VII. Pożegnania i pierwsze razy

430 34 9
                                    


Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po drewnianym pomieszczeniu. Uśmiech niemal od razu wpłynął na moją twarz. Powiększył się, kiedy zleciałam wzrokiem na szatyna obok mnie. Spał spokojnie, a jego równomierny oddech, echem odbijał się w moich uszach. Kiedy spał wyglądał jak mały bezbronny chłopiec. Uśmiechnęłam się ostatni raz i wysunęłam się spod ciepłej kołdry. Narzuciłam na siebie koszulkę Johnathana, która sięgała mi do połowy ud. Włożyłam swoje puchate kapcie na stopy i wyszłam z małej sypialni. Zeszłam ze schodów i ruszyłam w stronę kuchni. Albo przynajmniej czegoś, co miało ją przypominać. Stojąc w progu pomieszczenia szybko rozejrzałam się wokół. Średnia lodówka po lewej, wielki blat przede mną, różne szafki, a po prawej drzwi do łazienki. Wszystko utrzymane w typowym dla letniskowych domków stylu.

Westchnęłam przeciągle i zabrałam się za robienie jajecznicy na śniadanie. Zanim jednak, włączyłam muzykę ze swojego telefonu. Pilnowałam jajek, które zaczęły się ścinać i poruszałam biodrami do Every Breath You Take od The Police. Była jedną z moich absolutnych ulubieńców. Otwierałam już usta, aby móc zaśpiewać fragment refrenu, kiedy zza moich pleców usłyszałam cichy śmiech. Odwróciłam się powoli, doskonale zdając sobie sprawę z tego kto za mną był. Chwilę później spotkałam się z tęczówkami identycznymi jakie miała moja przyjaciółka. Szmaragdy w czystej postaci. Johnathan miał piękne oczy. Właściwie to on cały był...piękny. Zjechałam swoim spojrzeniem na jego usta, które były ułożone w doskonale idealnym uśmiechu. Kiedy zauważył gdzie patrzyłam, zaśmiał się gardłowo, a jego uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej, ukazując mi swoje równe zęby. Domyślałam się, że na mojej twarzy również nieświadomie widniał uśmiech. Stał przede mną jedynie w czarnych dresach, które luźno zwisały z jego bioder.

- Coś ci się chyba przypala, słońce. – mruknął, wciąż świdrując mnie spojrzeniem.

Rozszerzyłam swoje powieki, rozumiejąc, że bezceremonialnie gapiłam się na jego ciało, a następnie szybko odwróciłam się w stronę kuchenki, na której znajdowała się patelnia z lekko przypaloną jajecznicą. Niemal od razu wyłączyłam gaz i przemieszałam ostatni raz jajka. Po spróbowaniu, nie okazała się być tak zła jak myślałam, dlatego nałożyłam śniadanie mi i Johnny'emu. Nim jednak zdążyłam chociażby podnieść talerz, poczułam na swojej talii silne dłonie mojego chłopaka i natychmiastowo to ja zostałam uniesiona i posadzona na blacie. Johnathan przysunął się jeszcze bliżej mnie, chowając głowę w zagłębieniu mojej szyi, gdzie zostałam obdarowana kilkunastoma pocałunkami. Oparłam lewą dłoń o blat za mną, a prawą wsunęłam w falowane włosy Johnny'ego. Delikatne i urocze muśnięcia zmieniały się w coraz bardziej zachłanne i mokre pocałunki, przez co byłam zmuszona odchylić głowę do tyłu.

- Johnny – sapnęłam. Szatyn w odpowiedzi mruknął coś niezrozumiałego, wciąż przygryzając skórę na mojej szyi. – Johnny, śniadanie nam wystygnie. – dodałam na lekko urwanym oddechu.

Chłopak odsunął się ode mnie delikatnie, choć dalej napierał na mnie swoją klatką piersiową. Jego dłonie ścisnęły moją talię, przez co w moich ust wydobył się niekontrolowany jęk, który ewidentnie ucieszył mojego chłopaka. Johnathan zsunął swoje dłonie pod jego koszulkę. Jego oczy rozświetlił dobrze znajomy mi błysk, kiedy odkrył, iż poza nią, na moim ciele była jednie bielizna.

- Mówiłem ci już, jak ubóstwiam cię w moich ubraniach? – powiedział mocno zachrypniętym głosem, który kochałam. Kochałam go całego. – Ale jeszcze bardziej podobasz mi się bez niej. Właściwie to bez niczego. Dokładnie tak jak wczoraj, słońce. – wyszeptał mi do ucha, a ja poczułam jak moje policzki się zarumieniły, przypominając sobie zeszłą noc spędzoną z nim.

Last Time [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz