#5 nie ma sensu przedłużać

37 2 1
                                    

Mój stan z każdym dniem pogarszał się coraz bardziej. Traciłem coraz więc krwii i nie miałem apetytu przez co byłem bardzo słaby. Ten ból przy kaszlu nie dawał mi spokoju. Miałem już tego wszystkiego dość, chciałem żeby to wszystko się skończyło. Przecież i tak umrę to po co mam się jeszcze torturować przed śmiercią. Postanowiłem, że skrócę moje cierpienia. Na ostatku sił wstałem z łóżka. Nawet nie wiem, która była godzina, ale napewno noc, bo było bardzo ciemno. Idealny moment, bo wardęga już spał. Chciałem pójść do kuchni po nóż, ale nawet nie zdążyłem. Straciłem równowagę i poleciałem na ziemię mdlejąc w salonie.

Byłem już pewny, że umarłem. Jednak moje przypuszczenia były mylne. Obudziłem się, ale.. na rękach sylwka, który właśnie mnie całował. Nie wiedziałem co się dzieje. Byłem w szoku, ogromnym szoku, ale jednocześnie bardzo szczęśliwy! Wardęga zauważył, że się Obudziłem na co bardzo się przestraszył. Szybko odstawił mnie na ziemię I chyba trochę zaczął panikować.

- j-ja nie chciałem..! Przepraszam. M-myślałem że nie żyjesz i- przerwałem mu znowu w zdaniu

- sylwester uspokój się! Uratowałeś mi życie.

- co..? Że ja?! To znaczy, że Ty byłeś we mnie..? - wstałem z ziemi i stanąłem bardzo blisko niego

- zakochany. - powiedziałem szeptem, ale tak żeby usłyszał po czym pocałowałem go. Marzyłem o tym już od dawna. Teraz wiem, że mogę to zrobić. Cały ból już poszedł w niepamięć, czułem się naprawdę dobrze. Tak jak wcześniej przed tym kaszlem, tylko, że teraz byłem o wiele szczęśliwszy.
___________________________________

No i mamy to! Bardzo krótki ale mocny rozdział. Mam nadzieję, że książka wam się spodobała i zachęcam do zaobserowania to może pojawi się ich więcej 💗

244 słów

○°•Hanahaki•°○ Konopskyy x WardęgaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz