przyglądała mu się z dziwną fascynacją. Dla niego wszystkie te rzeczy były zaskakująco...proste. Po prostu. Nie powinnam była się dziwić skoro pracował dla wojska od przeszło sześciu, jak nie więcej lat. Niewiele słyszałam o przyjaciołach mojego rodzeństwa, ale kiedyś udało mi się dowiedzieć, że Reymond poznał Ace'a już pierwszego dnia jego...pracy. Dlatego stawiałam, że oboje postanowili udzielać się w wojsku w tym samym roku.

Pomrugałam parę razy powiekami, by zrozumieć, że się zamyśliłam. Podniosłam zobojętniałe spojrzenie na mojego brata i jego przyjaciela. Ten pierwszy smacznie spał, będąc jedynie w koszulce i bokserkach. Ten drugi zaś przyglądał mi się nieodgadnionym wyrazem twarzy. Spojrzałam na niego przelotem, a następnie bez słowa skierowałam się do pokoju obok, jakim był pokój mojej siostry. Chwilę zajęło mi, aby się z nią uporać, ale po dziesięciu minutach spała równie głęboko co jej brat bliźniak. Nie wyszłam od razu z jej pokoju. Odkąd pamiętałam zawsze uwielbiałam tam przebywać. Owszem, miałam swój pokój, w którym jedyne co dodawało uroku to masa książek jak i poprzyklejane gdzie się dało plakaty różnych zespołów i mnóstwo ich płyt. W pokoju Florence było...inaczej. Jej pokój był od zawsze dziewczęcy i delikatny. Mój przypominał burdel. Ludzie kiedy widzieli zależność między dziewczęcą, uroczą, a nawet kobiecą Florence O'Sullivan, a chłopczycą Madison O'Sullivan zawsze się dziwili, że byłyśmy siostrami.

Last Time [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz