1.upadek i ciemność

6 1 0
                                    

*5:28* Właśnie pakowałam się na wyjazd nad jezioro, bo moja przyjaciółka się uparła że koniecznie muszę jechać i, oczywiście że pan wielki dupek również tam musi być, nie zliczę ile razy ją błagałam żeby był chociaż jeden wyjazd lub wyjście na np. miasto bez Kai'a, ale ona jak i reszta nie mogą tego wogule zrozumieć że my się nienawidzimy od przedszkola.

Już nawet nie chce wspominać o tym że boje się wody takich jakie znajdują się w basenach,jeziorach itp. a moja głowa już wymyśla różne scenariusze jakie mogły by się wydarzyć. To nie tak że ja nie umiem pływać ale, ja naprawdę mimo że nie boję się jakoś bardzo tej wody to trauma nadal jest traumą.

Próbowałam ją leczyć u specjalistów, ale niestety każdy twierdził że nie ma u mnie żadnej traumy do wyleczenia. Dlatego dałam sobie z tym spokój, bo naprawdę nie da się ciągle słuchać że ja sobie ją wymyśliłam dla atencji rodziców itp. itd. bo to nawet nie było smutne a irytujące.

-Vaiana.- krzyknęła z dołu mama, więc zasunęłam suwak w torbie a następnie wzięłam ją do ręki. Zeszłam na dół przez co zostałam obdarowana przez mamę buziakiem w czoło.
-Tak, wszystko mam w torbie mamo i możemy już jechać.- powiedziałam zanim kobieta zdążyła chociażby mrugnąć okiem, bo za każdym razem zadawała te same pytania.

*** Właśnie patrzyłam na znajomych którzy bawili się w jeziorze czystym niczym morze za granicą, było to chyba jedyne jezioro tak bardzo czyste i zadbane jakie widziałam w całym swoim życiu, a widziałam ich dosyć dużo. Nagle moją uwagę przykuł Kai, który wręcz palił moją skórę swoim obrzydliwym wzrokiem.

Coraz częściej go przyłapywałam na gapieniu się na mnie tym swoim intensywnym wzrokiem którego większość, by się pewnie wystraszyła albo unikała go lecz ja nie. Walka na spojrzenia była może i cicha ale za to bardzo zacięta, nie wiem ile się tak na siebie patrzyliśmy ale wiem że wystarczająco długo, ponieważ nasza przyjaciółka wyszła z wody a zważając na fakt iż kocha pływać nad życie to nasza walka na spojrzenia musiała już dojść do końca.

Matteo i Luke w dalszym ciągu wygłupiali się z Sophią, a Lily w tym samym czasiew tym samym otworzyła paprykowe chipsy których jedzenia odmówiłam sobie i nie dlatego że Kai ostatnio wytykał mi moje szerokie biodra lub cokolwiek w tym stylu..wcale. A tak na serio to nie byłam zwyczajnie głodna i nie chciałam brudzić sobie nowych spodenek, a przy moim nawyku wycierania brudnych rąk o spodnie było to wręcz niemożliwe.

-Na stówę nie chcesz?- zapytała mnie Lily po raz tysięczny, a ja odpowiedziałam starając się zachować spokój bo ona poprostu się martwiła, wiem że się tylko martwiła odkąd dowiedziała się że kiedyś się głodziłam.

-Tak, jestem pewna w milionu procentach.- odpowiedziałam na jednym wdechu, naprawdę nie musiała aż tak się martwić, właśnie spojrzałam w kierunku brzegu zauważając Matteo który czule pocałował Sophię w głowę aby następnie objąć ją ramieniem, a za to Luke rzucił się na chipsy zresztą jak na każde jedzenie oprócz oczywiście warzyw i owoców, chociaż wiadomo że były wyjątki ale większości szczerze nienawidził.

Wstałam bo szczerze naprawdę ciesze się z szczęścia moich przyjaciół, ale czasami zbiera mnie na wymioty jak tak się obściskują jakby na już potrzebowali prywatnego pokoju z wyciszonymi ścianami, szłam właśnie brzegiem plaży, aż u mego boku pojawił się pewnien niechciany gość żeby oczywiście jak zwykle zatruć mi moje piękne spokojne życie.

- Piękny dzień, prawda ruda?- zapytał albo stwierdził bo trudno było się domyśleć, on od zawsze był układanką niemożliwą do ułożenia albo głazem jak kto wolał, jego oczy odkąd pamiętam były bez żadnej emocji jak i w 3\4 czasu jego wyraz twarz.

Nie odzywałam się, i nie dlatego żeby go wkurzyć naprawdę, zwyczajnie nie miałam najmniejszej ochoty się z nim dziś kłócić. A każda nasza rozmowa, a raczej wymiana zdań kończyła się tak samo..kłótnią.

-Języka w gębie ci zabrakło?- zaczął mnie prowokować, lecz ja nie zamierzałam tak prędko poddać. Siedziałam cicho jak nigdy od tych pięciu lat naszej znajomości, co prawda na początku mnie bawiły te nasze kłótnie ale z czasem zaczął mówić słowa które mnie bolały, po jakiś może dziesięciu minutach zabrał głos.

-A no tak przecież twoja matka tłumaczyła ci że do starszych się nie szczeka, a może tak przytyłaś że twój podbródek nie pozwala przejść żadnemu słowie przez twoje zdecydowanie za małe usta, co?- wypowiedział przez co się zatrzymałam, aby następnie zobaczyć ten jego wredny uśmieszek.

-O co ci do cholery chodzi?- wydarłam się.-Nic ci nie zrobiłam a ty masz ewidentnie jakiś pierdolony problem do mnie, co ci takiego zrobiłam?!- oddychając ciężko wykrzyczałam ostatnie słowa zanim złapałam się za klatkę piersiową próbując złapać choć troszkę powietrza i, właśnie teraz sobie przypomniałam o mojej astmie która w ostatnim bardzo krótkim czasie mocno i szybko rozwinęła się do takiego stopnia że tylko i wyłącznie lek może mi pomóc.

Nie widziałam swojej twarzy ale zapewne wyglądałam jak pomidor, kątem oka zauważyłam zdezorientowanego i zestresowanego Kai'a który nie wiedział co ma zrobić i w jaki sposób mi pomóc, jednak gdy gdzieś pobiegł, to po chwili usłyszałam szumienie w uszach a potem nastąpiła ciemność. ***

~~~

Heja, kochani!!!

mam nadzieję że rozdział wam się spodobał i zachęcił do czekania na kolejne a nie odwrotnie, z góry chce podziękować za wszystkie gwiazdki czy komentarez itp.

MIŁEGO DZIONKA|NOCY!!! buziaczkii~















To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 06 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Our Little SecretOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz