"Someone I loved once gave me a box full of darkness. It took me years to understand that this too, was a gift."
― Mary Oliver
— Cieszę się, że dołączyłaś do naszej klasy Lilian* — powiedziała z entuzjazmem nauczycielka, z wyraźnym zaakcentowaniem ostatniej głoski, do stojącej przed klasą dziewczyną.
Lilliane starała zachować swój sztuczny uśmiech i nie skrzywić się na błędną wymowę swojego imienia. Nie przeszkadzało jej nazywanie jej zangielszczoną formą jej imienia. Niestety to, co zaprezentowała nauczycielka, było dalekie od poprawności i kuło ją, boleśnie w uszy.
— Tu peut-être présenterez-vous? — Lilliane chwilę zajęło przeanalizowanie, czego chciała od niej nauczycielka. Jej wymowa charakteryzowała się ciężkim amerykańskim akcentem, a samo pytanie było jawną kalką językową.
— Salut, moi c'est Lilliane - zaczęła, wyraźnie akcentując swoje imię, żeby następnym razem nauczycielka nie miała problemów z prawidłowym wymówieniem go - Je suis française et j'ai quinze ans. J'adore lire et jouer du violon. La psycho, c'est ma passion, et plus tard, j'aimerais bien être psychologue. — Na tym zakończyła, bo nie wiedziała za bardzo, co ma powiedzieć, no i nie znała poziomu grupy, a zakładała, że jest niski, więc też nie chciała wyjść na to, że się chwali językiem. Czy coś w tym rodzaju.
— Dobrze. Nie jest źle. Masz strasznie dziwną wymowę „r", widać, że za bardzo się przy tym starasz. Czasami lepiej nie przesadzać.
Szatynka spojrzała na nią, marszcząc brwi. Przed chwilą oznajmiła kobiecie, że jest Francuzką, a ta właśnie jej mówi, że nie umie mówić we własnym języku.
— Przepraszam, ale francuski to mój ojczysty język.
Słyszała, jak po klasie rozniósł się szmer i śmiechy.
— Możliwe, ale twoja wymowa nie jest zgodna z prawidłową i na moich zajęciach mówimy, w jak najbardziej poprawny się da.
— Ledwo Panią zrozumiałam i jestem pewna, że gdyby pojechała Pani do Francji, to miałby Pani problem, żeby się porozumieć. — Mogła sobie odpuścić, ale nie miała zamiaru kaleczyć własnego języka.
— W Kanadzie nie miałam problemu — oznajmiła nauczycielka, a jej twarz zrobiła się niemal cała czerwona.
— Kanadyjski francuski nie ma niewiele wspólnego z tym używanym we Francji. My trzymamy się zasad i dbamy o prawidłowe używanie języka — odparła.
— Cieszę się z twojej wiedzy na temat nauczane przeze mnie języka, ale mam wrażenie, że pomyliłaś klasy — niemal wysyczała nauczycielka, wstając i wskazując na drzwi za nią. Lilliane przez chwilę stała osłupiała, po czym zabrała swój plecak i wyszła z sali. Pierwszy dzień można było uznać za udany. Dobrze, że przynajmniej była to ostatnia lekcja.
☽❂☾
Wyszła z łazienki, gdy usłyszała dzwonek. Brat miał po nią przyjechać po zakończeniu lekcji, więc miała wystarczająco dużo czasu, aby się rozpłakać i po tym ogarnąć. Poprawić rozmazany od łez makijaż i nie straszyć ludzi na korytarzach.
— Więc, jak było? — spytał chłopak, gdy zajęła miejsce obok niego.
— Świetnie — mruknęła pod nosem — Dowiedziałam się, że nie umiem mówić po francusku.
— Czy ty znów się z kimś pokłóciłaś? — zapytał, wyjeżdżając z parkingu.
— Nie kłóciłam się.
CZYTASZ
Psychoza: L'amorce || Creepypasta Dark Story
FanfictionPrequel do Psychozy: Efekt Motyla "Someone I loved once gave me a box full of darkness. It took me years to understand that this too, was a gift." ~ Mary Oliver Liceum, walka o przetrwanie i zaniki pamięci. Ktoś mógłby to nazwać piekłem. Ona nazywa...