⋆。‧˚ʚ Rozdział 1: Oni się mylą.ɞ˚‧。⋆

129 29 195
                                    

Mélissa Clarity szła cichą uliczką miasta w zachodniej części Francji.
Miała już czternaście lat i była największa dumą swoich rodziców.

Była ubrana w biały podkoszulek i krótkie, jeansowe spodenki i rzucała rozdrażnione spojrzenia spod czarnych okularach przeciwsłonecznych.
Jej jasna cera wspaniale odbijała się w świetle letniego słońca. Skórę zdobiły pojedyncze piegi, dodając uroczego akcentu.

Wyglądała na zdecydowaną, a jej blond włosy falowały z każdym krokiem.

W końcu jak zwykle rutynowo usiadła, na ławce w parku, niedaleko lodziarni, między drzewami. Otworzyła swój szkicownik i oddała się swojej pasji, rozpoczynając kolejny szkic - tym razem zdecydowała się na utrwalenie na papierze alejki parkowej.

Nagle podszedł do niej pewien nieznajomy.

— Cześć. Dzień dobry — wysoki chłopak rzucił przelotne spojrzenie blondynce.

— Eee, dzień dobry? — uniosła lekko brew, przyglądając się chłopakowi.
Absolutnie nie była w nastroju do rozmów.

Jej babcia, na którą bardziej mówiła Estelle, niezbyt przejmowała się nią.
Ale jej śmierć zabolała bardziej, niż kiedykolwiek by przypuszczała.

— Co rysujesz? — rzucił szybko, zerkając na szkic dziewczyny.

— Alejkę — pokazała mu rozpoczęte dzieło, jednak wciąż była nieufna i nadziana niepewnością oraz sprawiała wrażenie jakby miała fuknąć mu prosto w twarz, aby nie wtryniał nosa w nieswoje sprawy.

— Ładne — brunet spojrzał z uznaniem na kartkę w szkicowniku. — bardzo ładne. — uśmiechnął się.

— Okej, darujmy sobie uprzejmości — przewróciła swoimi niebieskimi oczami. — kim jesteś?

— Leooo, miło poznać, Mélisso — wesoło wykrzyknął, radośnie przeciągając ostatnią literę swojego imienia, po czym wyciągnął rękę, a ona niechętnie odwzajemniła uścisk.

— Czekaj. — Mélissa wyczuła pewną niezgodność — skąd wiesz, jak się nazywam? — obdarowała nieznajomego oskarżycielskim spojrzeniem, jakby właśnie zamordował człowieka.

— Wiesz, trudno wiedzieć jak się nazywasz, skoro co roku startujesz do samorządu szkolnego — wyszczerzył się sarkastycznie — i za każdym razem w nie udaje. — Tym razem trafił w jej czuły punkt.

_ Wiesz, nie wiedziałam, dzięki — mruknęła — po czym wstała i wrzuciła szkicownik do płóciennej torby z motywem słoneczników.

— Gdzie ty idziesz? — chłopak chwycił ją za ramię, gdy zaczynała odchodzić.

— Przykro mi, ale chyba mam alergię na rozmowy z osobami z niskim ilorazem inteligencji — spojrzała na niego ze sztucznym współczuciem.

— Dobra, przepraszam, byłem trochę niemiły i nie powinienem tego mówić! — krzyknął podnosząc ręce do góry Leo. — ale, cholibka, kto tak reaguje na małe dogryzienie? - podrapał się po karku.

— Och, ale, cholibka — powiedziała, przedrzeźniając go — Kto mówi w dzisiejszych czasach "cholibka"?! — parsknęła.

— Ja. — z dumą wypiął pierś.

— Świetnie. — wymamrotała. — w takim razie, skoro skończyłeś już wytykać mi błędy, to powiesz mi łaskawie, powód, twojego przyjścia tu? Czy może po prostu zaczepiasz losowe laski w parku? Czekając aż wyrwiesz jakąś na swoje oklepane teksty? — mruknęła.

— Nie, nie robię tego i nie mam zamiaru. — powiedział i natychmiast spoważniał, nie chcąc aby śliczna blondynka miała o nim taką opinię.

— Dobrze wiedzieć. Ale w takim razie, jaki jest powód twojego przyjazdu tutaj, Leo? — zapytała, dziwnie akcentując jego imię.

— Potrzebuję pomocy... — oznajmił cicho.

— Mhm, ja też.

— Och, jeju... Przykro mi — oznajmił i z współczuciem spojrzał na nią. — nie zasługujesz na cierpienie. — dodał cicho.

— Też tak uważam. — usatysfakcjonowana uzyskanym współczuciem i uwagą z wyższością spojrzała na bruneta. — Świat mi się wali na głowę. — kręcąc głową przeciągle westchnęła.

Leo miał ogromną ochotę, odpowiedzieć, że mu też, ale nie chciał się nikomu dodawać swoich problemów o ile nie musiał. Więc słuchał dalej.

— Wszystko jest takie okrutne. — aktorsko wykrzyknęła, powodując tym wzrok przechodniów. — babcia mi dziś umarła. — załkała, jednak nie uroniła ani jednej łzy, a na twarzy miała wymalowany uśmiech i zadowolenie.

— Przykro mi. Moje kondolencje. — ze smutnym wyrazem twarzy wydukał.

— Dziękuję. Należą mi się. — zawyrokowała radośnie.

Nie wytrzymał.

— Wiesz, może jednak nie, zmieniłem zdanie — wycedził. — wiesz, nie tylko ty masz problemy. — ciągnął — Nie wszystko kręci się wokół ciebie. Ja nie mam żadnej babci, tylko jednego dziadka, który dawno stracił kontakt ze światem. Ale, nie mówię o tym losowej osobie na ulicy! — wybuchł  Tak, wiem to ja podszedłem pierwszy do ciebie i zacząłem temat. Bo ja nie daję rady i potrzebuję czyjeś rady!

Mélissa bez słowa obserwowała jego monolog.

— Więc myślałam, że ty, jesteś tą odpowiednią osobą. Że mnie wysłuchasz. Postarasz się pomóc. W końcu jesteś taka "pomocna, życzliwa, miła, wspierająca" jak jest na tych twoich całych plakatach do samorządu. — z przekąsem kontynuował — Chcesz, żeby ludzie cię taką postrzegali. I ci się to udaję. Cholernie, perfekcyjnie ci się to udaje. — ostatnie słowa niemal wypluł. — Ale ty taka nie jesteś.
Chcesz na taką wyglądać i być tak postrzegana. Jako ta, co zawsze pomoże. Ale jak ktoś potrzebuje bezinteresownej pomocy nagle cię nie ma. Phi, jak ktoś potrzebuje jakiejkolwiek pomocy, to jesteś ekstremalnie mocno zajęta.
Jesteś taakaa miła i uprzejma. Gówno prawda! Zawsze, masz jakiś wyjątkowo zły humor.

A-ale... — Mélissa chciała się jakoś wybronić, ale chłopak nie dał jej na to szansy.

— Oni się mylą. Ci wszyscy ludzie mylą się! — wycedził z furią — Ty nie jesteś taka. Jesteś egoistyczna i jedyne czego chcesz to atencji. Nie wiesz co to problemy. Nie chcę cię oceniać, ale.... Ale... A-ale... jeśli uważasz, że to, że babcia ci umarła jest tragedią całego świata i każdy musi ci współczuć, i oczekujesz tego współczucia nie wiesz co to cierpienie.

Nastała cisza. Ale ona nie była niezręczna.
No może jedynie dla Mélissy, która nic nie powiedziała.
Bała się odezwać, a nawet jeśli, co miała mu powiedzieć? Otworzyła usta by coś powiedzieć, gdy nagle Leo się odezwał.

— Nie dzięki, przeszła mi ochota na rozmowę. — uciął.

I uciekł.

Zostawiając ją samą, ze swoimi myślami.

Naprawdę jestem taka egoistyczna...?

Rzuciła się biegiem do domu.

Hejka kochani!
Jak wrażenie po pierwszym rozdziale?🥺
Mam nadzieję, że choć trochę się podobało..<3 Starałam się!!
Następny rozdział wpadnie za mniej więcej tydzień ;> Będą mniej więcej tak się pojawiały^^
Love You!!!

[ZAWIESZONE] Pod rozlanym mlekiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz