Rozdział 6 - Coś się kończy, coś się zaczyna

13 4 0
                                    


Po raz pierwszy od dekady zegar wahadłowy w korytarzu się zatrzymał. Przestrzeń wypełniła cisza dzwoniąca nieprzyjemnie w uszach. Virge uznała, że to zwykły przypadek, ponieważ o niego dbał ojciec, a ostatnio nie odwiedzał ich z powodu pracy. Ona sama nie miała czasu myśleć o ustawianiu zegarów lub innych zbędnych rzeczach w obliczu choroby matki. Przestała nawet pracować u pani Kapp, gdyż Riina wymagała teraz całodobowej opieki.

Podeszła do zegara, żeby go nieco rozruszać, ale uparty ani drgnął, więc jedynie wzruszyła ramionami i powróciła do obowiązku czuwania przy matce i sprawdzania, czy wciąż oddycha, czy przypadkiem czegoś nie potrzebuje. Usiadła na fotelu obok łóżka Riiny, wyjęła z koszyka włóczkę i już miała dziergać szal, gdy poczuła nieprzyjemne zimno w pokoju. Wzdrygnęła się nieznacznie, drobne włoski na przedramionach stanęły jej dęba. Niemiłe uczucie towarzyszyło jej jeszcze przez moment, a następnie ustało jakby nigdy nic i ponownie czuła delikatne ciepło z ledwie rozgrzanych kaloryferów.

Odruchowo zerknęła w stronę drzwi i z przerażeniem odkryła, że stał w nich zakapturzony, ubrany cały na czarno mężczyzna. Zareagowała na jego obecność dość dziwnie, nie krzyczała, nie wpadała w panikę, a jedynie siedziała na fotelu w bezruchu. On także spojrzał w jej stronę, ale nie atakował jej i nie odzywał się do niej, jakby jej tam w ogóle nie było. Po prostu stał w drzwiach i świdrował zimnym wzrokiem pomieszczenie.

– Dlaczego wszedłeś do naszego domu?! – podniosła głos. Wzięła go za złodzieja. Podobni jemu kręcili się po okolicy kilka dni wcześniej. – Kim jesteś?!

– Ty mnie widzisz? – zdziwił się, unosząc brwi.

– Trudno, abym nie widziała, skoro się do ciebie zwracam. Mów natychmiast, co robisz w naszym domu! – Wstała z fotela i zasłoniła swym ciałem leżącą na łóżku matkę. Chciała ją chronić, lecz nie do końca wiedziała przed czym i czy w ogóle miała ku temu powody.

– Przyszedłem po twoją matkę. Powinienem odprowadzić jej duszę do zaświatów. Jestem Łowcą Dusz albo jak wolicie na nas mówić - śmierć.

– Kpisz sobie ze mnie? – Nie wierzyła mu. Nie tak wyobrażała sobie śmierć.

– Nie. Pozwól, że wszystko wyjaśnię. – Ardalion podszedł bliżej, ale nie zamierzał dotykać Virge. Wiedział, że jeśli to uczyni, może pozbawić ją życia. – Pracuję dla bogini Morrigan, prosiłaś ją ostatnio w modlitwach, aby pozwoliła twojej matce odejść w zaświaty. Wiedz, że moja pani cię wysłuchała i dlatego tutaj jestem – tłumaczył spokojnym tonem. – Zastanawiam się, jakim cudem mnie widzisz, skoro nie powinnaś.

Virge spojrzała na niego pytająco. Nie rozumiała, o czym mówił, lecz szybko uzmysłowiła sobie, że jej modlitwy nie mógł usłyszeć nikt, oprócz Morrigan. W końcu nie wypowiedziała słów na głos, a jedynie w myślach. Zakryła usta dłonią. Oczy natychmiast wypełniły się łzami.

– Ty... Ty naprawdę jesteś... Śmiercią...

– W rzeczy samej. Pokażę ci pewną sztuczkę. – Uśmiechnął się zjadliwie i dotknął dłonią liść paproci wiszącej pod sufitem. Liść usechł w oka mgnieniu, po czym rozsypał się po podłodze.

– B-b-błagam cię, jeśli zamierzasz zabrać moją matkę, z-z-zrób to bezboleśnie... – Tłumiła rozpacz. Nie chciała, by jej krzyk ranił duszę matki. Pragnęła uchronić ją przed dodatkową agonią.

– Nie musisz mnie błagać. Wiem o was wszystko od Morrigan. – Podszedł do łóżka Riiny i położył swą dłoń na jej klatce piersiowej. – Riino Laurits, bogini Morrigan wzywa twą duszę do Avalonu. Odejdź w pokoju.

Oblicza Śmierci Tom 1 [Dark Low Fantasy +18 Dylogia]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz