Rozdział 1

2 0 0
                                    

Ostatni tydzień czerwca był wyjątkowo ciepły i przyjemny. Trawa zieleniła się soczyście, a ptaki w koronach drzew darły się wniebogłosy.

Wanda przełknęła ślinę i zdecydowanym ruchem nacisnęła klamkę. Popchnęła furtkę i jej oczom ukazał się tak duży teren, że aż zakręciło jej się w głowie. Nie przypuszczała, aby obóz letni mógł zajmować aż taki obszar.

Zapisała się na niego już jakiś czas temu, jednak skusiła ją nie tylko perspektywa odpoczynku na łonie natury na jakiejś angielskiej wsi. Obóz stanowił jedynie pierwszą część, eliminacje do telewizyjnego programu, za którego wygranie była przewidziana nagroda w postaci miliona dolarów. Wanda nie była co prawda pełnoletnia, ale za już parę miesięcy miała skończyć osiemnaście lat – choćby część nagrody mogła stanowić świetny start w dorosłe życie.

Ostrożnie szła po ścieżce wysypanej równomiernie szarobiałym żwirem. Reszta otoczenia również wyglądała, jakby projektant podczas planowania wyglądu obozu dokładnie zmierzył wszystko linijką; drzewa rosły w idealnych odstępach, a każde źdźbło trawy wyglądało, jakby regularnie odwiedzało fryzjera. Dziewczyna wzdrygnęła się – niespecjalnie podobały jej się ogrody w stylu francuskim, a to wszystko właśnie tak wyglądało.

Po pewnym czasie, kiedy ogrodzenie wraz z furtką znikło jej z oczu, ujrzała pierwszy budynek – wyglądający jak powiększony barak budowlany, blaszany i pomalowany na żółto. Nad drzwiami wisiał wyświechtany napis „recepcja". Wanda przyspieszyła kroku.

W pomieszczeniu nie zastała nikogo, choć kilkukrotnie dzwoniła dzwonkiem i odchrząkiwała. Nie zobaczyła też jednak zawiadomienia, że recepcjonista zaraz wraca, więc uznała, że najzwyczajniej go nie ma. Postanowiła obsłużyć się sama – z jednej z wielu szufladek wyciągnęła plan obozu, a po chwili szukania papiery dotyczące niej samej. Wyczytała z nich, że została przydzielona do domku Ucieczki – cokolwiek to znaczyło.

Nie czekając dłużej, wyszła z baraku i podążyła za wijącą się żwirową ścieżką. Po kilku minutach spaceru i odganiania od siebie bzyczących pszczół wyszła na dosyć dużą polanę. Na jej skraju stało pięć średniej wielkości parterowych domków, a na samej polanie poustawiane zostały sprzęty do ćwiczeń fizycznych. W centrum umieszczono niewielkie ognisko otoczone drewnianymi ławkami.

Odetchnęła parę razy i zastukała do drzwi pierwszego z budynków. Drzwi z impetem otworzyły się i jej oczom ukazała się wyższa od niej o pół głowy dziewczyna. Spojrzała na nią spod przymrużonych oczu i rzuciła:

– Nowa, tak? Przydział?

Wanda gapiła się na nią w osłupieniu. Starsza dziewczyna przewróciła oczami.

– Pytam, do którego domu się dostałaś – wyjaśniła spokojniejszym tonem.

– A, aha – odparła bezmyślnie Wanda. – Do Ucieczki.

Na końcu języka miała pytanie, co to znaczy i na jakiej zasadzie ich grupują, a poza tym czy to jest wojsko, żeby rzucać niezrozumiałymi komendami i gdzie są wszyscy, ale nie znalazła okazji, by wypowiedzieć to wszystko na jednym wdechu i na koniec zachłysnąć się powietrzem, bo jej rozmówczyni teatralnie rozłożyła ręce w powitalnym geście.

– W takim razie witaj w domku przegrywów – oznajmiła z rozbawieniem. – Ja jestem Noelle, a ciebie zapraszam do środka. Wejdź i czuj się... jak w domu.

Wanda posłusznie weszła za nią do budynku. Wnętrze nie było specjalnie urodziwe. Ściany i podłoga były wyłożone drewnopodobnymi panelami, a sufit pomalowany na biało. Na bocznych ścianach umieszczono okna, a z tyłu upchnięto materace do spania – Wanda pomyślała, że w nocy pewnie rozstawia się je na środek pomieszczenia. Po lewej stronie drewniane schodki prowadziły na piętro, jednak nie było dane jej sprawdzić, co się tam znajduje. Na parapetach stały podwiędłe rośliny niedające kwiatów, a okna przesłaniała biała firanka. 

The Letter #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz