Ogłuszające bicie dzwonów, duszący zapach świeżo ściętych chryzantem, dym kadzideł gryzący w oczy i kurz wzbijany nogami tysięcy pielgrzymów, lepiący się do spoconych twarzy – sama myśl o porannej procesji rozpoczynającej Święto Plonów przyprawiała mnie o mdłości. I ten przeklęty bal wieczorem. A przed nim miały się jeszcze odbyć popisy linoskoczków i połykaczy ognia, występy tresowanych niedźwiedzi, turniej rycerski albo przynajmniej zapasy i inscenizacje ulubionych komedii. Na to wszystko trzeba patrzeć z loży amfiteatru i pod żadnym pozorem nie czytać w tym czasie ani dokumentów państwowych, ani traktatu „Żywioł owadzi w borach i lasach podpatrywany".
Przypominano nam o tym rok w rok.
– Pamiętajcie, że co najmniej połowa widowni wcale nie patrzy na scenę – mówiła królowa, karcącym spojrzeniem obejmując i mnie, i tatę, i Anemona. – Demonstrując wzgardę wobec rozrywek przygotowanych dla ludu, okazujecie również brak szacunku wobec ludu – dodawała.
Jeszcze z dzieciństwa pamiętam, ze ojciec kilka razy bezskutecznie wtrącał:
– Ale tej korespondencji od namiestników północnych prowincji jest za dużo...
Zawsze jednak zwieszał głowę i mruczał, że ostatecznie listami może się zająć w nocy. Za to Anemon za każdym razem oświadczał:
– Niczego nie demonstruję, tylko się nudzę. Zorganizujcie dysputę o udziale czterech elementów w powstawanie metali, wtedy będę słuchał.
– A reszta pośnie – odpowiadał Oleander.
– Albo jakąś pokazową sekcję.
– Może egzekucję? – zaproponował Oleander.
– Egzekucje mnie nudzą.
– A będzie taniec z szablami?
– Będzie – zapewniła królowa (było to kilka lat temu). Na wszelki wypadek dodała jednak pośpiesznie: – Jednakże w tym roku występuje mistrz Drakunkulus, nie Celidonia.
– Stary Drakunkulus?!– Oleander wzniósł oczy ku sufitowi i rozłożył ręce, wzywając Niebiosa na świadka swoich cierpień. – Bez Celidonii to żadna rozrywka.
– Nie jest taki stary – wtrącał Anemon.
– Mówiłem ci już, ze masz okropny gust?
– Celidonia zaręczyła się z senatorem Glistnikiem i dlatego przestała pracować w cyrku – powiedziała Konwalia, nawijając na palec złoty pukiel. – Nie słyszałeś? Wszyscy słyszeli. Zrobił się z tego niemały skandal, że wieśniaczka z ...
– No pewnie, że skandal! – Oleander nie krył oburzenia. – On ma chyba tysiąc lat! Jest starszy nawet od naszego Dyptama! Co taka piękna, młoda, zdolna kobieta widzi w...
– ...w okazji, by zostać szybko bogatą wdówką? – Anemon wzruszył ramionami. – Nie mam pojęcia, drogi bracie.
– Celidonia nie jest taka! – zaperzył się Oleander.
– Bo rzuciła ci kiedyś różę ze sceny?
– Zazdrościsz, bo tobie nie rzuciła.
– Rzuciła rok wcześniej, ale wcelowała w Konwalię.
– Tancerka z grzbietu pędzącego rumaka trafiająca trzema sztyletami w środek tarczy raczej ma dobre oko – odpowiedziała zarumieniona Konwalia z lekką urazą.
Zmieniały się imiona popularnych sztukmistrzyń i tematy sprzeczek, ale wnioski nie. Obiecywaliśmy dumnie reprezentować dynastię panującą, wkładaliśmy najniewygodniejsze szaty, koniecznie niebieskie, wyszywane złotą nicią, i topiliśmy się w południowym słońcu, a po najwyżej pół godziny Anemon i tak wyciągał „Metale szlachetne i zdradzieckie", „Niebyt i czas. Szkice o teorii nieśmiertelności" lub nawet „Z woli burz". Królowa siedziała za daleko, by skarcić syna bez ściągania na siebie uwagi, a nikt inny nie ośmielił się go upomnieć.
CZYTASZ
Odtrutka na szczury Tom II Piękni i bestie
FantasyNie każda elfia panna marzy o księciu z bajki. Księżniczka Kruszyna wolałaby zajmować się czytaniem traktatów botanicznych, nauką wymarłych języków i obserwowaniem żuków. Poza tym w bajkach książęta zwykle nie mają rogów, kłów, pazurów czy ogonów. A...