🩵~ROZDZIAŁ V~🩵

31 3 9
                                    

POV: VIVA

Przebudziłam się gdzieś, tak o piątej rano. Spojrzałam na Adama, który dalej spał. Pogłaskałam jego roztrzepane, bronzowe loczki i pocałowałam delikatnie jego czoło, sprawiając, że ten, uśmiechnął się lekko przez sen jego uśmiech zawsze sprawia mi radość, jest taki łagodny i ciepły. Tak czy siak wstałam po chwili z łóżka, tak aby go nie obudzić. Ubrałam na siebie bieliznę i sięgnęłam po moją sukienkę. Nie chce mi się jej znowu ubierać... zresztą, jest za gorąco... Podeszłam więc do szafy Adama, wyciągnęłam z niej pierwszą, lepszą koszulkę. Kiedy ją założyłam, koszulka okazała się wyraźnie za duża... Wyglądała na mnie jakby to była sukienka- No dobra może nie aż tak... ale no cóż i tak za duża. No nic ubrałam jeszcze jakieś spodenki, wzięłam moją wczorajszą sukienkę i wsadziłam ją do pralki, Adam raczej nie będzie miał nic przeciwko, co nie? Kiedy miałam wychodzi z łazienki, zauważyłam stertę brudnych ubrań. Je też wsadziłam do pralki i po chwili włączyłam pranie. Jako, że Adam dalej spał to postanowiłam zrobić nam jakieś śniadanie... Albo bardziej zrobić jemu jakieś śniadanie. Zeszłam ze schodów i podeszłam do kuchennego blatu. Przez kilka minut zastanawiałam się, co tak w zasadzie mogę mu zrobić na śniadanie... W lodówce za dużo nie było... (Bo nie sądzę aby piwko, to był dobry kandydat na pożywne śniadanie) więc koniec końców zdecydowałam się na chleb w jajku.

kys dla osób, które mówią "jajochlebki" albo "tosty francuskie" idźcie się leczyć na ten głupi łeb.

POV: ADAM

Obudziłem się, obolały usiadłem na łóżku. Miałem na sobie ślady ugryzień i rany po ukuciu pazurami. Rany już zdążyły, zacząć się goić ale i tak, kiedy próbowłem się ruszyć, to bolało w chuj. Spojrzałem dokładnie na rany na moich rękach. Eh... Że taka na pozór słodka dziewczyna była by zdolna do takiego czegoś? Chciałbym ją zobaczyć na następnej ekstermiancji... Napewno była by świetna... No cóż... ja tu gadu, gadu do samego siebie, a tu Vivy kurwa nie ma! Gdzie ona może być?... Przecież... Nie uciekła by bez słowa, co nie?... A może... To wszystko nic nie znaczyło? Szybki numerek i nara? Nie... Co ja w ogóle pierdolę. Viva by mi tego nie zrobiła, ona taka nie jest... Z innej strony, ja znam ją tylko kilka dni. Wow myślę w przeciągu tych kilku sekund więcej razy, niż w całym swoim życiu... No brawo Adam, przeszedłeś samego siebie... Tak czy siak, miałem dość tych myśli, ostatnimi siłami wstałem z łóżka i ubrałem na siebie bokserki. Już miałem wychodzić, aż nagle drzwi do pokoju się otworzyły, a do pokoju weszła Viva, trzymała w rękach tackę z talerzem pełnego jedzenia, a obok była szklanka soku, chyba pomarańczowego.

Viva: Um... A ty dokąd się wybierasz?

Adam: Yyy... No szukać cię...

Zacząłem, po czym mój głos zaczął być ciszy.

Adam: myślałem, że spierdoliłaś, czy coś... heh...

Viva: Spierdoliłam?... Pff głupolek. Dlaczego miałam bym uciec od mojego nowego misiaczka?

Te słowa szybko sprawiły, że zacząłem się mocno rumienić. Zauważyłem po chwili, że Viva miała na sobie moją koszulkę. Była to szara koszulka z żółtym logiem jakiegoś tam zespołu, już nie pamiętam nawet jakiego, bo kupiłem ją dawno temu. Viva wyglądała w tej koszulce... Tak uroczo... Mimo, że koszulka była wyraźnie na nią za duża, to pasowała jej... Cóż, ciekawie jakby wyglądała w moich innych ubraniach... Napewno równie cudownie co w tym. Chociaż nie ukrywam, że trochę była by lipa jakby się okazało że laska wygląda w moich ciuchach lepiej odemnie...

Adam: Ta... Zmieniając temat... Um ładnie wyglądasz.

Viva: Aww... dzięki, a teraz siadaj, mam ciepłe śniadanko.

~Special "angel"~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz