Prolog

7 0 0
                                    

Razem z mamą i bratem mieszkaliśmy na wsi, nie byliśmy bogaci ani biedni starczało nam na wszystko co potrzebowaliśmy, mieliśmy psa Pana skarpete, dostałam go od taty zanim wyjechał do laboratorium. Pamiętam tylko że były moje 12-ste urodziny, ktoś pukał w drzwi więc mama poszła by je otworzyć,wtedy usłyszałam dźwięk ciała uderzającego o ziemię, krzyk brata i dziwne odgłosy jakiegoś zwierzęcia.
Pamiętam że Ares wziął pistolet taty i postrzelił to coś, potem wybieglismy z domu w las, zabrałam tylko plecak z wodą, nóż i Pana skarpetę, wiem że biegliśmy do najbliższej stacji benzynowej, tam zabrali nas jacyś ludzie mówiąc że nam pomogą, że zabiorą nas w bezpieczne miejsce, że wszystko będzie dobrze, ale nie było.
Jechaliśmy w dużym aucie z przyczepką, ja jechałam z przodu gdy Ares siedział z tyłu razem z innymi osobami które widziały to coś, trzask i krzyki to następne co usłyszałam, wyjrzałam przez okno żeby zobaczyć co się dzieje, to coś tam było, zabiło osoby z przyczepy, nie wszyscy przeżyli, usłyszałam krzyk brata "jedź! Vivi spotkamy sie jeszcze! obiecuje! Obiecuje siostrzyczko"
odjechaliśmy "Nie! Stój! Tam jest mój brat! Proszę zatrzymaj się!" nie spojrzał się nawet na mnie, odjechał a ja straciłam brata. 3 godziny po tym wypadku dojechaliśmy do jakiegoś bunkru, nie miałam już na nic siły, zasłabłam i dalej już nie pamiętam, obudziłam się w czymś co przypominało szpital, to był dopiero początek ciągu tragedii jakie miały się wydarzyć.

Witam czytelników, mam nadzieję że prolog nie jest tragiczny i nudny, rozdział pierwszy myślę że wleci za 3-4 dni do tygodnia
Jestem leniwa, proszę zrozumcie
✋😔

Nowa eraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz