Rozdział VI

34 9 4
                                    

                       Szymon

- Cześć – usłyszałem tuż za sobą zachrypnięty głos Laury, gdy przerzucałem naleśnika na drugą stronę. – Co tam smacznego gotujesz?

- Naleśniki, chcesz jednego? – rzuciłem pytająco, wskazując ręką kupkę naleśników. Gdy nie usłyszałem odpowiedzi, odwróciłem się i spojrzałem na nią, chcąc zadać pytanie jeszcze raz.

Cóż, zamiast tego totalnie mnie wmurowało. W pierwszej chwili nie poznałem jej, jej twarz pokrywał odważny i na pewno niesubtelny makijaż, a glany, które miała na nogach dodały jej parę centymetrów wzrostu.

Prezentowała się...jak nie ona. – Ładnie wyglądasz – wydukałem po chwili zaskoczenia.
- Dzięki – uśmiechnęła się delikatnie i wzięła naleśnika, wpychając go sobie całego do buzi. - Smaczne – wymemłała z pełnymi ustami. Zerknąłem na nią z politowaniem i podałem jej talerz.


Usiedliśmy przy stole, wsłuchując się w cicho lecącą muzykę z drewnianych głośników. Przyglądałem się Laurze, która dłubała w swojej porcji widelcem. Dopiero teraz zauważyłem, jaka niemrawa była. Filip miał rację - coś było nie tak. Dopóki jednak Laura zajadała się naleśnikami, a ja tak czy siak nie mógłbym od niej nic wyciągnąć, zrezygnowałem. Wstałem pozmywać naczynia, a po chwili do kuchni wszedł Filip, zaspany.

- O, jedzonko! – wyszczerzył się uradowany, podchodząc do nas i zabierając talerz pełny jedzenia. W pewnym momencie zatrzymał się, a jego wzrok spoczął na Laurze. Widać, że nie tylko mnie zszokował jej widok w tak niecodziennym wydaniu. Zmieszany ruszył dalej i usiadł obok przyjaciółki. – Robimy dzisiaj to ognisko? – zapytał, ale jego wzrok cały czas wracał ku dziewczynie.

- No właśnie, Emilia, Kamila i Adrian potwierdzili, że przyjadą, ale nie będzie Łucji – oznajmiłem, uważnie obserwując twarze przyjaciół.

- Kim jest Adrian? – zapytała Laura wstając od stołu i siadając na kanapę

– Mój przyjaciel z podstawówki. Chciałem was poprosić o pomoc w przygotowaniu ogrodu, no wiecie, rozwieszanie lampek, przygotowanie jedzenia i inne bzdury. Musimy się zwijać, bo zaraz będzie tu Adrian i Kamila. Idę po jedzenie. – poinformowałem i skierowałem się w stronę schodów do piwnicy.

- Idę z tobą – krzyknęła Laura zrywając się z kanapy i podbiegając do mnie.

Spojrzałem na Filipa w niemym zapytaniu czy sobie poradzi, a gdy pokiwał głową, ruszyłem dalej.
Zszedłem po schodach do piwnicy czując za sobą zimny oddech przyjaciółki. Pociągnąłem za pstryczek od światła, a ciemny pokój rozświetlił się lekko, ukazując półki pełne konserw i innych wyrobów, a w kącie stała duża metalowa lodówka.

- Co konkretnie bierzemy? – zapytała Laura podchodząc do jednego z regałów i przesunęła palcem po zakurzonym drewnie.

- Coś do picia i jakieś przekąski – podszedłem do lodówki i zacząłem wyciągać z niej różne zimne napoje, po czym ładować do plastikowego koszyka, który leżał obok. – Weźmiesz chipsy? Są na najwyższej półce tamtego regału – poprosiłem i wskazałem mebel palcem.

Wróciliśmy do salonu z koszykiem pełnym szeleszczących opakowań, gdzie zastaliśmy Filipa, który zaplątał się w lampkach, i niesfornie próbował się z nich wydostać. Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie był to komiczny widok.

Laura chyba też tak uważała, bo zaśmiała się, odchylając głowę do tyłu. Po chwili szyderczej drwiny, podeszła do niego i pomogła mu się uwolnić. To zadanie ewidentnie go przerosło.

Nagle przekomarzanki przyjaciół przerwał dzwonek mojego telefonu. Laura się wzdrygnęła, jakby ten dźwięk był nie wiem jak straszny i spojrzała na mnie z dziwny wyrazem twarzy. Przez ułamek sekundy wydawało mi się, że odczytałem z niej panikę. Wyjąłem komórkę z tylnej kieszeni spodni i spojrzałem na wyświetlacz.

Ujrzałem na nim imię Adriena, więc odłożyłem szybko torbę z jedzeniem i odebrałem połączenie, zatykając sobie ucho, do którego nie był przyciśnięty telefon.
- No, halo – przywitałem się – Gdzie jesteście?

- Pod furtką, ale nie ma dzwonka. – odezwał się chłopięcy głos po drugiej stronie słuchawki.

- A no tak, zapomniałem, już wam otwieram – mruknąłem i nie czekając na jego odpowiedź, rozłączyłem się. Spojrzałem na przyjaciół – Przyjechali, pójdę otworzyć, rozwiesicie te lampki?

- Tak, nie ma problemu. – odpowiedziała Laura i zaciągnęła Filipa do ogrodu.

Otworzyłem bramę pilotem i wybiegłem na dwór, patrząc, jak na podjazd wtacza się czarne Audi. Po chwili jego drzwi otworzyły się z trzaskiem, a ze środka wyszła trójka nastolatków.

- Szymon Boruciak! Czy to naprawdę ty? – Wykrzyknęła wesoło ciemnowłosa i dość drobna Emilka, podbiegając do mnie i zamykając w szczelnym uścisku.

- Kopę lat, stary – zawołał z entuzjazmem Adrien, podchodząc do nas z Kamilą. – Jak tam u was?

- Spoko, właśnie rozpalamy ognisko – odpowiedziałem, patrząc na blondyna. Miałem tylko nadzieję, że Laurę i Filipa nie pokonały lampki. – Zapraszam.

- Ale tu ładnie – zachwycała się Kamila, przyglądając się domkowi – To wszystko jest twoje? – zapytała z nutką zazdrości w głosie.

- Dziadków – odpowiedziałem z uśmiechem. – Ale raczej ja bardziej o to dbam.

Zaprowadziłem ich na tyły domu, gdzie Filip kończył rozwieszać ozdoby, a Laura kroiła kiełbaski i wrzucała chipsy do miseczek.

- Potrzebuje pani pomocy? – wyszczebiotała Emilka wesoło, podbiegając do Laury i tuląc ją od tyłu.

- Emilka! – wypiszczała Laura szczęśliwa i przywarła ciałem do szatynki. – Nie wierzę, super cię widzieć! Tak strasznie tęskniłam...

- Oj, kochana, ja jeszcze bardziej! - widząc, że Laura z ciekawością przygląda się nieznajomym twarzom, odezwała się – To jest Kamila - wskazała palcem na ładną brunetkę o zielonych oczach i wdzięku godnym pogratulowania. Gdy Laura skinęła do niej głową, przeniosła palec na chłopaka stojącego tuż obok Kamili. – A to Adrian, ale na niego uważaj, bo Kamila wyszarpie ci oczy. Zresztą wiesz jaka bywa - przewróciła oczami, chociaż na jej wargach błądził cień uśmiechu.

- Widzę, że macie ręce pełne roboty – zaśmiał się Adrian podchodząc do mnie i klepiąc po plecach – Potrzebujecie w czymś pomocy?

- Nie, już kończymy, tylko podpałkę muszę przynieść – zapewniłem – Jak chcesz, to możesz mi pomóc – dodałem po chwili. Nie ukrywam, że szybciej byłoby ze wsparciem jego rąk.

- Oczywiście, że pomogę – znowu się wyszczerzył, podwijając rękawy czarnej bluzy. – Gdzie jest drewno?

- W szopie z przodu – odpowiedziałem i ruszyłem w stronę domu.

Niecałą godzinę później siedzieliśmy przy ognisku, rozmawiając i kłócąc się co chwilę. Atmosfera była boska, miałem ochotę zostać z tymi ludźmi do końca życia. Albo chociaż do zgaszenia ogniska.

- Co wy na to, żeby poopowiadać sobie straszne historie? – zapytał Filip, czym zwrócił na siebie uwagę wszystkich.

- Jestem za! – odpowiedziała radośnie Emilka i przysunęła się bliżej ciepłych płomieni. – Mogę zacząć, co wy na to?

Gdy każdy pokiwał głową, choć może Laura lekko mniej entuzjastycznie, zaczęła opowiadać:

- W pewnym opuszczonym domu na obrzeżach Warszawy żyła pewna kobieta, którą wszyscy omijali szerokim łukiem. Dzieci, gdy ją widziały od razu uciekały ile sił w nogach. Była postrachem miasta, obiektem wzgardy, aż pewnego dnia zniknęła, nie zostawiając po sobie żadnego śladu. Dziwna sprawa, trochę jakby wyparowała – ton Emilki był pełen grozy, którą zaraziła również mnie i chyba każdego siedzącego opodal. Wodząc po nas tajemniczym wzrokiem, kontynuowała – Sąsiedzi opowiadali policji, że słyszeli dziwne dźwięki dochodzące z zapadającego się już domu. Niektórzy wręcz twierdzili, że jej duch nawiedza ich w koszmarach. Ludzie mówią, że zjawa będzie nawiedzać to mieszkanie do momentu, aż ktoś nie odkryje prawdy.

- Jakiej prawdy? – zapytał Adrien zainteresowany, chociaż też zaniepokojony, czego nie zdołał ukryć.

- Nikt tego nie wie - wyszeptała ochryple, a po moim karku przeszedł dreszcz.

Nie powinienem tak reagować, w końcu to pewnie bujdy opowiadane niegrzecznym dzieciom, ale sama ta sprawa zaintrygowała mnie zbyt mocno. Jak ktoś mógł tak nagle zniknąć, rozpłynąć się w powietrzu? Wiedziałem, że za tym wszystkim kryje się mroczny sekret, którego za nic w świecie nie chciałem rozwiązywać. Na sto procent spędzałby mi sen z powiek.

- To miało być straszne? – zadrwiła z niej Kamila, przerzucając włosy ręką. Poczułem się zażenowany, że ta opowiastka wywołała na moim ciele gęsią skórkę. Powinienem pewnie śmiać się z niej jak Kamila.

- To opowiedz coś lepszego. – syknęła w odpowiedzi brunetka, którą zdawał się zdenerwować ten komentarz.

- Po co, pograjmy w coś innego – zaproponowała, patrząc na każdego z po kolei. Od razu pokiwałem głową, chcąc zejść z tematu tej potwornej historii – Co myślicie o butelce?






                                





Shadows and Bones  / ZAKOŃCZONE /Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz