Głód || Morwin

226 24 13
                                    

Hej, nie ćpajcie. Miłego czytania!

———

Przyjemnie było być w swoim żywiole, z adrenaliną buzującą w żyłach i znajomym ciężarem wzmocnionej kamizelki taktycznej na piersi. Karabinek dobrze leżał mu w dłoniach, kask chronił jego głowę, a maska i okulary zakrywały twarz. W słuchawce umieszczonej w uchu słyszał podniesiony, niespokojny głos Supervisora akcji, który przygotowywał wszystkich funkcjonariuszy do zerwania negocjacji. Kiedy dostanie sygnał, nadejdzie jego kolej.

Stali pod kasynem już drugą godzinę, obserwując ludzi uwięzionych w środku, zabezpieczając teren i dyskutując z napastnikami, którzy nie pozostawiali im żadnego miejsca na kompromis. Negocjacje szły fatalnie, rozmowa toczyła się w złym nastroju od samego początku, a kolejne wyzwiska, które padały pod adresem matek wszystkich funkcjonariuszy, dolewały tylko oliwy do ognia. Zranienie jednego z zakładników, by pokazać, że napastnicy nie żartują, było ostatnim gwoździem do trumny. Musiał interweniować S.W.A.T.

On i jego ludzie byli gotowi już od dawna, przyjechali w pełnym stroju, chroniącym ich w najbardziej newralgicznych miejscach, z bronią długą i zapasem amunicji. Gregory spojrzał na Hanka i skinął głową, a ten wydał zaraz niemal pterodaktyli trel na wyznaczonej dla nich częstotliwości. Wbiegli do środka, pozostawiając resztę funkcjonariuszy na zewnątrz, do obstawiania wejść.

Przejęcie zakładników nie było trudne. Większość z nich pozostawała przy drzwiach, więc gdy powalili i spacyfikowali dwójkę napastników, negocjatora i jego kolegę bujającego się z nogi na nogę z glockiem wycelowanym niedbale w starszego mężczyznę, sala mogła zostać uznana za bezpieczną. Dwóch funkcjonariuszy wbiegło do środka, by zabezpieczyć postrzeloną kobietę, krzyczącą z bólu i wykrwawiającą się na podłodze.

Wciąż brakowało jednej osoby. Zapewne była przetrzymywana w środku, razem z tymi, którzy obrabiali sejf, jako żywa tarcza. Członkowie jednostki specjalnej spojrzeli na siebie, wymienili kilka wyuczonych gestów i ruszyli wgłąb kasyna, by zająć się nimi. Już nie mogło być tak łatwo. Pozostali gangsterzy musieli już wiedzieć, że doszło do zerwania negocjacji i zaczyna się wojna.

Potem poszło dość szybko. Spotkali się z nimi na szczycie klatki schodowej, oko w oko, lufa w lufę. Obaj byli zamaskowani, ale obaj też rozpoznali się niemal od razu. Och, krew jedynie zawrzała mocniej, a chwyt na broni umocnił się.

– Poddajcie się! Jesteście na straconej pozycji, jest nas trzydziestu ośmiu!

– Pierdol się, Montanha! – Odkrzyknął ten, który stał za jego przestępcą.

I to on wystrzelił pierwszy, ale niecelnie. Mimo to, ból w ramieniu Gregorego pojawił się niemal natychmiast, kiedy pocisk kalibru 5,56mm wbił mu się w ramię, wystrzelony przez jego kolegę prosto w jego plecy. Zawył, upadając na jedno kolano i odruchowo naciskając spust. Seria poleciała w kierunku sufitu, rozbijając lampę wiszącą nad ich głowami.

Kapitan próbował zacisnąć zęby, pokonać ból i wstać, ale wydawało się to niemożliwe. Potem kolejny pocisk ranił go w ramię, broń wypadła mu z ręki. Kule świstały nad jego głową, gdy doszło do regularnej wymiany ognia, ludzie biegali naokoło, a on chwycił się barierki, by podnieść się na nogi. Nie był to najlepszy pomysł, jak miał się zaraz przekonać. Ktoś przebiegł obok, ktoś go szarpnął, a ktoś popchnął. Zdołał usłyszeć jedynie paniczny okrzyk „Grzesiu!", gdy leciał w dół klatki schodowej. Czy był to głos Hanka, czy Erwina? Stracił przytomność przed czy po uderzeniu w betonową podłogę? Nie wiedział.

———

Gregory Montanha powoli zaczął odzyskiwać przytomność. Najpierw dotarły do niego dźwięki – regularne pikanie dobiegające z monitorów kontrolujących jego parametry życiowe, ciche rozmowy personelu medycznego, szum wentylacji. Potem poczuł ból, który przeszywał jego ciało na wskroś. Był głęboki, pulsujący, jakby każde włókno jego mięśni i każda kość w ciele wołały o pomoc. Palił go i rozrywał od środka, wyrywając jęk z jego poranionego gardła. Czemu nawet ono bolało? Spróbował otworzyć oczy, ale powieki były ciężkie jak ołów.

Trzeci Jeździec || Morwin OneshotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz