~°3

176 6 0
                                    

Gdy Borys wyszedł położyłam się na łóżku i wzięłam głęboki wdech. Po chwili usłyszałam znany mi głos Mortala. Borys puścił na dole na głośniku piosenkę, którą kazałam mu przesłuchać. Uśmiechnęłam się w duchu i wsłuchałam w słowa.

Ataki paniki, znowu przez nie płacze. Strach mi jest tak bliski, nie wiem czy dam radę. Za długo już krwawię, zbierałem odwagę by powiedzieć wam prawdę choć nie wiem czy potrafię. Wiele osób mych decyzji nie zrozumie, nie. Nie wiem ile razy mam jeszcze tłumaczyć je. Nie wiedzą nic, ale dalej oceniają mnie, a ja nie chcę stracić się.

Dziś uciekam od wszystkiego i znów zamykam się w sobie. Goni mnie jak cień kiedy znów próbuje odejść.

Westchnęłam i wstałam z wygodnego łóżka. Wyjęłam z walizki ciemno zieloną koszulkę na krótki rękaw i czarne baggy spodnie. Szybko się w nie przebrałam i zrobiłam szybki makijaż nakładając tusz, korektor, rozświetlacz i róż.

Wzięłam telefon i zbiegłam na dół. Wszyscy oprócz Emilki siedzieli na kanapie i słuchali piosenki Mortalcia. Spojrzałam się na Borysa z uśmiechem, a ten puścił mi oczko. Usiadłam obok niego i zagryzłam dolną wargę gdy poczułam ciepły oddech przy uchu.

— już rozumiem. — szepnął i oddalił się ode mnie.

— a wy co już jesteście razem? — zapytał zgryźliwie Zabor, a każdy zaczął się śmiać.

Uśmiechnęłam się pokazując moje zęby, na których miałam aparat.

— a ty zgubiłeś dziewczynę? — powiedziałam i oblizałam wargi.

— a tak się oblizujesz na Borysa, co? — powiedział ugryźliwie Gawron.

— Jezu ogarnijcie się już. — rzekłam zrezygnowana.

— ogólnie to plan jest taki, że teraz idziemy do kawiarni, jak wróci Boberka, jutro z rana jedziemy się gdzieś przejechać na rowerach i wieczorem na snopki + musimy kupić trochę alkoholu. — wytłumaczyła Elizka.

— a my mamy teraz wolny tydzień od nagrywek? — zapytał Gracek.

Puknęłam się w czoło, ponieważ Filip nam już to tłumaczył.

— Gracek, ty to chyba słuchasz dupą. — powiedział Zabor, na co każdy wybuchł śmiechem.

— POSIKAM SIE NIE WYTRZYMAM XDDD. — Krzyknął Marcel.

Brunet ze śmiechu, bił każdego na około po czym spadł z kanapy zwijając się na podłodze.

— HAHAHHA — Zaczęlam się śmiać, aż sama spadłam z kanapy na Gawrona. — no kurwa mać.

Szybko wstałam i się otrzepałam.

— Gawroniasty ale kurwi od ciebie. — powiedział Zabor.

— No ba, jak się nie myje rok to co się dziwić. — rzekł Borys i wzruszył ramionami.

— ej ale takimi śledziami od niego jebie. — powiedziała Elizka, prawie się dusząc.

— nie! Zgniłymi kartoflami! — krzyknął Gracek.

— Ja myśle, że on śmierdzi takim gównem z pola, takimi świniakami. — powiedział Borys z bananem na twarzy.

Marcel nadal leżał obrażony na podłodze, a ja stałam śmiejąc się w nieskończoność. Borys wstał aby sięgnąć telefon ze stołu, ale Gawronowi tak się pokręciło w głowie, że złapał Boryge za nogę, przez co ten się przewrócił, a mnie popchnął na bruneta. Jęknęłam gdy uderzyłam się głową o stół. Złapałam się za bolące miejsce, próbując wstrzymać płacz.

Despite the pain ~Borys x SantiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz