Jakiś czas później dotarliśmy na miejsce i zsiedliśmy z koni. Długi sznurek owinęliśmy wokół kilku drzew, aby wyznaczyć nasz teren. Rozstawiliśmy namiot i resztę rzeczy.
- Pójdę po drewno na ognisko -Zaproponowałam.
- Okej. Nie oddalaj się za bardzo -Powiedział Natan.
Dziesięć minut później wróciłam z mnóstwem gałęzi. Ułożyliśmy je, tak by powstał kształt ogniska. Dookoła ogniska poukładałam kamienie. a Natan zajął się rozpaleniem go, gdyż za chwilę miał być zachód słońca. Korzystając z tego, że woda w jeziorze była jeszcze ciepła, ubraliśmy stroje kąpielowe i poszliśmy popływać. Problem polegał na tym, że dopiero gdy wskoczyłam do wody uświadomiłam sobie, że nie umiem pływać przez co zaczęłam się topić. Natan, widząc to szybko pomógł mi wynurzyć się z wody i wyciągnął mnie na brzeg jeziora.
- Wszystko okej? - Spytał.
- Tak - Odpowiedziałam, łapiąc duży oddech.
Było mi zimno. Bardzo zimno. Zaczęłam szczękać zębami i trząść się z zimna. Usiedliśmy na kłodzie przy ognisku, a Natan otulił mnie swoją bluzą. Potem upiekliśmy pianki, przebraliśmy się i poszliśmy spać.
CZYTASZ
Czterotaktowy rytm mojej miłości
Aventura15-letnia Ola zostaje wysłana na wakacje na wieś do wuja Henryka, gdzie czekają ją niesamowite przygody z końmi. Poznaje tam swojego rówieśnika - Natana. Czy pozostaną tylko przyjaciółmi?