Pierwsze co poczułam, kiedy zaczęłam otwierać oczy to ogromny ból głowy. Rozglądałam się po pomieszczeniu, w którym byłam. Nie znałam go był to ogromny salon, podobny do takiego jaki mieliśmy z Theodorem w naszym apartamencie, ale było tu o wiele ciemniej. Cały wystrój był utrzymany w ciemnej tonacji, a dominowała szarość. Widok z ogromnych okien przedstawiał oświetlony nocą Nowy Jork. Powoli zaczęłam wstawać, ale ogromny ból lędźwi mi to uniemożliwił. Byłam obolała, powoli próbowałam przypomnieć sobie co się działo, zostałam napadnięta przez mojego byłego chłopaka Nickolasa. Miałam dług, który wynosił już dwa miliony dolarów. Byłam w dupie. W tym momencie do pomieszczenia, wszedł on. Od razu przypomniałam sobie całą resztę, chwilowo zamarłam. Mam przejebane, kiedy wrócę do domu. Łzy napłynęły mi do oczu.
-Jak się czujesz? -zapytał stojąc na wprost kanapy, na której leżałam. Miał biały T-shirt i czarne jeansy, jego ciemno brązowe włosy były roztrzepane. Miał w sobie coś co przyciągało wzrok.
-Dobrze, trochę boli mnie głowa i plecy. -znowu spróbowałam się podnieść, ale ból pleców był zbyt duży -Muszę wrócić do domu.
Popatrzył na mnie, po czym westchnął i usiadł obok na fotelu. Przetarł twarz dłońmi.
-Spokojnie, nic nie wie. -wyjaśnił i podał mi szklankę wody. Nie rozumiałam, o co chodzi. Byłam nadal w szoku, a chłopak wcale mi nie pomagał w dojściu do zrozumienia sytuacji, która miała miejsce –Theodor dostał zadanie od ojca, musiał wyjechać nagle na pięć dni. Możliwe, że się przedłuży. Nie był u was w mieszkaniu, bo musiał jechać od razu na lotnisko, a z twojego telefonu mu odpisałem. Oficjalnie właśnie śpisz w swoim łóżku w apartamencie.
Cholerny Shardow wszystko obmyślił, byłam w takim szoku, że nie wiedziałam o co w pierwszej kolejności się mam martwić. Fakt, że Theodor nagle musiał wyjechać było dla mnie bardzo dziwne, bo ojciec braci nigdy nie zlecał takich zadań młodszemu.
-A nie mogę już wrócić? -zapytałam, jak idiotka wiedząc, że i tak mi nie pozwoli.
-Masz leżeć Sophia, jest kurwa 3 w nocy, gdzie ty chcesz iść? -zaśmiał się, ale widziałam zmęczenie na jego twarzy. Wiedziałam, że sytuacja ze mną dodatkowo go denerwowała.
-Warto było spróbować. -westchnęłam i ułożyłam się wygodnie na plecach i zamknęłam oczy. Nie było wygodnie, ale moje obite plecy uniemożliwiały mi inną pozycję snu.
-Zapytam raz, jaki dług? Kim on był? -chciałam kłamać, ale nie wiedziałam co powiedzieć. Przeniosłam wzrok na chłopaka, który cały czas siedział w tym samym miejscu patrząc na mnie. Jego zielone oczy tryskały złością, hamował swój wybuch złości.
-Chuj Cię to obchodzi. -z ogromnym bólem, aż pisnęłam, wstałam z kanapy. Szybko odnalazłam wzrokiem swój telefon, całkowicie ignorując chłopaka. Podszedł do mnie i chwycił mnie za szyje dłońmi, nie ściskając jej, ale skutecznie uniemożliwiając ruch.
-Słodka, nie jestem moim bratem. Mnie nie okłamiesz jak jego. -patrzył mi w oczy, nie miałam możliwości nic zrobić -Obserwuje Cię Sophia i wiem o tobie coraz więcej. Ciesz się, że się tam w odpowiednim momencie znalazłem. Kim dla ciebie był ten chłopak?
-To mój były. -wydusiłam z siebie, bo miałam problem ze złapaniem tchu. Nerwy i wszystko do tego potęgowały u mnie problemy z oddychaniem. Brunet nachylił się do mojego ucha i przygryzł lekko płatek.
-Dowiem się wszystkiego, teraz jest niebezpiecznie. Dopóki mój brat nie wróci muszę mieć na ciebie oko. -wyszeptał, po czym mnie puścił. Nie rozumiałam, o jakim niebezpieczeństwie mówił.
-Dlaczego niebezpiecznie? -zapytałam, po czym usiadłam z powrotem na kanapie i zaczęłam szybko pić wodę. Bardzo chciało mi się pić.
-Widzę, że ten idiota Ci nic nie mówi. -zaśmiał się tylko, po czym przeszedł do kuchni. Zaczął szukać czegoś po szafkach.