Usycham
Jak jesienny liść
Gdy muszę bez niej iść
Przez świat, który lubiłamAle bez niej
Wszystko takie szare
Poniekąd ponure
A z nią jest jaśniejOna jest jak
Tęcza po burzy
Palce ścierające łzy
Pierwszy przylatujący ptakJednak po miesiącach lubienia jej,
Tygodniach kochania jej
Nadszedł czas bez niejGdzie minuty, godziny, dni i tygodnie
Zlewają się w jedną myślTęsknię za tobą
Serce mówi, a umysł odpycha
Nie chcąc przyznać,
Że czuje to samo
