Lucyfer obudził się późno, bardzo późno. Na prawdę musiał wychodzić z tego pokoju? Nie mógł tu dłużej zostać? Nie... Wyjdzie, mimo że mu się nie chce. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta: Dla Charlie.
Wstał i ubrał się. Stwierdził, że nie będzie jeść śniadania, bo nie ma za bardzo apetytu.
Gdy schodził na dół po schodach, wyminął go Alastor. Blondyn prawie się przewrócił, ale w ostatniej chwili przytrzymał się barierki. 'Kurwa zrobił to specjalnie! Japierdole, jak ja go nienawidzę'.
Kiedy Lucyfer otworzył usta, aby powiedzieć coś niemiłego, jeleń na niego spojrzał.
-Ostrożnie wasza wysokość, nie chcemy abyś się przypadkowo przewrócił, prawda?-powiedział z typowym dla niego dźwiękiem szumu z radia.
Lucyfer stanął i powiedział coś do siebie pod nosem. "A pierdol się, ja za to chcę, abyś spadł z tych schodów".
Na szczęście było to na tyle cicho, że Alastor nie usłyszał, ale co by się stało jakby to do niego dotarło? Co mógł mu zrobić? Przecież to Lucyfer, nikt by się nie odważył go zranić, chociaż... On był inny.
Czego od niego chciał? Żadny pomysł nie przychodził blondynowi do głowy, o co oni się w ogóle kłócili? 'A jebać to, nie lubię go i tyle!' pomyślał, gdy podchodził do swojej córki.
-Tato! Muszę z tobą pogadać o kilku sprawach dotyczących hotelu, najlepiej teraz-powiedziała Charlie i się uśmiechnęła.
-Uh, tak, pewnie!-odpowiedział Lucyfer. Zrobi dla niej wszystko, nawet jeśli kosztowałoby to jego życie. Była dla niego w tej chwili najważniejsza, nie widział świata poza nią.
-Świetnie! Chodź na górę, mam ci też kilka rzeczy do pokazania-wzięła go za rękę i poprowadziła na piętro.
...
Alastor ewidentnie był zadowolony, że nie musi oglądać dłużej tego niskiego pajaca i kożystając z okazji, nalał sobie trochę wina. Przynajmniej nie musiał słuchać tego jego pierdolenia o jakiś wymyślonych rzeczach.
Upił łyk swojego alkoholu i usiadł w fotelu. Był zadowolony, że go nie było, ale jednocześnie żałował, iż nie może go trochę podenerwować, bo chętnie zrobił by to ponownie.
Dlaczego on tak bardzo nie lubił jego towarzystwa? Nie wiedział tego, na pewno był niski i uciążliwy.
Mimo wszystko miał uczucie, że obydwoje mają coś wspólnego... Albo jednak nie? Trudno było mu to stwierdzić, ponieważ ledwo się znali.
...
Gdy Lucyfer skończył rozmawiać z Charlie, postanowił się przewietrzyć. Stanął przed drzwiami wyjściowymi i otworzył je, gdy nagle usłyszał głos za sobą i mimowolnie zamknął oczy z irytacji.
-Gdzie się wybiera wasza wyskokość?-powiedział głos, nachodząc go od tyłu.
Blondyn nie musiał się upewniać, gdyż doskonale wiedział kto do niego podszedł.
-Przejść się-odpowiedział, nadal stojąc do Ala plecami-poza tym, to nie twoja sprawa gdzie wychodzę.
-Oh, jak nie miło.
Lucyfer nie wytrzymał i odwrócił się na pięcie, najwidoczniej zdenerwowany.
-Czego ty ode mnie chcesz, co?!-krzyknął.
-...Walki-powiedział Alastor po chwili namysłu.
Blondyn zamrugał dwa razy. Jeszcze do niego nie dotarło co Al miał na myśli.
'Walki...? Chwila... WALKĘ?! PO CHUJ?'.-Jakiej walki?! Na chuj chcesz walczyć!-wykrzyczał Lucyfer.
Demon przerzucił swój mikrofon z jednej ręki do drugiej i schował je za plecami.
-Dla zabawy, lubię czasami się "pobawić"-odpowiedział
-Przecież i tak przegrasz!
-Oh, a kto powiedział, że interesuje mnie wygrana?
Anioł ewidentnie nie rozumiał po co walczyć. Jeśli wygrana nie jest ważna, to nie miało sensu!
-Chcesz zostać ranny, tylko dlatego że to dobra zabawa?-zapytał niższy.
-Może i nie, ale uważam że warto.
Lucyfer nie miał nic przeciwko, ale po prostu nie rozumiał motywacji swojego wroga. Wziął głęboki wdech i powiedział:
-Dobrze, wyjdźmy więc na zewnątrz.
...
Lucyfer nie miał najmniejszej ochoty walczyć z tym kutasem, jednak zgodził się, bo stwierdził, iż chciał zobaczyć jak daje z siebie wszystko.
Znaleźli się przed hotelem i patrzyli na siebie dłuższą chwlię.
-I co teraz zamierzasz?-zapytał Lucyfer.
Alastor w odpowiedzi się zaśmiał.
-Zobaczysz.
W jednej chwili wysunął swoje "macki" i udeżył go, ale na szczęście anioł zdążył się odsunąć. Alastor więc spróbował ponownie, lecz bez skutku.
-Tylko na tyle cię stać?-zapytał blondyn i nawet trochę się uśmiechnął.
-Nie, to dopiero początek-opowiedział mu demon i spróbował udeżyć w niego ponownie, tym razem szybciej.
Przyśpieszał swoje ciosy z każdą sekundą, ale to wszystko było na nic, Lucyfer był dla niego za szybki.
-Kurwa, nie mogę za tobą nadążyć -powiedział Al lekko podenerwowany.
-Przypominam, że sam tego chciałeś-zaśmiał się blondyn-czyli co, jednak wygrana ma znaczenie?
-Zamknij się!
Mężczyzna uśmiechnął się pokazując swoje ostre zęby. Uniknął kolejnego uderzenia kiedy nagle zza drzwi wyszła Charlie.
Al odruchowo skierował jedną ze swoich macek w jej kierunku, ale kiedy była już bardzo blisko, Lucyfer zasłonił córkę swoim skrzydłem i upadł na kolana. Z jego skrzydła polała się złota krew, która kapała na ziemię.
-Tato! Al!? Co się tutaj dzieje?!-zapytała zmartwiona Charlie klękając przy ojcu-nic ci nie jest?
-Nie... Potrafię się uleczyć, nie martw się-powiedział blondyn uspokajająco.
-Ah, proszę mi wybaczyć, robię to już odruchowo-wtrącił się demon.
-Ty chu...-zaczął Lucyfer spoglądając na niego poważnie, jednak jego córka mu przerwała.
-Dobrze, nic się nie stało... Tym razem, proszę uważaj na przyszłość.
-Zrozumiałem.
-A... Co się w ogóle tutaj dzieje?-zapytała niepewnie.
-Cóż, mamy z Lucyferem pewną dyskusję, którą musimy dokończyć.
-Co to za dyskusja, jeśli mogę zapytać?
-To jest... Obawiam się, że nie jesteśmy w stanie ci tego wytłumaczyć Charlie...-powiedział przejęty blondyn.
-Mhm, tylko się tutaj nie pozabijajcie-nakazała i wrócila do hotelu.
Dziewczyna była już przyzwyczajona do tego, iż ta dwójka nie za bardzo się lubi, dlatego też nie chciała się w to mieszać. Ufała im na tyle, że zostawiała ich samych w sytuacjach jak ta, wiedząc że się nie zabiją.
____
916 słów, trochę mało mogę powiedzieć ale i tak więcej

CZYTASZ
"One Day I'll Kill You" - Radioapple
Fiksi PenggemarLucyfer i Al byli wrogami od pierwszego spotkania. Oboje stracili ważną dla nich osobę i potrzebują kogoś kto będzie ich wspierał. Kto to będzie? (Tw. Krew, nieprzyzwoity język, itp...)