Prolog

8 0 0
                                    

W większości współczesnych opowieści występują idealne nastolatki, bądź poszukujące idealizmu. Bo kto nie chciałby być idealnym? Każda z nich jest skromna, doświadczona, piękna, ale nie uważa się za idealną. Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że szukają miłości, pragną jej, lub odpychają. Koniec końców i tak kończą ze swym wymarzonym księciem z bajki. Ale jak jest na prawdę? Chciałabym poznać odpowiedź na to pytanie, w tedy na pewno podzieliłabym się z wami tą iście ciekawą informacją. Nasuwa się kolejne pytanie, mianowicie, dlaczego ja nie mogę być taka wspaniała i perfekcyjna jak dziewczyny z książek? Życie byłoby o wiele łatwiejsze i weselsze.

Ja chciałabym przedstawić wam mój świat, który odbiega trochę od wizji idealnego życia i wspaniałej miłości. Bo kto wie co przyniesie nam los?

Dochodzimy do takich momentów w życiu, dzięki którym cieszą nas już najmniejsze drobiazgi, takie jak to, że niewielki, jasny motylek usiądzie nam na dłoni. A nawet to, że najzwyczajniej w świecie nie spóźniło się na busa, jak to często bywa w zabieganym XXI wieku. Czy tylko ja czasem mam ochotę na przeniesienie się do beztroskich lat 20, bądź do innych czasów, w których jak mniemam, może i nie było idealnie, ponieważ nigdy nie było i nie będzie idealnie, lecz zapewne było lepiej. Zabawniej, ciekawiej, a co najważniejsze, czas płynął wolniej. Bynajmniej tak jest w mojej wyobraźni.

Ponieważ gdy życie zaczyna sypać na ciebie zło i to w najgorszy możliwy sposób, czyli stopniowo, to na prawdę nawet najmniejsza rzecz sprawia, że robi ci się miło. Dużo lepiej jest dostać wszystko na raz, przeboleć, popłakać, załamać się, ale finalnie poczuć ulgę. Po burzy zawsze wychodzi słońce. Ale czy na pewno w każdym przypadku tak jest? No, w moim zapewne nie. Wszystko po kolei się sypie, a ja nie mam nawet czasu, aby wziąć oddech i ruszyć na przód.

Z miesiąca na miesiąc jest co raz gorzej, a ja nie mam nawet z kim o tym pogadać.

Naprawdę.

Każdy ma chociaż jedną "najlepszą przyjaciółkę" i może zwierzyć się jej z wszystkiego. Myślę, że tak jest. Kiedyś miałam paczkę znajomych, chyba każdy kiedyś kogoś lubił ale jak wiadomo nic nie trwa wiecznie.

Z reguły jak kupisz sobie nowy, lepszy telefon, to stary idzie w zapomnienie. Tak samo jest z ludźmi, a ja jestem tym "starym telefonem", którego raczej już nikt nie chce, bo ma popękaną szybkę, a zamiast go naprawić lepiej jest kupić nowy.

Życie jest jak stary strych, z dziurami w dachu i masą kurzu. Jest ciemno, zimno i mokro, ale czasem przyświeci słońce, a w tedy można ujrzeć coś pięknego, o czym nikt nie miał pojęcia.

Dlatego uważam, że nigdy nie należy się poddawać, bo promień słońca może pojawić się zawsze. Nawet w najmniej oczekującym momencie może ukazać się malutki promyczek, który da wiele szczęścia, wystarczy tylko lepiej się przyjrzeć.

Tak weryfikuje życie, to co najlepsze dostrzegasz dopiero w tedy, gdy wszystko inne wydaje się już pokryte kurzem.

Kiedy dorastasz wychowana przez rodziców pracoholików, czyli w zasadzie sama się wychowujesz, nie jest łatwo, pomimo tego, że nie brakuje pieniędzy. Za to brakuje szczęścia, miłości i zrozumienia. Przychodzi nagle moment, w którym umiera twój ojciec a matka nie potrafi sobie z tym poradzić, zaczyna brakować pieniędzy na jedzenie i rachunki, a ty musisz zająć się wychowaniem młodszego rodzeństwa, szkołą i utrzymaniem rodziny. Ty nawet nie wiesz jak się za to zabrać, ponieważ ciebie nikt na to nie przygotował.

To wszystko stało się już ponad 6 miesięcy temu, a ja nadal nie mogę pozbierać w sobie wszystkich myśli. Bo pomimo wszystkich trudności chciałabym znaleźć swój promień światła, który wskazałby mi drogę. Otarłabym łzy, podniosła głowę do góry i ruszyła przed siebie. Póki co szukam go w drobiazgach takich jak owady, które z reguły cholernie denerwują, śpiew ptaków, czy zapach kwitnącego bzu.

PerłyWhere stories live. Discover now