Odkąd pamiętam zawsze byłam cicha i nieśmiała, nigdy nie byłam duszą towarzystwa, raczej trzymałam się z najbliższymi osobami, gdy poznawałam kogoś nowego otwierałam się dopiero po czasie i dopiero wtedy pokazywałam swoje prawdziwe wnętrze( pokazywałam że mam dużo do powiedzenia, że wcale nie jestem taka cicha jaka się wydaje) , moja koleżanka z dzieciństwa mówiła na mnie
,,cicha gaduła".
Teraz kiedy jestem starsza i za dwa lata kończę liceum, praktycznie nic się nie zmieniło w tej kwestii, nadal nie umiem odezwać się przy nowych osobach, w większym gronie osób itp, pozostałam tą cichą i spokojną osobą jaką zawsze byłam.
Zaszły jednak pewne zmiany, w dzieciństwie otaczało mnie dużo osób, jak na tak wycofaną osobę miałam sporo przyjaciół, teraz mam praktycznie tylko dwie bliskie przyjaciółki, może dwie koleżanki
i kilka ,,przyjaciółek" (nie wiem co mam o nich sądzić). Czuje się cholernie opuszczona i samotna, moje jedyne prawdziwe przyjaciółki nie chodzą ze mną do klasy, więc nawet jej towarzystwo po lekcjach ( chodzimy razem na zajęcia) mi nie wystarcza bo podczas tych 7 godzin dziennie spędzonych w szkole nikt ze mną nie gada. Czuję się jak odludek, a nie ma we mnie nic co by ludzi zniechęcało do kontaktu ze mną( chyba że ja po prostu tego nie widzę). Gdyby nie te dwie osoby nie wiem czy nie załamałabym się psychicznie z bezsilności i samotności. Jestem tak wdzięczna że je mam, są jedynymi osobami którym naprawdę na mnie zależy. Mimo tego wiecznego odrzucenia wiem jedno, nie jestem złą osobą, jestem cicha i nieśmiała ale mam bogate wnętrze, mnóstwo pomysłów, zainteresowań, jestem utalentowana, więc mimo tego odrzucenia wiem, że jestem wartościową osobą i zasługuje na szacunek. Cichy nie znaczy mniej wartościowy, gorszy, jestem tak samo warta jak inni ludzie.
CZYTASZ
Public Diary<33
Conto* Prowadzę to głównie dla siebie, pisanie o swoich emocjach i uczuciach mi pomaga, ale może ktoś ma podobne problemy i poczuje się zrozumiany<33