Lillehammer

18 2 2
                                    

Cisza przed burzą. Dwie piękne skocznie w Lillehammer spokojnie czekają na dzisiejsze kwalifikacje. Ja niestety muszę się trochę pośpieszyć, bo chwilę temu dostałam SMS-a od Dominika żebym "Zagęszczała ruchy, bo kłódkę do szatni trzeba odebrać w race office, a on z chłopakami się tam zapuszczać nie będą." No cóż. Mus to mus.

Współpraca z Polskim Związkiem Narciarskim przyniosła wiele korzyści. Mogliśmy np. mieć prywatny numer orła z Wisły, Adama Małysza, a oni mogli wykorzystywać nas do najgorszych robót, a my się jeszcze cieszymy bo mamy darmowe kurtki za noszenie torby z butami. Albo 5 toreb.

Przywitałam się z pracownikami biura zawodów, wzięłam kłódkę i pomaszerowałam do wioski skoczków. Po drodze minęłam się z jak zawsze uradowanym Maciejem Kotem.

-Druga po prawo Lauro, druga po prawo - powiedział wyszczerzony kadrowicz.

W odpowiedzi posłałam mu swój najlepszy uśmiech, chociaż wcale mi do śmiechu nie było. Przez całe LGP musiałam jeździć za amatorskimi skaczącymi samobójcami po największych wiochach świata i pisać nudne artykuły o jeszcze nudniejszych konkursach. A teraz, kiedy rozpoczął się już wielce oczekiwany sezon zimowy, pałeczkę do pisania przejął Dominik "The one and only" Formela. Na szczęście mogłam się wykazać w mojej tabeli w tegorocznym "Niezbędniku Kibica", gdzie napisałam wbijający w fotel reportaż o (jakże by inaczej) Letnim Grand Prix w wykonaniu moich polskich pobratyńców. Nawet Chmielewski dostał więcej miejsca.

Zdążyłam dojść do "naszego" boksu i przekazać wodzowi Thomasowi kluczyk. Oczywiście dostałam też nową listę rzeczy do zrobienia od przełożonego.

-Słuchaj Laura, potrzebujemy przeparkować jeden z busików bliżej szatni, żeby łatwiej było wypakować sprzęt. Wiesz, ten srebrny. A, i jak już jesteśmy w temacie wypakowywania sprzętu to mam nadzieję, że mogę na ciebie liczyć? Super, dzięki, jak coś mi się przypomni to dam ci znać.

-Jasne szefie - powiedziałam najbardziej neutralnym tonem na jaki było mnie stać.

Dał mi kluczyk do samochodu, a ja zabrałam się do roboty.

Niestety nie tylko my wpadliśmy na pomysł przestawienia kadrowej karocy bliżej boksów, więc mozolnie wlokłam się wozem w kolejce za Austriakami, Norwegami i Czechami, pod przewodnictwem Japończyków. Nagle rozległ się pisk opon, wszyscy zaczęli gwałtownie hamować a ja o mało co nie posłałam srebrnej strzały Adama Małysza do kasacji. Wyszłam z samochodu zobaczyć co się stało, kiedy ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam Dominika koślawie wstającego po bliskim spotkaniu z wozem Japończyków. Szybko do niego podbiegłam i pomogłam mu wstać. W mgnieniu oka zjawił się też Tadeusz, który przeanalizował sytuacje.

- Nie chcę zwiastować złych informacji, ale ta ręka wygląda na złamaną.

- Sorki, nie wiem jak to się mogło stać - powiedział wyjątkowo zgrabnie po angielsku Naoki Nakamura - Ale trochę wbiegłeś mi pod koła.

Kątem oka zobaczyłam jak dostaje kuksańca w bok od jednego z kolegów. W międzyczasie zdążyła się już zgromadzić wokół nas spora grupa gapiów, a kierowcy w samochodach zaczęli szybko okazywać swoje niezadowolenie z powodu zaburzenia płynności ruchu.

-Przepraszam, myślałem, że japoński cud techniki ma lepsze hamulce... - Odparł cicho dziennikarz po czym niezdarnie kontynuował iść w kierunku stołówki.

- Hola hola, gdzie ty idziesz. Zapraszam do busa numer 2, kierunek szpital. - Zatrzymał go szybko Tadeusz.

- Mam tylko sprawę do załatwienia...

- Tak masz, w najbliższym szpitalu.

Dominik westchnął ciężko i udał się z redaktorem naczelnym w kierunku drugiego busa. 

Czynnik WiatruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz