Rozdział 1.

41 1 3
                                    

"Wstałem jak co dzień rano i się okazało że świat poj*bało"- Mata "Patoreakcja"

pov: Tymon

Dzisiaj wyjątkowo nie obudził mnie budzik. Po wczorajszym zakuwaniu na kolokwium z fizyki nie pamiętałem wiele. Hela krzyczała i groziła mi nożem. Ona nie lubi jak się uczę a robię to dość często. No co, to moja wina, że chcę mieć dyplom za pierwsze miejsce w olimpiadzie statystycznej? Otworzyłem oczy i wstałem z łóżka lewą nogą. Natychmiast ogarnęło mnie przerażenie, gdy zauważyłem wszystkie moje rzeczy na środku pokoju, leżące w nieładzie na dywanie. Wszystkie pary obcisłych jeansów, koszulki z logiem uczelni, książki do zaawansowanej chemii na jednej stercie, a na szczycie, jak wisienka na torcie spoczywała kartka.

„Jestem w ciąży, pojechałam do mamy. jak wrócę ma Cię tu nie być, wypie*dalaj.”

Poczułem się zraniony i bezsilny. Upadłem na kolana i zacząłem modlić się do boga:

„Черт, я снова чувствую себя развалиной, да, да, я чувствую себя картошкой.”

Dlaczego? Przecież byłem dla niej takim cudownym chłopakiem. Zmuszałem ją, żeby siadała mi na kolankach tylko czasami, codziennie na dobranoc śpiewałem jej hymn Niemiec i opowiadałem jej ciekawostki na temat fizyki kwantowej. Co poszło nie tak?

Westchnąłem głęboko. Informacja o dziecku była dla mnie szokiem. Dotarło do mnie, że ja chcę wychować dziecko - nauczyć je chemii nieorganicznej i gramatyki języka chińskiego.  Jednak wszystko poszło nie tak.

Kiedy doszedłem do siebie, zająłem się upychaniem ubrań i książek do starej walizki. Podręcznik do zaawansowanej chemii umieściłem w przedniej kieszeni aby zawsze mieć go pod ręką. Pospiesznie opuściłem mieszkanie ze świadomością że moja ukochana w każdej chwili może wrócić nie byłem w stanie spojrzeć jej w oczy, nie po tym jak mnie opuściła. Agresywnie rzuciłem klucze pod wycieraczkę i wyszedłem na zewnątrz. Wtedy zdałem sobie sprawę z tego że wszystko straciłem. Zacząłem biec ale szybko zrezygnowałem z tego pomysłu, bo ciężka walizka nie ułatwiała mi zadania. Przez bliżej nieokreślony czas tułałem się po mieście. Czego szukałem? nie wiem. Nowego domu? i tak nie miałem na to pieniędzy. Pracy? nie miałem żadnych kompetencji aby zacząć pracować. Gdybym zatrudnił się w Żabce nikt nie wszedł do sklepu. Praca fizyczna z pewnością odpadała, bo nie byłem w stanie pedałować przez więcej niż 30 sekund z górki ani udźwignąć pustaka. No cóż zamiast siłowni wolałem koło dyskusyjne pasjonatów chińskiej literatury komunistycznej. Szwendając się po szarych ulicach pełnych zwyczajnych ludzi rozmyślałem nad tym jak obliczyć pole trójkąta wpisanego w okrąg. Nagle zauważyłem, że przede mną płynęła mała rzeczka wzdłuż której rozciągała się szeroka aleja. Skręciłem w nią i dostrzegłem szeroki most wysoko zawieszony nad wodą. Rozejrzałam się dookoła i widząc że nikt nie zwraca na mnie uwagi, udałem się pod most. Ustawiłem walizkę tak żeby nie było jej widać z drogi i usiadłem nad brzegiem rzeki aby płakać z rozpaczy. Po południu poszedłem do Biedronki żeby kupić mrożoną pizzę za ostatnie pieniądze. Dopiero później zdałem sobie sprawę że nie mam jak jej odgrzać Stwierdziłem że muszę wziąć się w garść i znaleźć pracę. Nie wiedziałem jak zacząć ani gdzie. Pogrążając się w myślach próbując wymyślić jakieś właściwe rozwiązanie stałem pod mostem jeszcze dobre 15 minut, dopóki jakiś tajemniczy mężczyzna nie przerwał moich rozważań. Był ubrany w szary dres z popularnej marki Tech fleece, miał Buzzcuta bardziej wystrzelonego niż ten mój ,który zdążył już trochę odrosnąć, a w swoich rękach trzymał słynną jednorazówkę i napój alkoholowy. Poczułem się zagrożony. Bałem się że ten człowiek będzie chciał odebrać mi moje miejsce pod mostem, w którym zdążyłem się już zadomowić. On miał jednak inne intencje.

Załamany i wściekły - emocjonująca historia Tymona.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz