Rozdział 41 Księżniczka - automat. Część I

26 2 3
                                    

Ogłuszające bicie dzwonów, duszący zapach świeżo ściętych chryzantem, dym kadzideł gryzący w oczy i kurz wzbijany nogami tysięcy pielgrzymów, lepiący się do spoconych twarzy – sama myśl o porannej procesji rozpoczynającej Święto Plonów przyprawiała mnie o mdłości. I ten przeklęty bal wieczorem. A przed nim miały się jeszcze odbyć popisy linoskoczków i połykaczy ognia, występy tresowanych niedźwiedzi, turniej rycerski albo przynajmniej zapasy i inscenizacje ulubionych komedii. Na to wszystko trzeba patrzeć z loży amfiteatru i pod żadnym pozorem nie czytać w tym czasie ani dokumentów państwowych, ani traktatu „Żywioł owadzi w borach i lasach podpatrywany".

Przypominano nam o tym rok w rok.

– Pamiętajcie, że co najmniej połowa widowni wcale nie patrzy na scenę – mówiła królowa, karcącym spojrzeniem obejmując i mnie, i tatę, i Anemona. – Demonstrując wzgardę wobec rozrywek przygotowanych dla ludu, okazujecie również brak szacunku wobec ludu – dodawała.

Jeszcze z dzieciństwa pamiętam, ze ojciec kilka razy bezskutecznie wtrącał:

– Ale tej korespondencji od namiestników północnych prowincji jest za dużo...

Zawsze jednak zwieszał głowę i mruczał, że ostatecznie listami może się zająć w nocy. Za to Anemon za każdym razem oświadczał:

– Niczego nie demonstruję, tylko się nudzę. Zorganizujcie dysputę o udziale czterech elementów w powstawanie metali, wtedy będę słuchał.

– A reszta pośnie – odpowiadał Oleander.

– Albo jakąś pokazową sekcję.

– Może egzekucję? – zaproponował Oleander.

– Egzekucje mnie nudzą.

– A będzie taniec z szablami?

– Będzie – zapewniła królowa (było to kilka lat temu). Na wszelki wypadek dodała jednak pośpiesznie: – Jednakże w tym roku występuje mistrz Drakunkulus, nie Celidonia.

– Stary Drakunkulus?!– Oleander wzniósł oczy ku sufitowi i rozłożył ręce, wzywając Niebiosa na świadka swoich cierpień. – Bez Celidonii to żadna rozrywka.

– Nie jest taki stary – wtrącał Anemon.

– Mówiłem ci już, ze masz okropny gust?

– Celidonia zaręczyła się z senatorem Glistnikiem i dlatego przestała pracować w cyrku – powiedziała Konwalia, nawijając na palec złoty pukiel. – Nie słyszałeś? Wszyscy słyszeli. Zrobił się z tego niemały skandal, że wieśniaczka z ...

– No pewnie, że skandal! – Oleander nie krył oburzenia. – On ma chyba tysiąc lat! Jest starszy nawet od naszego Dyptama! Co taka piękna, młoda, zdolna kobieta widzi w...

– ...w okazji, by zostać szybko bogatą wdówką? – Anemon wzruszył ramionami. – Nie mam pojęcia, drogi bracie.

– Celidonia nie jest taka! – zaperzył się Oleander.

– Bo rzuciła ci kiedyś różę ze sceny?

– Zazdrościsz, bo tobie nie rzuciła.

– Rzuciła rok wcześniej, ale wcelowała w Konwalię.

– Tancerka z grzbietu pędzącego rumaka trafiająca trzema sztyletami w środek tarczy raczej ma dobre oko – odpowiedziała zarumieniona Konwalia z lekką urazą.

Zmieniały się imiona popularnych sztukmistrzyń i tematy sprzeczek, ale wnioski nie. Obiecywaliśmy dumnie reprezentować dynastię panującą, wkładaliśmy najniewygodniejsze szaty, koniecznie niebieskie, wyszywane złotą nicią, i topiliśmy się w południowym słońcu, a po najwyżej pół godziny Anemon i tak wyciągał „Metale szlachetne i zdradzieckie", „Niebyt i czas. Szkice o teorii nieśmiertelności" lub nawet „Z woli burz". Królowa siedziała za daleko, by skarcić syna bez ściągania na siebie uwagi, a nikt inny nie ośmielił się go upomnieć.

Odtrutka na szczury Tom II Piękni i bestieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz