Ubrana w czyste i suche spodenki oraz koszulkę, wysiadam i rozglądam się za przyjacielem, który nagle zniknął. Dopiero po chwili w mroku, który już zapadł, dostrzegam zarys sylwetki na dachu samochodu. Sama wspinam się na maskę i po chwili kładę się obok przyjaciela.
– Idziemy spać? – pytam z nadzieją, choć i tak znam odpowiedź.
– Popatrz na te gwiazdy, Cece – zaczyna, nie przejmując się nawet moim pytaniem. – Tu jest tak cicho i spokojnie. Nie ma domów, wielkiego, pędzącego jak maszyna miasta, zagonionych ludzi. Wokół nas jest tylko las, nic więcej.
– Piłeś coś? – dopytuję, podśmiewując się pod nosem. Jeszcze nigdy nie wzięło go na takie przemyślenia na trzeźwo.
– Prowadzę, wiesz, że nie ma opcji, że narażę twoje bezpieczeństwo i wsiądę pijany za kółko – zapewnia i obydwoje w tym samym momencie przechylamy twarze w swoją stronę. Jest ciemno i nie widzimy ich, ale jestem w stanie wyczytać jego wyraz twarzy z pamięci. Potrafię wyczytać z niej tę troskę, którą obdarza mnie od dwudziestu lat, odkąd po raz pierwszy się spotkaliśmy.
Oblizuję niespokojnie usta, kiedy myślę o okolicznościach, w jakich było nam się poznać i swój wzrok znów kieruję w stronę gwiazd. Biorę głęboki wdech i już przestałam liczyć, ile razy zrobiłam to w ciągu ostatnich godzin. Wpatruję się w gwiazdy i mam wrażenie, że starają się mi coś przekazać. Już próbuję się skupić na przekazie ukrytej w nich wiadomości, którą z pewnością uznam za bujdę, kiedy uprzedza mnie głos Ezry:
– Spójrz na te gwiazdy – ponawia swój monolog i już nie mam zamiaru go przerywać. – Jakie one są wyraźne. W Londynie nie mamy okazji, by móc je podziwiać, a jednak one wciąż tu są. Musimy się wyciszyć i odciąć od wszystkiego, żeby móc je dostrzec.
Słucham jego słów w wyraźnym skupieniu i nie odrywam wzroku od nieba. Gwiazdy od dziecka kojarzyły mi się z nadzieją. Z wiarą w to, że wszystko jest możliwe i nic złego nie może się stać, gdy one czuwają nad nami. W czasach kiedy mieszkałam poza Londynem jako mała dziewczynka, byłam przekonana, że skoro gwiazdy istnieją, to wszystko da się osiągnąć, wszystko jest w zasięgu ręki i szczęście nikogo nie opuści. Niestety, od jakiegoś czasu przestałam wierzyć w takie bajeczki.
Dziś gwiazdy są dla mnie jedynie ozdobą nieba. Nic nie znaczą, choć kiedyś były dla mnie wszystkim, istotą życia. Ezra doskonale o tym wie. Zdaje sobie sprawę, że jestem patrzącą na świat realistką i już nie wierzę w to, co za dziecka wydawało mi się oczywiste i magiczne.
– Są tak daleko od nas, a wydają się na wyciągnięcie ręki. Musimy tylko uwierzyć, że tu są. W innym wypadku, kiedy gwiazdy nas opuszczą, nie będziemy mieli niczego. Pozostaniemy samotni, bez duszy. Nie będziemy potrafili odnaleźć drogi, ogarnie nas zwątpienie, brak wiedzy i zabraknie nam życiowego przewodnika. Nie zauważymy i nie docenimy tego, co mamy pod nosem.
– Ezra, proszę – szepczę, kiedy przeczuwam, do czego zmierza. Ja się powstrzymuję, by nie zniszczyć tego wyjazdu. On też powinien, bo schodzi na niewłaściwy tor.
– Cece, życie pisze różne scenariusze. Obydwoje o tym doskonale wiemy. Doświadczyliśmy wiele bólu, potknęliśmy się o liczne kłody, które podstawiło nam życie. Czemu mielibyśmy przestać wierzyć w to, że wciąż jest nadzieja na lepsze jutro?
Powstrzymuję łzy, bo od jakiegoś czasu nie ma dla mnie lepszego jutra. Nie ma nadziei, nie ma ucieczki. Moje życie skazane zostało na liczne porażki. To, że on wyciągnął lekcje ze swojej przeszłości i przełożył je na ratowanie życia innych, wcale nie znaczy, że u mnie będzie podobnie. Nasze historie są różne. Jego burza minęła i pojawiła się tęcza. Moja burza z każdym dniem zyskuje na sile i czeka, aż zada mi ostateczny cios, po którym padnę i już się nie pozbieram.
Ezra nie miał łatwego życia. Rodzice go porzucili tego samego dnia, w którym się urodził. Nigdy nie miał prawdziwej rodziny. Nikt go nie zaadoptował. Mimo wszystko brnął przez życie z uśmiechem na twarzy i pokazywał mi, że da się żyć, nie zaważając na przeszłość. Da się porzucić rozdzierający ciało ból i posklejać roztrzaskane na milion kawałeczków serce. Da się ułożyć życie na nowo i zbudować je w taki sposób, by spełniało nasze najśmielsze oczekiwania. Udało mu się. Gdyby było inaczej, to nie zostałby jednym z lepszych lekarzy. Uwierzył w siebie i potrafił dążyć do wyznaczonego celu, nie zważając na kompleks niższości, który mu w tej drodze towarzyszył.
– Nie każdemu jest pisane lepsze jutro – zaczynam, gdy wiem, że głos mi nie zadrży i łzy się nie pojawią. – Ale to wcale nie oznacza, że mamy optymistycznie patrzeć w przyszłość, żeby zmienić punkt widzenia. Czasem lepsze jest zatrzymanie się w miejscu i docenienie tego, co teraz daje nam życie. Jeśli zastanawiałeś się, dlaczego wczoraj w środku nocy, zaproponowałam ci tę podróż, to teraz dostaniesz odpowiedź. – Poprawiam się i siadam, a po chwili dołącza do mnie Ezra. – W takiej chwili warto się skupić na tu i teraz, by zapomnieć o tym, że za chwilę może być jeszcze gorzej, niż było to do tej pory. Chcę moje tu i teraz spędzić z tobą. Jeśli jutro stanie się coś złego, to nic. Przynajmniej teraz jesteśmy razem, a potem nie będę żałować tego, że te chwile mogły wyglądać zupełnie inaczej.
– Chyba się nie zrozumieliśmy, Cece. O czym ty mówisz?
– A o czym ty mówisz? – odpowiadam pytaniem, by nie musieć drążyć i wyjaśniać metafory, której użyłam. Sama zresztą nie mogę określić dokładnie czy obydwoje się zrozumieliśmy. Bo on miał na myśli moją przeszłość, prawda?
Ezra milczy i nie zapowiada się na to, że cokolwiek powie. Przyglądam się mu w wielkim skupieniu i z namaszczeniem, zastanawiając się, na co mu była potrzebna metafora gwiazd? Próbuję wniknąć w jego umysł, odnaleźć jego tok myślenia, ale na próżno. Nie udaje mi się niczego wywnioskować. Zupełnie jakbym trafiła na szyfr, język, których nie znam i nie rozumiem. Nie potrafię odczytać sensu jego wypowiedzi, chociaż wydaje mi się, że doskonale to rozumiem. Jednocześnie znów ogarnia mnie zmęczenie i wiem, że długo już nie pociągnę. Muszę się w końcu zdrzemnąć. Dziwię się, że cudem w pracy nie miałam jeszcze takiego spadku energii. Chociaż tam, nie mam czasu, by o tym wszystkim myśleć, co działa na moją korzyść.
Praca daje mi wytchnienie od ciągłych problemów i ogarniającego mnie każdego dnia zwątpienia. Uwielbiam zatapiać się w opowiadanych historiach, mówić o tym, czego dokonali ludzie wieki temu. Podtrzymywać przy życiu coś, co wciąż jest ważne dla ludzkości i na nią stale wpływa. Uwielbiam oczarowywać tym dzieci, które słuchają uważnie wszystko, co im opowiadam. Zawsze myślałam, że ci młodsi nie dbają już o znaki przeszłości, ale liczne pytania, na które staram się odpowiadać i wielkie ze zdziwienia oczy, które widzę za każdym razem, dają mi poczucie, że jestem na właściwym miejscu. Że wybrałam właściwą ścieżkę w życiu.
To wrażenie blaknie, w chwili, gdy wracam do małego mieszkania. Ciemność i cisza wpływa na mnie źle. Przesadne skupianie się na myślach nasiliło się w ciągu ostatnich siedmiu miesięcy. Rozmyślam i te myśli idą w złą stronę. Nie tylko myślę o Ezrze, o jego byłych i kolejnych dziewczynach, o własnej przeszłości, ale i przyszłości, która napawa mnie ogromnym niepokojem. Nic nie jest tak przerażające, jak świadomość tego, że nie wiemy, co przyniesie nam jutro.
Bez zbędnego komentarza, zsuwam się pomału po przedniej szybie i zeskakuję z maski. Rozciągam jeszcze mięśnie, nie wiedząc, kiedy mogę spodziewać się kolejnego postoju i wsiadam do samochodu. Zapinam pasy, podsuwam sobie zwiniętą w kulkę bluzę pod głowę i opieram o szybę. Przymykam oczy i mam nadzieję, że uda mi się choć trochę odespać po ciężkim dniu pracy. Wbrew temu, że kocham swoją pracę, to te dzieciaki bywają męczące. Po chwili słyszę trzaskanie drzwiami i warkot silnika.
Ruszamy z miejsca, a naszym następnym przystankiem jest Paryż.
CZYTASZ
Hold me closer ✔️
RomanceCzy życie układa proste scenariusze? Czy każda decyzja jaką podejmiemy, okaże się tą właściwą? Zawsze byłam pewna w stu procentach. Byłam pewna wszystkiego, ale kiedy chodziło o niego, to zawahałam się, zwątpiłam w słuszność swoich decyzji. Chciała...