Koszmar

196 2 1
                                    

Noc zapadła szybko, a ja i Axel wróciliśmy do motelu, zmęczeni, ale pełni nadziei. Nasza więź stawała się coraz silniejsza, a ja czułam, że z każdym dniem odzyskuję kontrolę nad swoim życiem. Po kolacji poszłam do łazienki, żeby wziąć prysznic i przygotować się do snu. Woda była ciepła, kojąca, zmywająca resztki stresu tego dnia. Gdy wróciłam, Axel przygotował już łóżka do spania.

Leżąc w łóżku, rozmyślałam o wszystkim, co przeszłam i jak wiele zawdzięczam Axelowi. Był moją opoką, kimś, kto pokazał mi, że mogę być silna. Z zamkniętymi oczami próbowałam zasnąć, czując, jak powoli ogarnia mnie błogi spokój.

Nagle znalazłam się w znajomej, ale przerażającej scenerii. Byłam z powrotem w swoim starym pokoju, ciemność otaczała mnie ze wszystkich stron. Usłyszałam skrzypnięcie drzwi, a potem zobaczyłam jego sylwetkę. Mój ojczym. Każdy jego krok zbliżający się do mnie sprawiał, że serce waliło mi jak młotem. Jego dotyk, pełen brutalności i zimna, przeszywał mnie na wskroś. Próbowałam krzyczeć, ale żaden dźwięk nie wydobywał się z moich ust.

Obudziłam się gwałtownie, serce biło mi jak szalone, a ciało drżało z przerażenia. Koszmar był tak realny, że przez chwilę nie wiedziałam, gdzie jestem. W moich oczach zbierały się łzy, a oddech stał się płytki i urywany. Czułam, że zaraz się uduszę, jakby niewidzialna siła ściskała mnie za gardło.

Usiadłam na łóżku, próbując złapać oddech. Przez chwilę walczyłam z uczuciem paniki, które rozlewało się we mnie niczym trucizna. Ręce trzęsły mi się tak mocno, że nie mogłam ich uspokoić. Czułam, jakbym tonęła w morzu strachu i bezsilności.

-Clarisa?-Axel obudził się i natychmiast zauważył, że coś jest nie tak. W jego oczach pojawiło się zaniepokojenie. -Co się stało?-

Nie mogłam odpowiedzieć, bo wciąż nie byłam w stanie opanować drżenia. Axel usiadł obok mnie na łóżku i delikatnie objął mnie ramieniem. -Jestem tutaj.-szepnął, próbując mnie uspokoić. -Jesteś bezpieczna. To tylko koszmar.-

Jego głos, ciepły i pełen troski, powoli zaczynał docierać do mojej świadomości. Skupiłam się na jego obecności, na jego oddechu, który był spokojny i równy. W jego ramionach poczułam się bezpieczniej, jakbym była w stanie odgrodzić się od koszmarów, które wciąż mnie prześladowały.

-To był... on.-wyszeptałam w końcu, ledwo powstrzymując łzy. -Byłam znowu tam, w pokoju... nie mogłam się ruszyć... jego dotyk...-

Axel przytulił mnie mocniej. -To tylko sen, Clarisa. On już cię nie skrzywdzi. Obiecuję.-

Pozwoliłam sobie na łzy, które zaczęły płynąć po moich policzkach. W jego ramionach mogłam się rozluźnić, pozwolić sobie na chwilę słabości. Wiedziałam, że Axel jest tutaj, żeby mnie chronić, i to dawało mi nadzieję.

Powoli mój oddech zaczynał się uspokajać, a serce biło wolniej. Axel trzymał mnie, aż poczułam, że atak paniki odchodzi, pozostawiając po sobie jedynie zmęczenie.

-Przepraszam.-wyszeptałam, odchylając się od niego, aby spojrzeć mu w oczy.

-Nie masz za co przepraszać.-odpowiedział Axel z uśmiechem. -Jestem tutaj, zawsze będę. Razem przetrwamy wszystko.-

Zamknęłam oczy, pozwalając sobie na chwilę spokoju. Wiem, że przed nami jeszcze długa droga, ale z Axelem u boku czułam, że mogę stawić czoła każdemu koszmarowi.

Siedziałem na podłodze łazienki, starając się powstrzymać ból, który wydawał się przejmować moje ciało i umysł. Nie mogłem już znieść ciężaru myśli, które prześladowały mnie każdej nocy. Kiedy Clarisa wyszła na spacer, nie byłem w stanie dłużej walczyć z demonami. Uderzyłem pięścią w lustro, a kawałki szkła wbiły mi się w skórę. Ból fizyczny był niczym w porównaniu z tym, co czułem wewnątrz, ale przynajmniej odciągał moją uwagę od myśli, które mnie dręczyły.

Właśnie wtedy drzwi łazienki otworzyły się i zobaczyłem Clarisę. Jej twarz była pełna przerażenia, a ja wiedziałem, że zobaczyła to, co chciałem ukryć.

-Axel!- krzyknęła, rzucając się w moją stronę. -Co się stało?-

Próbowałem coś powiedzieć, ale słowa uwięzły mi w gardle. Zamiast tego, spojrzałem na nią z bólem w oczach. Nie chciałem, żeby widziała mnie w takim stanie. -Przepraszam, Clarisa. Nie chciałem, żebyś to zobaczyła.-

Bez słowa podbiegła do apteczki i wyciągnęła bandaże oraz środki dezynfekujące. Jej dłonie delikatnie chwyciły mój nadgarstek, a ja poczułem ciepło jej dotyku. Próbowałem opanować drżenie rąk, gdy oczyszczała rany. Każdy jej ruch był pełen troski i czułości, co sprawiało, że czułem się jeszcze gorzej. Jak mogłem ją tak martwić?

Clarisa milczała, skupiona na opatrunku. Gdy skończyła, jej oczy spotkały się z moimi, pełne troski i zrozumienia.

-Przepraszam.- wyszeptałem, ledwo powstrzymując łzy. -Nie chciałem cię martwić. Po prostu... czasami jest zbyt ciężko.-

Wzięła moją twarz w dłonie, zmuszając mnie, bym spojrzał jej w oczy. -Axel, jesteś dla mnie wszystkim. Nie musisz tego przechodzić sam. Jesteśmy w tym razem, pamiętasz?-

Jej słowa dotarły do mnie głęboko, a ja poczułem, jak coś we mnie pęka. Pochyliłem się w jej stronę, a nasze usta spotkały się w czułym pocałunku. Każdy ruch jej warg na moich był wyrazem uczuć, które oboje przeżywaliśmy. Jej pocałunek był delikatny, a jednocześnie pełen intensywności. Czułem, jak oddaje się temu momentowi, jakby chciała mi pokazać, jak bardzo jej na mnie zależy.

Oddałem pocałunek z równą intensywnością, pozwalając, by nasze emocje splatały się w jednym gestu. Jej dłonie delikatnie spoczęły na mojej twarzy, a ja poczułem, jak moje serce bije szybciej. Była dla mnie wszystkim. Wiedziałem, że bez niej nie byłbym w stanie przetrwać tego, co nas czekało.

Odrywając się od niej, nasze czoła wciąż się stykały. Oboje oddychaliśmy ciężko, jakby ten pocałunek był najważniejszym wydarzeniem w naszym życiu.

Jest tą jedyną. Tą, która jest dla mnie wszystkim. Bez niej nie ma mnie.

Clarisa była moją nadzieją, moim ratunkiem. Wiedziałem, że razem możemy pokonać wszelkie przeciwności. W jej ramionach czułem się bezpiecznie, a nasze serca biły w jednym rytmie. Z nią mogłem stawić czoła każdemu koszmarowi.

W mileczeniu kryje się ból Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz