Aaron
Czym tak naprawdę jest życie?
Śmiercią i chorobą…To one przewartościowują nasz świat. To one rujnują marzenia, plany i przygotowania. Wbrew pozorom, to one są sensem naszego życia, lecz nikt nie chce ich poznać z bliska, bo gdy tego posmakujemy ważne dla nas rzeczy stają się błahostką.
Urodziliśmy się i żyjemy po to, by na końcu śmierć, jak stary przyjaciel zawitała do nas, przychodząc po naszą duszę. Po zapłatę za to, że żyliśmy.
Każda kultura postać śmierci przedstawia kompletnie inaczej.
Może przybrać postać kościotrupa lub ubranej na biało kobiety z kosą. Choć się różnią, mają jednakowy cel - kończą one nasze życie, naszą podróż, nie zawsze taką, jaką chcieliśmy.Kiedy umarła Mia, mój świat się zawalił. Nie mogłem dopuścić do siebie myśli, że jej już tu nie ma. Że nigdy nie obudzę się obok uśmiechniętej dziewczyny. Juz nigdy nie dotknę jej pełnych ust, które smakowały wiśnią. Nigdy nie poczuje bezpieczeństwa w jej ramionach.
Bo z odejściem Mii, straciłem swój dom, swoją bezpieczną przystań, gdzie w każdej chwili mogłem się schować.
Z każdym dniem grunt spod moich nóg coraz bardziej się osuwał. Jakby pewnego dnia miał całkowicie zniknąć, porywając mnie w otchłań. Ciemną, zimną, ciągnącą się bez końca. I wtedy, już nikt nie będzie wstanie mnie uratować.
Nasze plany na przyszłość nigdy nie zostaną zrealizowane.
Będą tylko wspólnymi marzeniami, które z biegiem lat pozostaną zapomniane, wyblakłe, jak kolory na rysunkach z dzieciństwa.Nigdy nie zobaczę jej, idącą w stronę ołtarza w długiej sukni, nie odbierzemy razem kluczy do naszego wymarzonego domu, nie zobaczę naszych dzieci biegających po ogrodzie.
Nigdy nie będzie nam dane się razem zestarzeć.Chciałem być już tylko z Mią. I czasami myśląc o tym, jestem zły na moją siostrę, bo gdyby nie ona, gdybym wziął jeszcze jedną tabletkę i gdyby mnie wtedy nie znalazła, takiego słabego, małego, skulonego na zimnych kafelkach w małej łazience, już dawno z nią bym był. Bylibyśmy razem szczęśliwi, gdzieś, gdzie trafia się po śmierci. Jeśli w ogóle istnieje takie miejsce.
Po co tak właściwie żyjemy? Jaki jest sens życia? Moim sensem była Mia. Ale ona odeszła. Co mi teraz pozostało? Co teraz trzyma mnie przy życiu?- Babcia się o ciebie pytała - z zamyśleń wyrwał mnie spokojny głos Ivy.
-Powiedziała, że musi zrobić dla ciebie słoneczne ciasteczka - uśmiechnąłem się na samą myśl, o mojej babci i jej ciasteczkach.
O cholera, czy właśnie… właśnie poczułem się w jakimś stopniu szczęśliwy od śmierci Mii? Zakryłem szybko dłonią buzię, co nie uszło uwadze mojej siostrze.
- Powinieneś ją w najbliższym czasie odwiedzić, jej stan się pogarsza, choroba za szybko się rozwija, za chwilę nie będzie już o nas pamiętać…
- Jutro do niej pojadę - oznajmiłem szybko.
- Serio? Chance i ja możemy cię podwieźć - od razu poprawił się jej humor.
Pokiwałem głową, siedząc przy blacie, gdy Ivy podsunęła mi pod nos nasze ulubione lody z dzieciństwa.- Pamiętasz? Lody porzeczkowe. Te same, od których rozbolał nas brzuch, gdy dziadek nakupował nam kilkanaście paczek, a my zjedliśmy je wszystkie na raz za domem…
- Pamiętam też, że byliśmy cali brudni i mokrzy, bo zaczął padać deszcz, później leżeliśmy razem w łóżku przeziębieni przez cały miesiąc, a babcia nie chciała już nigdy wysyłać nas na zakupy z dziadkiem.
- Tak! I nie musieliśmy chodzić do szkołyyy - Iva zatopiła się w wspomnieniach, przez które, na moje usta wpłynął szeroki uśmiech. I nie zamierzałem się go pozbywać. Dźgnęła mnie palcem w bok i wyrwała pudełko.
- Kto pierwszy na zewnątrz, ma całą paczkę lodów dla siebie! - krzyknęła biegnąc w stronę tarasu. Szybko zerwałem się ze stołka, doganiając ją.
Złapałem moją siostrę w uścisku, razem upadając na piasek. Śmialiśmy się głośno, nie zważając na to, że możemy obudzić naszych sąsiadów w niedzielny poranek.
Leżeliśmy tak w długie ciszy, gdy Iva powiedziała szeptem:- Widzisz? Udało nam się. Lecz jeszcze wiele przed nami. - odwróciła głowę w moją stronę.
- Co masz na myśli?
- Za niedługo zrozumiesz młody.
CZYTASZ
War of Hearts
RomanceChoć nikt nie może cofnąć się w czasie i zmienić początku na zupełnie inny, to każdy może zacząć dziś i stworzyć całkiem nowe zakończenie... - Carl Bard