IV. Zemsta.

114 7 95
                                    

Pov: Wiktoria

3 dni później...
20:04
Właśnie wraz z Bartkiem, wnosiliśmy moje ostatnie bagaże, bo właśnie dzisiaj się do niego wprowadzam. Ustaliliśmy, że ja śpię na kanapie, mimo że wykłócał się byśmy spali razem, w sypialni. Od zawsze twierdziłam, że jego kanapa jest wyjątkowo wygodna, więc to dla mnie nie problem. Poza tym, jestem mu bardzo wdzięczna, za to że mi pomaga i mnie wspiera. Nagle przyszła do mnie wiadomość.

Od: Postirolek 🦄
Jak tam, już jesteś u Kubickiego?

Do: Postirolek 🦄
Tak, a co??

Od: Postirolek 🦄
Nie no, nic

Od: Postirolek 🦄
A chcesz pogadać? Muszę się poskarżyć na tą całą "Kinię", strasznie się panoszy

Do: Postirolek 🦄
Dobra, dobra, zaraz zadzwonię

*Użytkownik zareagował: ❤️ na wiadomość*

Odrzuciłam telefon na stół i poszłam poszukać Bartka, bo nie ma go nigdzie w zasięgu wzroku. Przejrzałam wszystkie pokoje, balkon, łazienkę, kuchnię, ale ani śladu. Zerknęłam na komórkę i okazało się, że napisał mi, że wyszedł do sklepu. Odetchnęłam z ulgą, bo trochę się zestresowałam. Chciałam iść do salonu, włączyć jakiś serial, ale zahaczyłam o łazienkę. Przebrałam się w piżamę, a że był upał, to była całkiem odkrywcza — przylegająca, koronkowa krótka koszulka na ramiączkach, oraz również koronkowe krótkie spodenki. W momencie, gdy siadałam, rozbrzmiał się dzwonek do drzwi.

W: Jezu, kto to znowu? — Jęknęłam podirytowana, że nie mogę mieć chwili spokoju. Niechętnie uniosłam się, po czym ruszyłam do drzwi. Przekręciłam klucze i otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazał się Patryk. Przeskanował mnie wzrokiem od góry do dołu, zatrzymując się na mojej klatce piersiowej. Przełknął ślinę, a ja poczułam się niekomfortowo. Niby to mój były i nieraz mnie tak widział, ale teraz to w sumie obcy człowiek. Obcy człowiek, do którego nadal coś czuję. Skrzyżowałam ręce, na dekolcie i uniosłam głowę, napotykając jego spojrzenie — czego chcesz? — Sarknęłam.

P: Niczego od Ciebie — no i wrócił stary Patryk. Jego ton głosu był zimny i beznamiętny. Oczywiście tylko w stosunku do mnie — gdzie jest Bartek? I czemu Ty w ogóle u niego jesteś?

W: Po pierwsze Bibi jest w sklepie, a po drugie to nie jest Twoja sprawa — fuknęłam.

P: Tylko zapytałem? Nie musisz się od razu tak denerwować — wywrócił oczami i znowu, chyba nieświadomie zlustrował moje ciało — to odpowiesz?

W: Ja pierdolę, co Cię nagle tak moje życie interesuje? — Syknęłam — poza tym co mogłabym tutaj robić? Bartek to mój przyjaciel, to takie dziwne, że do niego przyszłam?

P: A zostajesz u niego na noc? Bo jesteś w piżamie, i to dosyć... — Zawiesił się, ale po chwili odchrząknął i kontynuował — skąpej...

W: Są 32 stopnie, jest środek lata, oczekujesz, że w czym będę spała? W polarowym komplecie? — Rzuciłam sarkastycznie.

P: Nie no nie, po prostu... Albo nieważne, już nic — westchnął.

W: Super, jak nie masz już nic więcej do powiedzenia, to możesz sobie iść? - Powiedziałam niezbyt miło. Ręką wykonałam gest, jakbym pośpieszała go do opuszczenia tego miejsca.

Może jest dla nas szansa? | Kartonii&MortalcioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz