Rozdział 2

12 1 2
                                    

 Przypominam o gwiazdce, co motywuje mnie do dalszego pisania ;)

Ivy

  Gładziłam włosy mojego brata, który leżał na mojej klatce piersiowej. Miał przymknięte oczy, a podnosząca pierś sygnalizowała mi, że żyje.

  Wpatrując się w jeden punkt na ścianie, rozmyślałam o nadchodzącym czasie, oraz o tym, jak mogłabym pomóc Aaronowi.
  Patrząc na niego, nie potrafiłam przypomnieć sobie tego uśmiechniętego, pełnego życia Aarona, jakim był przed śmiercią Mii. Po, mogłam go tylko opisać, jako wrak człowieka, które ostatnie wydarzenia zżerają go od środka.

  Każdego dnia, nikł coraz bardziej, aż w pewnym momencie nie będę mogła go rozpoznać. Wyciągnąć z pustki, którą czuł. Upadał w otaczającym mroku, a lądowanie miało nie być takie łagodne.
Jeśli jakiekolwiek miałoby nadejść.

  Oboje byliśmy pochłonięci w swoich myślach, niezauważając czasu, który uciekał spomiędzy naszych rąk, jak piasek z plaży. Każdy następny dzień był jak zachód słońca. Choć przez chwilę istniała jakaś szansa, ciemność przychodziła tak szybko, aby zapomnieć o poprzednim. Musieliśmy się zmierzyć z nadchodzącymi dniami, lecz nie mogliśmy mieć pojęcia, który będzie tym ostatnim. Bowiem nikt z nas nie był przygotowany.

  Niezauważając ile czasu minęło, poczułam jak oddech Aarona uspokoił się, a on sam zasnął. Powoli wyswobodziłam się spod ciała mojego brata, udając się do kuchni połączonej z salonem, przed tem przykrywając go kocykiem.
  Nastawiłam wodę na herbatę, opierając  się dłońmi o blat wyspy kuchennej. Oddychając głęboko policzyłam do trzech, otwierając oczy. Jeszcze raz zerknęłam na pogrążonego w śnie Aarona, po czym zalałam wrzątkiem saszetkę herbaty. Trzymając gorący kubek, udałam się w stronę tarasu, za sobą przymykając drzwi, by wrazie co móc obserwować mężczyznę.

  Usiadłam na wiklinowym krześle, wypuszczając spomiędzy ust drżący oddech. Spojrzałam na gwiazdy, które rozsypane były na nocnym niebie.
  Być może w nich uporczywie szukałam odpowiedzi, w nich starałam się odnaleźć pomoc dla młodszego brata.
Być może jedyną opcją, jaka była, to znaleźć kogoś, kto byłby dla Aarona, jak gwiazdy na nieboskłonie, które rozjaśniały otaczającą ciemność?
  Jednak co zrobić, jeśli taka osoba odeszła, a jej powrót był niemożliwy?

***

  Oczy same mi się przymknęły, a głowa opadała ze zmęczenia.  Poczułam ciepły materiał koca, który otulił moje ramiona, a zaraz cichy głos Aarona.

- Ivy? Położysz się ze mną? Nie chce byś zamarzła, w nocy jest dosyć chłodno. Choć do środka - złapał moją dłoń, po czym zaprowadził mnie do środka ciepłego domu.

  Udaliśmy się do pogrążonego w mroku pokoju. Usiadłam na miękkim materacu, opierając się o zagłówek łóżka. Aaron wtulił się w mój bok, kładąc głowę na klatce piersiowej.

- Zostaniesz ze mną do rana?

- Zostanę - odpowiedziałam, siląc się na mały uśmiech, choć wiedziałam, że nie był w stanie go zobaczyć. Zaczęłam gładzić jego włosy, czekając aż zaśnie.

***

  Było chwilę po czwartej nad ranem, gdy ostrożnie wstałam z łóżka, starając się nie budzić przy tym śpiącego mężczyzny. Podeszłam do dużych okien, odsuwając długie, aż do ziemi zasłony, przy tym pozwalając pierwszym promieniom słońca przedrzeć się do pokoju.
  Wyszłam z pomieszczenia, zostawiając lekkk uchylone drzwi, udając się do kuchni.

Z góry przepraszam za taki krótki i dosyć "nudny" ale akcja powoli się rozwija :) mam nadzieję, że zostaniecie na dłużej i to was nie zniechęci. Do następnego.

K.

War of HeartsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz