1

43 5 14
                                    

Niepokój związany z egzaminami maturalnymi zdążył pójść już w niepamięć. Teraz nadszedł czas na stresowanie się dorosłym życiem, dorosłą pracą, dorosłymi sprawami. Chociaż i to mogłoby jeszcze chwilę zaczekać, bo na ten moment dla Scaramouche'a, Childe'a i Signory jedyna dorosła rzecz, jaka się liczyła, były pierwsze 'dorosłe' WCZASY.

Przez cały miniony rok szkolny odkładali jakieś niewielkie sumy pieniędzy. Niewielkie, bo część z tego co dostawali od rodziców lub opcjonalnie zarobili szła na nałogi i wyjścia do galerii handlowej. Jakieś grosze zostały im też z ich 18 urodzin - o dziwo każdy z nich nie przepuścił jeszcze wszystkiego. I tak wspólnymi siłami uzbierali na dwutygodniowy wypad do słonecznej Hiszpanii.

Zakwaterowanie mieli chyba w najtańszym apartamencie, jaki mogli znaleźć. Chociaż jedno było pewne - widoki z okna były urocze. Dla Tartaglii liczyła się też odległość od klubów, a dla pozostałej dwójki... niekoniecznie. Scaramouche starał się unikać ludzi kiedy tylko natrafiła się taka okazja i jeśli miał się już schlać, to w gronie swoich trzech przyjaciół lub po prostu sam, a blondyna wolałaby wypić lampkę wina przy kolacji w jakiejś drogiej restauracji.

– Nie mów, że wziąłeś same czarne szmaty, debilu. Nie czujesz, jak tu jest ciepło? – rudowłosy dogryzł przyjacielowi, kiedy ten rozpakowywał swoje ubrania. – I na co ci tyle bluz?

– Chuj cię to, leszczu – warknął w odwecie. – Ja się nie wtrącam w to, co ty ubierasz, chociaż gustu to za grosz nie masz. A poza tym, przecież mi pożyczysz ubrania jak w moich będzie za gorąco, prawda?

– Nie? Dopiero co powiedziałeś, że nie mam gustu, imbecylu. Ja przynajmniej nie ubieram się jak jakieś opium wannabe!

Po tych słowach oboje nawzajem zaczęli rzucać przezwiskami. Zawsze tak było, kiedy Childe miał za dobry humor, a Scara był natomiast zbyt wkurwiony. Można by rzec, że ta dwójka była swoimi przeciwieństwami, chociaż mimo tego, wspaniale ze sobą współgrali. Signora momentami miała totalnie dosyć ich kłótni nawet, jeżeli nie były one 'na serio' i po prostu wracała z wspólnych spotkań we trójkę wcześniej lub sama tak ich wyzywała, że aż chłopakom robiło się głupio.

– Kurwa, zamknijcie się! Nie można mieć chwili spokoju, kurwa, relaksu, bo dwóch PRAWIE DOROSŁYCH zjebów drze pizdę o jakieś gówno jak dzieci z podstawówki, ja pierdolę! – ich wzrok zwrócił się ku dziewczynie.

– Jeju, złość piękności szkodzi przecież... – dorzucił cicho Childe, na co przyjaciółka westchnęła, zbierając się w sobie, żeby zaraz nie wymierzyć liścia prosto w twarz rudego. – Chcesz zapalić?

– Spadaj – blondyna zakręciła się i wyszła z pokoju, trzaskając drzwiami na odchodne. Było nawet słychać, jak przejechała po ścianie swoimi 'czerwonymi szponami', jak to mówił na jej paznokcie rudowłosy.

Świetnie się zapowiadają 2 następne tygodnie z tymi chorymi ludźmi. Signora jeszcze przed tym, jak tu dotarli, groziła im, że jak ją zdenerwują, to będą spać na plaży. Żaden z nich jednak nie chciał, żeby to się sprawdziło. W pomieszczeniu, jak i w całym apartamencie zapadła cisza, a Scaramouche chcąc ją przerwać mruknął pod nosem coś w stylu "ja pierdolę, ale bagno".

𖤓°⋆.ೃ࿔*:・𖤓°⋆.ೃ࿔*:・𖤓°⋆.ೃ࿔*:・𖤓°⋆.ೃ࿔*:・𖤓°
Magią ich relacji było właśnie to, że nawet jakby 'obrzucili się mułem', zwyzywali sobie wszystkie pokolenia w rodzinie, jak i samych siebie, to kilka chwil po tym zachowywali się, jakby nigdy nic. Tak było też tym razem. Kiedy Signora otworzyła na oścież drzwi do pokoju, zastała tę, pożal się Boże, dwójkę wylegującą się na ich wspólnym łóżku, chichrającą się i komentującą jakieś hiszpańskie paradokumenty, z których nic nie rozumieli. Naprawdę doceniała to, że drugi pokój miała cały dla siebie.

This is why we love summer. 《KAZUSCARA》Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz