Rozdział 2

951 34 11
                                    

Uhh, jak mi się nic nie chce. Ziewnęłam i powoli wstałam z łóżka. Była 6:00 dopiero za dwie godziny miałam praktyki. Ubrałam się i zeszłam do kuchni. Niall jak zwykle stał przy kuchence i robił coś do jedzenia. On to świetnie umie gotować, ja nie jestem w tym dobra. Dlatego jestem szczęśliwa, że mieszkam razem z Niallem.

- Co dzisiaj na śniadanie?

- Naleśniki - mniam, pomyślałam.

Podeszłam do lodówki wyjęłam drzem i nutellę. Usiadłam na krześle patrząc się jak Niall przygotowuje naleśniki.

- O której zaczynasz praktyki?

- O 8:00 w biurze - uśmiechnął się do mnie.

Nałożył naleśniki na talerz. Zabrał swój i poszedł do salonu, ja natomiast zjadłam zawartość swojego talerza. Poszłam do pokoju. Hmm, czas w końcu coś ze sobą zrobić. Umalowałam się i spojrzałam w lustro, no cóż więcej nic nie wskóram. Zeszłam do salonu nie spodziewanie wpadłam na...

- Jezu, patrz gdzie chodzisz - no tak, a czego mogła bym się spodziewać?

Wpadłam na Tay. Jakoś mnie nie zdziwiło, że o tej porze przyszła do akademika. Miała do załatwienia parę spraw. Tay jest przewodniczącą rady szkolnej i opiekunką kółka prawniczego. Pomimo. że ma 23 lata wszyscy uważają ją za osobę doświadczoną zawodowo. Co wcale mnie nie dziwi, zawsze lubiła wszystkich wyprzedzać.

- Sorki Tay.

- Wychodzisz?

- Tak, idę do SOM.

- Spoko. Niall gdzie są moje buty? - pokręciłam głową z dezaprobatą.

To cała ona, nigdy nie potrafi zabrać wszystkich swoich rzeczy.

Wyszłam na dwór, jak, co dzień przywitał mnie zimny wiatr oraz padający deszcz. Cóż w Londynie to standard, trzeba się po prostu do tego przyzwyczaić. Nie powiem mi przyzwyczajenie się zajęło dużo czasu, wszytko przez to że większość życia spędziłam w Arizonie. A tam prawie nigdy nie pada deszcz. Westchnęłam cicho i ruszyłam w stronę SOM. Znowu pójdę przez park. Zrobiło mi się zimno, owinęłam się szczelnie kurtką. Szybko ruszyła przez park.

Tym razem nic się nie stało ,dotarłam do SOM bez problemu.

- O Bella, dobrze, że jesteś. I to na 5 minut przed czasem - w oczach Zayna było widać podziw i szczęście.

- Wiem,mnie też miło cię widzieć Zayn.

- Dobra, czas zapoznać cię z biurem. W sumie powinien to zrobić Harry, bo to ma ostatecznie podpisać ci papiery. Niestety będzie dopiero o 12:0,0 poza tym jetem pewien, że wolała byś żeby oprowadził cię ktoś kogo znasz.

- Chcesz powiedzieć, że Pan Styles jest masochistą? - obydwoje wybuchliśmy śmiechem.

Pracownicy patrzeli się na nas pewno jak na chorych umysłowo.

- Nie, nie po prostu jak by to ująć.. Hmm jest osobą która ma lubi mieć nad wszystkim kontrolę - że, co?

Że lubi kontrolować? Nie to już jest przegięcie. Żeby wszytko kontrolować, a to ma tupet.

- Aaa - tyle tylko powiedziałam.

Szczerze byłam zaskoczona i speszona tym, co usłyszałam od Zayna. Jakaś jedna wielka masakra.

- Dobra chodźmy - i się zaczęło.

Najpierw zwiedziliśmy dział reklam, studio, młodych artystów kompozytorów, a na samym końcu Zayn zaprowadził mnie na 13 piętro pokój 14.

Sweet Little Girl's AdventureOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz