2.

28 1 2
                                    

Następnego ranka obudziłam się dość wyspana, co było zaskakujące ze względu na małą ilość snu. Westchnęłam z ulgą po zobaczeniu, że moje współlokatorki jeszcze śpią. Korzystając z tego ruszyłam do łazienki, aby trochę się odświeżyć. Nie minęło nawet dziesięć minut, a już słyszałam tą samą blondynkę co wczoraj.

- Widziałaś o której wczoraj wróciła? - jej głos aż ociekał pogardą.

- Może pójdziemy z tym do McGonagall? - zaproponowała jej koleżanka. Przewróciłam oczami na ich durnowaty pomysł. - Przy dobrych wiatrach ją wywalą.

Teraz to pojechały. Zaśmiałam się cicho spoglądając na odbicie w lustrze. Moje długie lekko falowane blond włosy miałam upięte w warkocza. Duże niebieskie oczy były otoczone przez kaskadę rzęs, nos miałam lekko garbaty, lecz nie na tyle, żeby mi to kiedykolwiek przeszkadzało. Zawsze wynagradzały mi to delikatnie piegi, które pojawiały się na nim za każdym razem, gdy słońce mocniej przyświeciło. Jedyne co mi się w sobie nie podobało to średnich rozmiarów popękane usta. Chociaż ich naturalny kolor pomagał mi oszczędzać na barwiących pomadkach to niestety bankrutowałam na tych nawilżających. Żadna jednak nie działała tak jak powinna. Moje spojrzenie spadło na ciało, które teraz pokrywał mundurek. Było przeciętnie zwyczajne. Nie za grube, nie za chude, po prostu normalne. Poprawiłam ubranie i ruszyłam do wyjścia, gotowa na konfrontacje z tymi ropuchami. Otworzyłam drzwi łazienki i zeskanowałam pomieszczenie wzrokiem. Zatrzymałam się na blondynce i uśmiechnęłam do niej złośliwie.

- Serio myślisz, że mogliby mnie wywalić? - spytałam oczekująco. Dziewczyna wydawała się być zaskoczona, że w ogóle podjęłam z nią rozmowę.

- Do jutra cię tu nie będzie - odpowiedziała wstając. Nie wiedziałam czy próbowała przekonać mnie czy siebie.

- Zastanawiające, przecież sama wczoraj zapewniałaś, że znasz moją rodzine, prawda? I myślisz, że co? Dali by wyrzucić ich jedyną córkę z szkoły? - zaśmiałam się sucho. Blefowałam. Aktualnie to nawet z domu by mnie pewnie wyrzucili, gdyby się dowiedzieli gdzie trafiłam. Jednak podziałało. Brązowooka już nie wydawała się taka pewna w swojej racji. Prychnęłam tylko pod nosem, zdając sobie sprawę, że nie doczekam się odpowiedzi. Zgarnęłam swoję rzeczy i wyszłam z dormitorium, rzucając jeszcze po drodze szybkie spojrzenie, jak dobrze pamietam, Hermionie.

~

Po wejściu do Wielkiej Sali zastałam największy dylemat tego dnia. Usiąść przy stole Gryffindor'u i narazić się na nieprzychylne spojrzenia, czy usiąść z bratem i jego kolegami, tym bardziej narażając się na nieprzychylne spojrzenia. Już miałam wybrać pierwszą opcję, gdy poczułam jak ktoś zarzuca mi rękę na ramię. Podskoczyłam przestraszona na ten niespodziewany ruch i obróciłam się w stronę mojego oprawcy.

- Spokojnie, nie gryzę - zaśmiał się Mattheo prowadząc mnie do ich stolika. Odwzajemniłam to i bez względnych oporów zgodziłam się jeść z nimi. Nie żebym miała wybór. Usiadłam pomiędzy bratem, a Lorenzo, witając się z wszystkimi.

- Jak tam twoje kochane współlokatorki? - zagadnął Zabini, nakładając sobie tosty. Prychnęłam pod nosem przypominając sobie sytuacje z ranka.

- Szkoda gadać - odparłam tylko, spoglądając na Draco. Wyglądał jakby mocno nad czymś myślał. Po chwili jego oczy się rozświetliły, a na usta wszedł przebiegły uśmiech.

- A co gdyby się na nich zemścić? - zaproponował patrząc na nas wymownie.

- Słucham cię uważnie - powiedział Riddle, przybliżając się do blondyna.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 21 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

The Slytherin BoysOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz