5

126 6 13
                                    

Alastor wstał z łóżka, mimo że całą noc nie zmrużył oka. Rzadko kiedy spał w nocy, jeśli już miał spać, to ucinał sobie krótkie drzemki w ciągu dnia.

Ubrał się i zszedł na dół, był umówiony na spotkanie ze swoją drogą przyjaciółką, Rosie. Sądził, że wtedy chociaż w jakimś stopniu będzie mógł poradzić sobie z myślami, których zbierało się coraz więcej z każdym dniem.

Gdy wyszedł z hotelu od razu poczuł zapach siarki i powiew chłodnego porannego wiatru. Skierował się w stronę miasta kanibali. Droga mijała mu spokojnie, co prawda, od czasu do czasu ktoś wrzeszczał, gdy tylko go zobaczył, ale nie przeszkadzało mu to... Można powiedzieć, że nawet podobały mu się wszelkie dźwięki przerażenia.

Oczywiście nie był fanem chodzenia na codzienne dwudziestominutowe spacerki, tylko po to, aby zobaczyć czysty strach na twarzach grzeszników, ale lubił czasami posłuchać owych krzyków. Uważał je za coś, co mu się nigdy nie znudzi, czyli potoczne mówiąc, uwielbiał je.

Po parunastu wiecznie ciągnących się minutach, wreszcie dotarł na miejsce. Oczywiście nie mogło tam zabraknąć paru demonów spragnionych wręcz rozlewu krwi, ale to był standard, jak to w piekle. Ujrzał budynek do którego miał się udać, był przed czasem... Jak zwykle, ale i tak postanowił wejść. Przed po paru schodkach i otworzył drzwi.

Zobaczył wtedy, że Rosie już siedzi przy stole i na niego czeka, ponieważ wiedziała, że będzie wcześniej. Nie miał żadnych wątpliwości dlaczego się dogadują. Podszedł bliżej i usiadł naprzeciwko niej.

-Alastor jak dobrze cię znowu zobaczyć-powiedziała uśmiechając się.

-Wzajemnie moja droga.

-Więc, powiesz mi co cię tu sprowadza?

-Sprawa dotycząca hotelu, a mianowicie ostatnio zamieszkał w nim ktoś, z kim się nie bardzo lubię... Czyli Lucyfer.

-A co się takiego dzieje?

-Denerwuje mnie, zawsze ma coś do powiedzenia, nawet nie wiem, czy to co mówi to prawda, czy jedynie zakrzywiona rzeczywistość.

-Jak dochodzi do tego, że się cały czas kłócicie?

-Lucyfer...-zaczął, ale nie skończył. Doskonale widział, że to jego wina. Za wszystkie kłótnie odpiwiadał on sam.

...

Wyszedł i zamknął za sobą drzwi. Spotkanie nie trwało długo, może godzinę. Kobieta doradziła mu aby spróbował dać lucyferowi spokój... Przynajmniej na jakiś czas.

Podczas drogi myślał, czy to dobra decyzja. Może i nikt by się może i nigdy się wzajemnie nie wyzywał, ale czy był w stanie go nie zaczepiać? To mogło być dosyć trudne, zważając na przyjemność jaką z tego czerpał. Jednak mimo jego pokusie, postanowił dać temu szansę.

I tym a nie innym sposobem, nawet nie wiedział kiedy znalazł się z powrotem przed hotelem.

Uchylił lekko drzwi i wszedł do środka, mając nadzieję, że nie napotka anioła. Jednak ku jego nieszczęściu spotkał go dosyć szybko.

...

Lucyfer siedział spokojnie na kanapie myśląc o... Swoich sprawach, kiedy nagle kątem oka dostrzegł Alastora idącego w jego stronę. Sapnął i przymknął oczy, oczekując jakiejkolwiek prowokacji.

Jak się zdziwił, kiedy nic nie usłyszał. Decydując się spojrzeć na demona, zobaczył, że go ominął, jakby był niewidzialny.

Tak, zaczepki go denerwowały, ale ignorowanie było jeszcze gorsze.

Próbował sobie wytłumaczyć, że to dobrze, iż go nie zaczepia, ale wszystko poszło na marne. Otworzył usta aby coś powiedzieć, jednak nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Po prostu patrzył jak Al odchodzi od niego nie mówiąc nic.

'Żadnego niemiłego słowa? Żadnego wrednego zdania?' Zastanawiał się. To było aż dziwne, że osoba która zawsze coś dpowiadała teraz ucichła, jakby zmieniła się, bez powodu.

A może był jakiś powód? Nagle zaczął myśleć o wszystkich możliwych sytuacjach jakie mogły się zdarzyć, które spowodowały, że Alastor przestał się do niego odzywać.

Niestety nie mógł pomyśleć o niczym co mogło wywołać u demona tak nagłą zmianę, więc spróbował coś powiedzieć jeszcze raz, mając nadzieję, że Alastor mu coś odpowie. Nie chciał być tak ignorowany, nie przez niego!... Nawet nie wiedział dlaczego. Więc zanim Alastor zniknął za rogiem, zdołał skleić zdanie.

-Czuję, że coś jest nie tak. Jakbym coś stracił...-powiedział z zamiarem nakłonienia demona do otworzenia się.

Zobaczył jak mężczyzna się odwraca i patrzy na niego.

-Może twoją żonę?-zapytał nie mogąc powstrzymać tego komentarza.

Lucyfer ucichł... 'Lilith?' Cholera tylko nie to. Łzy napłyneły do oczu, bez jego zgody. Był już trochę przyzwyczajony, że jej nie ma, ale ktoś robiący z niej żarty... To było do niego za dużo.

Nie chcąc wyglądać na słabego, szybko wytarł lekko słone kropelki, które zdążyły już wypłynąć i wtedy złość przejeła stery.

-Kurwa, ty dupku!-Krzyknął wstając ze swojego miejsca.

Alastor momentalnie zrozumiał swój błąd. Teraz stojąc naprzeciwko anioła ze łzami w oczach i bardzo zdenerwowanym wyrazem twarzy, nie było dobrym znakiem.


________________

Dzisiaj opis trochę dłuższy bo mam więcej do powiedzenia...

Dawano nie było rozdziału, bo byłam na wakacjach za co przepraszam.

Widzę nie ma chętnych to komentowania... Trudno najwyżej nie będzie nowych rozdziałów bez żadnych propozycji hihi- anyway chciałam zrobić rozdział przeznaczony dla opisywania pierwszego OBJAWU miłości ale nie wiem kiedy. Chciałam zrobić w 6 ale chyba byłoby za szybko...

No i ostatnie chciałabym zrobić rozdzial 18+ (oczywiście będzie uprzedzenie😊)

A i prawie zapomniałam, nie robię wszystko sama, pomaga mi trochę Codyjux❤️

"One Day I'll Kill You" - Radioapple Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz