Rozdział 2

6 1 0
                                    

Tamtej nocy nie mogłam zasnąć, bo moje myśli wciąż rozmyślały o tym chłopaku. Ewidentnie musiałam znaleźć sobie jakieś zajęcie. 

Zrobiłam sobie lemoniadę, wzięłam mój notes i weszłam na taras. Mój dom znajdował się na małym wzgórzu, więc widoki na miasto, a także klif były cudowne. Usiadłam na fotelu i zaczęłam szkicować. Od małego chciałam być projektantką mody, projektować ubrania, torebki, kapelusze, bardzo mnie to fascynowało. Teraz, w wolnej chwili rysuje różne projekty, najczęściej po to, aby odgonić nie potrzebne myśli. Kto wie, może kiedyś uda mi się wypuścić moje wymysły w świat?

Po kilku godzinach wstałam aby dolać sobie lemoniady, a telefon, który leżał na blacie nagle zaczął dzwonić. Na wyświetlaczu ukazało się imię Livia, czyli moja najukochańsza przyjaciółka.

-Valentina! Wiesz, że są wakacje co nie? Wychodzisz z nami na jakieś jedzenie czy coś? Dawno nigdzie nie wychodziliśmyyy.. Będzie zarąbiście! Mówię ci!- Powiedziała prosząc.

Livia by nie odpuściła, więc się zgodziłam i powiedziałam, że będę za około 15 minut pod wskazanym miejscem.

Nasza paczka składała się z takich osób jak ja, Livia, Kylie i Ivy. Z Livią miałam najlepszy kontakt, ale z Kylie i Ivy też dobrze się trzymałam, chociaż od kilku miesięcy mam takie wrażenie, że podzieliłyśmy się wszystkie na pół.

Poszłam na górę do swojego pokoju i ubrałam się w krótkie, jeansowe spodenki, biały, ładny top i niebieską koszulę w białe paski. Rozpuściłam moje lekko falowane, blond włosy i lekko się pomalowałam. Obejrzałam się w lustrze i wyszłam z pokoju zbiegając ze schodów.

-Gdzie idziesz?- Krzyknęła Avy

-Spotkać się z dziewczynami, daj znać rodzicom jak możesz, że będę za kilka godzin.- Odpowiedziałam, zakładając białe Nike i wyszłam z domu.

Skierowałam się w stronę miejsca, przy którym mieliśmy się spotkać i stwierdzić co dalej. Już z daleka widziałam Kylie i Ivy które ze sobą rozmawiały i Livię, która mnie wypatrywała. Pomachałam jej energicznie widząc, że zaczęła iść w moją stronę. Nagle poczułam, że upadam, nie wiedząc co się dzieje.

-Czy ty jesteś nienormalny?! Po cholerę tak się spieszyłeś!-Usłyszałam krzyk Livii.

Podnosząc się na łokciach, zauważyłam przed sobą dwóch chłopaków, a trzeci podnosił się z ziemi. Najwyraźniej to on na mnie wpadł.

-O boże, sorry, nic ci się nie stało?- Powiedział chłopak który na mnie wpadł, wystawiając rękę abym wstała.

-Spoko, nic się nie stało.- Powiedziałam łapiąc jego rękę i się podniosłam.

-A właśnie, że się stało! Co ty sobie w ogóle wyobrażasz! Widzisz jak ona wygląda przez ciebie?! Jest cała brudna!- Znowu krzyknęła Livia.

-Liv, spokojnie, nie wiem po co tak dramatyzujesz, to tylko koszula.-Powiedziałam, ściągając ją z ramion i zostając w samym topie.

-Hmm, no.. Wyszło trochę głupio. Yyy, mogę wam na przykład postawić shake'a czy coś? A no tak, zapomniałem, Tico jestem.-Powiedział, tak jakby zawstydzony, podając nam rękę.

-Czemu by nie i tak nie miałyśmy jakiś wielkich planów. Ja jestem Valentine, a to jest Livia.- Uśmiechając się, podała mu rękę, a to samo zrobiła po chwili Liv patrząc na mnie pytającym wzrokiem.

-A ci chłopaki z tyłu to jak mają na imię?- Powiedziała Kylie szczerząc się.

Dopiero zauważyłam, że Kylie i Ivy przed chwilą do nas przyszły. Kylie zaczęła poprawiać swoje długie, czarne włosy. No i oczywiście Ivy robiła to samo z swoimi jasno-brązowymi włosami. One jak zawsze muszą się do każdego podlizać.

-A no tak, to jest Marcus, a to Raiden. Nie są aż tak rozmowni jak ja.- Powiedział Tico, pokazując na chłopaków, którzy po chwili nie zbyt chętnie podeszli w stronę dziewczyn, podali im ręce i przyszli do nas.

Gdy im się przyjrzałam, wyglądali na 18 lat. Tico, miał czarne włosy, Marcus, miał ciemno-brązowe, a Raiden, miał takie nawet jasno-brązowe. Wszyscy wyglądali nawet spoko.

Podałam wszystkim rękę, a Liv zrobiła po chwili to samo, patrząc się na nich swoimi zielonymi oczami, z ciekawskim spojrzeniem i odganiając swoje nawet długie, brązowe włosy.

Po chwili skierowaliśmy się do małej restauracji, gdzie podawali dosłownie wszystko. Usiedliśmy wszyscy przy jednym stoliku na dworze, a Tico zamówił sześć małych shake'ów i jeden duży. Czekając na zamówienie, dziewczyny zaczęły rozmawiać z chłopakami. Coś chyba im nie szło, bo chłopaki co chwilę spoglądali na mnie i Liv, jakby potrzebowali pomocy. Gdy Tico podał nam shake'i, a mi dał tego dużego, chociaż myślałam, że on sam sobie takiego wziął.

-Dzięki, ale wiesz, że nie musiałeś, co nie?- Powiedziałam, biorąc od niego napój.

On nie odpowiedział, tylko puścił mi oczko i zmienił temat. Siedzieliśmy z półtora godziny i rozmawialiśmy na różne tematy. Cały czas czułam wzrok któregoś z nich na sobie, tylko nie mogłam zauważyć którego. Dziewczyny już na przykład nie były jakoś za bardzo rozmowne, ale ani razu nie spuściły z nich wzroku. Najwięcej gadaliśmy z Tico i okazał się mega spoko typem, a Marcus i Raiden rzadko co się odzywali.

Gdy mieliśmy się już zbierać, Liv wzięła w razie czego numer telefonu od Tico, bo stwierdziła, że nawet fajnie się jednak spędza z nimi czas i możemy się jeszcze zgadać. Tico jeszcze raz mnie przeprosił, a po jakimś czasie każdy wrócił do siebie.

Wracając do domu, było już nawet późno. Ogarnęłam się i położyłam. Już miałam zasypiać, ale dostałam jakąś wiadomość.

Od:Liv

Musimy się jeszcze z nimi spotkać, jednak są nawet git. Tylko bez dziewczyn, one psują tą ''atmosferę'' hahah.

Zaśmiałam się po cichu, coś jej odpisałam i od razu zasnęłam.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej hej! To już drugi rozdział i jestem ciekawa co o nim sądzicie.. Do następnego!!

Xoxo, L

This Beautiful MomentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz