- 2 - Śmieszna rozmowa

138 15 4
                                    

Dziewczyny patrzyły na mnie oszołomione, nie dziwiłem im się, w końcu wyznałem że czuję motyle w brzuchu do mężczyzny, naszego przyjaciela Patryka. Mogłem wtedy jedynie siebie bić wewnątrz. Przesadziłem z tym wyznaniem, powinienem je zostawić dla siebie, lecz tego nie zrobiłem. Przez presję dziewczyn? Wydawało się to lekko nielogiczne, ale tak czułem, tak powiedziało mi serce.

Hania i Faustyna mimo kilkudziesięcio minutowego zachwytu zdawały się o tym nie gadać, przynajmniej przy mnie, co pomagało mi oswoić się z tym, że moja tajemnica już nie jest tajemnicą.

Po zjedzeniu kanapki, zabrałem swoje cztery litery z domu i wróciłem do swojego domu, gdzie zamierzałem przeleżeć resztę dnia. Nie miałem jakichkolwiek planów, ani spotkań, samo pojechanie do domu Genzie było spontaniczne. Chyba szukałem miejsca dla siebie tego dnia.

Najlepszym okazała się łazienka, i zamontowany w niej prysznic. Rozebrałem się do naga, wszedłem pod niego i puściłem lekko gorącą wodę. Ciecz spływała ze mnie razem ze wszystkim co przygnębiało, tego potrzebowałem. Lecz mój umysł dalej marzył, kolejne widoki Patryka paliły moje serce że aż musiałem schłodzić wodę. Oparłem się o kafelki i spojrzałem w dół.

Miłość jest pojebana

Stwierdziłem, zamknąłem oczy i oparłem czubek głowy o ścianę. Zacząłem walkę z mózgiem, z myślami o Patryku, lecz nie potrafiłem ich powstrzymać. Każda kolejna sekunda była dla mnie katorgą, lecz za które grzechy? Co takiego zrobiłem bym teraz cierpiał?

Wyszedłem z kabiny, owinąłem się w ręcznik i poszedłem do sypialni by założyć nowe ciuchy. Postawiłem na klasyczną czarną koszulkę i szerokie czarne dżinsy. Po przebraniu się udałem się do salonu gdzie zamierzałem pochłonąć się w czeluściach Netflixa i mojego szarego dużego koca z którym przeżyłem nie jeden mróz. W trakcie seansu zasnąłem, najwidoczniej 3 sezon Doktora House'a nie przypadł mi do gustu.

Po prawie dwóch godzinach snu obudził mnie dzwonek do drzwi, a sprawca tego zdarzenia używał go jakby stał przed progiem od co najmniej pięciu minut. Zerwałem się z kanapy i pobiegłem na dół o mało nie wywalając się na międzypiętrze. W judaszu ujrzałem sylwetkę mężczyzny. Wyglądał na zmarzniętego, bez zastanowienie otworzyłem na co dzwonek zamilczał.

Dzięki Bogu, bo prawie ogłuchłem

Zobaczyłem mężczyznę mojego wzrostu, bruneta o ładnych ciemnych oczach... cholera... kurwa ja go znam!

- O... Patryk... siema... - Powiedziałem zdziwiony, skołowany i niewyspany jednocześnie. - Sory że nie otwierałem... przysnęło mi się trochę. - Zaśmiałem się stresowo.

- Spoko spoko, tak właśnie myślałem. - Odpowiedział mijając mnie.

Kurde, niby z wyglądu inny a z zapachu ten sam

- Zmieniłeś fryz. - Zauważyłem. - Szczerze to na początku cię nie poznałem. - Znów się lekko zaśmiałem.

- A... tak, już dawno... ale w sumie skąd miałeś wiedzieć? - Stwierdził wieszając swoją czarną grubą kurtkę na wieszaku. - Mogę wejść? Czy jednak przeszkadzam? - Zapytał wyjątkowo miło. Spojrzałem na niego skołowany całą sytuacją.

- Tak, jasne.

Weszliśmy na górę, ugościłem mężczyzne zwykłą czarną kawą i cukierkami, które stały na blacie od tygodnia.

Szczyt gościnności

- Coś się stało że przyjechałeś? - Zapytałem siadając przed nim. Nagła wizyta była dla mnie niespodzianką, tylko jeszcze nie wiedziałem czy przyjemną, czy nie.

- Nie... tak po prostu wpadłem.

- Chyba wszyscy nie mają dzisiaj pomysłu na siebie. - Stwierdziłem.

- Coś w tym jest.

- Też jesteś jakiś... zmęczony dzisiaj?

- Ta... ale to pewnie przez pogodę, gdyby nie padało to byłoby lepiej. - Rzekł patrząc w stronę okna w kuchni.

- O... rzeczywiście się rozpadało, chyba przespałem początek. - Zaśmiałem się po raz trzeci.

Iście śmiechowe spotkanie Bartek

Patryk uśmiechnął się żartobiliwe po czym wyłączył go łykiem kofeinowej używki.

- Słyszałem że w Genzie zrobiło się spokojniej. - Rozpoczął temat.

- To prawda, od kiedy nie ma Kostka zrobiło się jakoś... nijako. - Jego roześmiana twarz dalej była w mojej głowie, cholernie go uwielbiam. - W ogóle to nie to samo Genzie co było za Kostka... i ciebie.

- Myślałem żeby wrócić... i... chyba muszę pomyśleć nad tym na serio. - Rzekł, zdziwiłem się lekko, bo kilka miesięcy temu mówił co innego.

- Czemu? Coś się dzieje?

- Wszystko się skomplikowało... a jak byłem z wami to chociaż byłem sobą... bawiłem się sobą i... nie wiem... było po prostu fajniej, z wami. - Spojrzeliśmy na siebie wspominająco. Jego oczy skrywały w sobie jakiś ból, lecz nie mogłem wyczytać jaki.

- Patryk... wiesz że zawsze możesz wrócić, jesteśmy otwarci na ciebie. - Oznajmiłem z intencją uspokojenia go.

- Wiem... ale nie chcę robić tego pochopnie, na razie jeszcze nic nie wiem w stu procentach... - Westchnął. Powietrze z jego ust uderzyło we mnie jak kij bejsbolowy w piłeczkę. Coś było nie tak.

- O czym ty mówisz? Coś się dzieje w twoim życiu? - Przejąłem się.

- Tak... - Zająknął się. - I raczej tego już nie naprawię. - Dodał, jego wzrok spuszczony w stół dał mi do zrozumienia że to spotkanie, nie było bez powodu, chciał mi to wszystko powiedzieć pewnie by poczuć się lżej. Postanowiłem że wysłucham go do końca, choć walczyłem jednocześnie sam ze sobą by nie wpaść na niego i zedrzeć wszystkie ubrania.

- Mogę wiedzieć co?

- Ja i Kinga... pokłóciliśmy się.

- O co?

- O to co czuje do niej... a raczej... czego nie czuję... - Zająkał się kolejny raz. Widziałem jak ból w jego oczach narastał, nie dawał sobie z nim rady, a ja nie mogłem nic zrobić, poza zwykłym powiedzeniem że będzie lepiej.

---

Zachęcam do głosowania i pisania komentarzy! :)

Do następnego!

Myśl o Tobie | PartekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz