Rozdział 4

670 33 4
                                    

Ukazał mi się nie kto inny jak Harry Styles. Patrzał na mnie z zachwytem, dopiero teraz zorientowałam się, że mam na sobie tylko koszulkę i majtki. Spaliłam buraka, żeby chłopak tego nie widział odwróciłam głowę. Kurde czy on nie mógł wejść kiedy indziej? Usłyszałam, że idzie w moją stronę. Spojrzałam się na niego, uśmiechnął się do nie ciepło. Podniósł mój podbródek do góry i spojrzał mi prosto w oczy. Zalała mnie fala ciepła, którego nie spodziewałam się. Od czasu, kiedy zostawiłam Louisa nie czułam tego i bardzo mi się to nie podobało.

- Hej, jak się tu znalazłam?

- Dzień dobry Panno Collins. Jak dobrze pamiętam, była pani tak roztrzęsiono, że zasnęła pani w moich ramionach. A ja nie miałem serca pani budzić więc, przywiozłem cię tutaj - czemu nie zaniósł mnie do domu? Przecież nie było to wcale tak daleko?

- Nie wiedziałem czasem czy kogoś tak zastanę - co on czyta w myślach?

Co to ma do cholery być? Czemu on nie może mnie zostawić w spokoju?

- To i tak nie zmienia faktu, że wolała bym być teraz w swoim mieszkaniu, a nie tutaj - powiedziałam oschle.

Zmrużył zaskoczony oczy.

- Jak dobrze pamiętam. Nie chciałaś żeby on cię całował, no chyba że chciałaś?! - miał rację.

Nie chciałam żeby Liam mnie całował. Nie jestem jego dziewczyną jest nią Tay a, nie ja i nie mam zamiaru tego zmieniać. Patrzył na mnie analizując dokładnie, co się dzieje na mojej twarzy.

- Nie chciałam - odparłam cicho.

Uśmiechnął się do mnie z wyższością. Co jak co, ale ten mężczyzna jest inny.

- No właśnie. Za 5 minut widzę cię na dole na śniadaniu - powiedział oschle.

Wyszedł z pokoju. Do cholery, co jest w nim takiego czego nikt inny nie ma? Może te włosy, oczy, a może sposób bycia? Sama już nie wiem. Szybciutko weszłam pod prysznic, kiedy strumień wody spływał po moim ciele odprężyłam się. Od tygodnia nie miałam okazji się odprężyć, więc nic dziwnego, że zatraciłam się w tym uczuciu. Gdy się opanowałam wyszłam z prysznica, przesunęłam wzrokiem po pomieszczeniu. Nie znalazłam nigdzie ręcznika, ale zobaczyłam szlafrok. Założyłam go i weszłam z powrotem do pokoju. Swoje spojrzenie rzuciłam na moją sukienkę, była cała brudna. Nie mogę się w nią ubrać, a więc w, co się ubiorę?!

- Śniadanie - no i co teraz?

Nie no, nic nie zrobię. Wzięłam głęboki oddech i zeszłam do salonu. Był bardzo duży, podłoga była wyłożona parkietem, ściany pomalowane były na złoto, gdzie nie gdzie były przebłyski białego i niebieskiego. Fotele i kanapa były z białej skóry w salonie, był biały dywan. Szafki były pomalowane na biało, a na ścianach wisiały zdjęcia na jednym zatrzymałam dłużej wzrok. Był na nim Harry z śliczną blondynka bardzo podobną do niego.

- Twoja siostra?

- Tak - przeniósł wzrok na mnie.

Uśmiechnął się jeszcze szerzej. Podeszłam do blatu kuchennego i usiadłam na jednym ze stołków obok blatu. Chłopak smażył na patelni omlety, co mnie zaskoczyło. Byłam pewna, że ktoś tak bogaty jak on ma swoją osobistą kucharkę. Widząc moje zaskoczenie zaśmiał się cicho.

- Nie lubię, kiedy ktoś nieznajomy chodzi mi po domu - wyjaśnił.

Dziwne. Nikt nieznajomy nie może chodzić mu po domu, a jednak przywozi do niego mnie. Nie rozumiem tego mężczyzny, westchnęłam cicho i rozejrzałam się po kuchni. Była bardzo nowoczesna, a szafki nie miały klamek. Pewno są na klik. Jezu jak ja nie na widzę tych cudów techniki. Owszem miałam Iphone 6, Ipad no i miałam laptopa, ale jakoś nigdy nie sprawdzałam ich wszystkich możliwości. Dla mnie, mają one być użyteczne i w sumie nic po za tym. Natomiast tutaj od razu widziało się na wejściu wielką kasę, wcale mi to nie pomagało. Nie wiedziałam jak mam się zachować. Byliśmy przecież mniej więcej w tym samym wieku, ale on był cholernie bogaty. Powinnam do niego mówić Proszę Pana, według obowiązujących norm.

Sweet Little Girl's AdventureOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz