★12★ Samotność.

104 10 9
                                    

W końcu nie jestem w stanie dłużej walczyć. Ciemność zaczyna przejmować kontrolę, pochłaniając wszystko. Upadam, jakby ktoś odciął mi sznurki, które trzymały mnie w pionie. Zanim tracę świadomość, czuję, jak moje ciało opada w ramiona chłopaka,. Ale ból jest tylko chwilowy, bo zaraz potem zapadam się w głęboką, nieprzeniknioną ciemność, gdzie nie ma już żadnych myśli ani uczuć. Wolność?

Obudziłem się na pewno kilka godzin później bo na dworzu było już południe. Leżałem na łóżku u siebie w pokoju. Miałem opatrzoną dłoń ciasnym bandażem. Ledwo mogłem się ruszyć tak byłem osłabiony. Łzy zaschły na moich policzkach a oczy miałem tak spuchnięte jakbym płakał przez sen.

Ale co najważniejsze żyłem.. i byłem sam. Znowu. Znowu mnie zostawiono.

Czy brzmię jak antencjusz? Tak.

Czy mi to przeszkadza? Tak.

Czy ja na serio potrzebuje pomocy? Nie.

Więc czemu tak bardzo jej pragnę?

Drzwi się otworzyły więc od razu zamknąłem oczy. Po krokach już mogłem rozpoznać kto wszedł do pokoju. Kai podszedł do łóżka i poprawił bandaż który według jego mruczeń się poluzował.

- Widzę że nie śpisz. - powiedział brunet.

Mruknąłem coś zdenerwowany uchylając powieki.

- Jak się czujesz? - spytał przeczesując moje włosy.

- Źle. - Mruknąłem nie siłując się na udawanie że wszystko jest jak w bajce.

Kręciło mi się okropnie w głowie. Ledwo mogłem się ruszyć a nad zranioną ręką nie miałem w ogóle kontroli. Wszystko mnie bolało. Wzrok miałem zamglony i ciężko mi było trzymać oczy otwarte przez to jak spuchnięte były moje powieki. Co chwilę dretwiała mi zraniona ręka. A na dodatek tych wszystkich nieszczęść miałem chyba gorączkę i katar. Lepiej być nie mogło..

- To zrozumiałe. Straciłeś masę krwi. - powiedział wchodzący do pokoju Zane.

Kiwnąłem delikatnie głową nie mając siły ani ochoty oraz odwagi się odezwać.

- Idź jeszcze spać. - zaproponował mistrz ognia wychodząc z pokoju.

Teraz kiedy najbardziej potrzebowałem jego, on się dystansuje? Dlaczego? Zrobiłem coś źle? To moja wina.

Leżę na łóżku, a wokół mnie panuje cisza przerywana tylko odgłosami pracujących urządzeń medycznych, które przed chwilą podłączył Zane i sporadycznymi krokami domowników na korytarzu. Przez okno wpada mdłe światło, które z trudem przedostaje się przez grube zasłony. Patrzę na sufit, licząc pęknięcia w farbie, ale nawet to nie potrafi zająć moich myśli na długo.

Czuję się tak, jakby cały świat o mnie zapomniał. Wszystko jest takie samo, jedeno zlewa się w drugim, tak ja w Darkly. Bez wizyt, bez listów, bez telefonów. Czasami z nudów wyobrażałem sobie, że drzwi nagle się otworzą, a w nich stanie ktoś bliski - może tata? Ale drzwi pozostały zamknięte, a nadzieja z każdą minutą bladła, jak blask słońca, który z trudem przebija się przez zasłony.

Widziałem w Darkly jak inne dzieci mają odwiedziny. Słyszałem ich śmiech, widziałem prezenty, kolorowe balony, słyszałem głosy pełne troski i miłości. Zastanawiałem się, co jest ze mną nie tak, że nikt nie chce do mnie przyjść. Może zrobiłem coś złego? Może nie jestem wystarczająco ważny?

Czuję lekki smutek, który niczym delikatna mgła otula moje serce. Nie jest to uczucie, które przychodzi nagle i znika - ono jest stale obecne, jak cichy towarzysz mojej samotności. Ten smutek nie jest jak burza, która przechodzi gwałtownie i zostawia spokój. Jest bardziej jak deszczowy dzień, który trwa i trwa, zamieniając każdą chwilę w szare, smutne istnienie.

Czasami starałem się znaleźć pocieszenie w drobiazgach - w książkach, które dostawałem od wychowawcy, w rysunkach, które sam tworzę. Ale nawet te małe rzeczy przypominały mi, jak bardzo jestem sam. Książki mówią o przygodach i przyjaźniach, rysunki ukazują miejsca i twarze, których tutaj brakuje. I znów czuję ten lekki smutek, jak cichy szmer w tle.

Personel szkoły nie jest miły, ale oni mają swoje zadania, swoje życie. Nie mogę ich winić. Ich zdarzające się czasem ciepłe uśmiechy oraz sporadyczne krótkie rozmowy są jak promienie słońca, które rozświetlają moją codzienność, ale nie mogą wypełnić pustki w moim sercu.

Marzyłem o dniu, kiedy ktoś przekroczy próg mojego pokoju i przyniesie mi odrobinę radości. Chciałem, żeby ktoś usiadł obok mnie, wziął mnie za rękę i powiedział, że jestem ważny, że nie jestem zapomniany. Czekam na ten moment z nadzieją, która mimo wszystko jeszcze we mnie tli się jak maleńki płomyk, chroniący mnie przed całkowitą ciemnością.

Ale póki co, leżę tu, otoczony ciszą i mgiełką smutku, która towarzyszy mi nieustannie. Leżę i czekam, wierząc, że kiedyś ktoś o mnie sobie przypomni i przyjdzie, przynosząc ze sobą światło, którego tak bardzo mi brakuje.

Przeznaczenie ★ Ninjago Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz