Rozdział 28 [1]

65 6 0
                                    


Podeszłam obok biurka, na którym leżał, i nawet nie patrząc kto dzwoni, odebrałam. Najczęściej dzwoniła do mnie mama, więc podświadomie uznałam, że to ona.

- No co tam mamuś? – mruknęłam do telefonu.

Jednak po chwili zamarłam, słysząc inny, bardzo znajomy mi głoś.

- Witaj, kochanie.

Cisza. Stan w którym nie rozlegają się żadne dźwięki. Brak reakcji. Milczenie. A jednocześnie strach. Emocjonalne napięcie. Niepokój. Nieznane.

To właśnie odczuwałam, kiedy usłyszałam ten głos. Jak przez mgłę czułam przyspieszone bicie serca, w ustach zaczęło robić mi się sucho, a po moich polikach zaczęły powoli spływać łzy, których nie kontrolowałam.

- Sebastián? – wyszeptałam zduszonym głosem.

Sześć miesięcy. Tyle mi zajęło aby poczuć się w końcu wolnym, a przed wszystkim szczęśliwym. Nabrałam w Anglii upragnionej równowagi. Poznanie nowych ludzi, którzy stali się dla mnie czymś więcej niż rodziną. Zaklimatyzowanie się w nowym miejscu, dając mi na to czas.

Właśnie runęło niczym domek z kart.

- Tak to ja, Shelio. – odparł odkaszlując – Proszę, nie rozłączaj się. Ja... chciałbym ci coś powiedzieć...

W jego głosie słyszałam prośbę a jednocześnie rozpacz?

Biłam się z myślami, ale w końcu odpowiedziałam.

- Zanim zaczniesz, wytłumacz mi skąd masz mój numer... i skąd dzwonisz? Bo na pewno nie z... - na początku brzmiałam pewniej niż wcześnie, ale wymówienie tego jednego słowa sprawiło, że język ugrzęzł mi w gardle.

- Nie, nie dzwonie z więzienia. Za dobre sprawowanie dostałem możliwość przepustki na okres świąteczny, jednak za dwa dni wracam. Nie mogłem dostać jej za kilka dni, nie pozwoliliby mi. Numer? Nie uwierzyłem w bajeczkę, że go zmieniłaś, Shelio. Znam go na pamięć.

Za każdym wypowiadającym słowem od chłopaka, czułam jak jeszcze bardziej się napinam. Choć był ponad 1500 mil ode mnie, czułam palące przerażenie. Miałam tylko nadzieję, że nie było go aż tak słychać. Wzięłam kilka głębokich wdechów zanim przemówiłam.

- Rozumiem. – a przynajmniej starałam się zrozumieć. – Cieszę się, że możesz się zobaczyć z rodziną. Jednak skoro dalej się nie rozłączyłam, mów. Albo zrobię to w tej chwili.

Starałam się brzmieć na opanowaną, ale zupełnie taka nie byłam. Chaos opanowywał moje ciało.

- Zanim zacznę, cieszę się, że chcesz mnie wysłuchać. Dziękuję Ci. Po ponad roku, będąc zamknięty głownie z izolatce, miałem wiele czasu na przemyślenia, oraz na zrozumienie. Zrozumiałem jaką krzywdę ci wyrządziłem, Shelio. Nie oczekuje przebaczenia. Nawet na nie, nie zasługuję. Nikt by nie zasługiwał na to, co zrobiłem. Jednak dochodząc do pewnych konkluzji, chciałbym cię przeprosić. Zapewne właśnie otworzyłaś szeroko oczy, niedowierzając, ze z moich ust mogłoby paść to słowo. Ale tak, naprawdę chciałbym cię przeprosić. Zrozumiałem jak wiele wycierpiałaś w moim towarzystwie i jest mi cholernie przykro, że tak późno się otrząsnąłem.

Rzeczywiście, monolog chłopaka sprawił, że zamiast przerażenia, czułam szok. W jego słowniku nie istniało słowo „przepraszam". Najwidoczniej pobyt w więzieniu, sprawił, że zmieniło mu się nastawienie, bądź naprawdę otworzył oczy.

- Ja...dziękuję za przeprosiny. Masz rację, mówiąc, że nie zasługujesz na przebaczenie. Jednoczenie... staram się docenić gest. Nie jest to dla mnie... łatwe. – z każdym wypowiedzianym zdaniem, musiałam brać głębokie wdechy. Moje serce dalej biło bardzo szybko. – Co skłoniło cię do tego?

Emotive happiness | 18+ | ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz